Reklama

"Anomalia", czy tylko pogodowa?

"Anomalia" to film o Apokalipsie, która przychodzi w ciszy. O ludziach poddających się władzy natury i wyznających społeczną solidarność w miłości, nienawiści i chorobie.

Pejzaże w najnowszym filmie Petera Brosensa i Jessiki Woodworth są jak ożywione obrazy Petera Bruegela Starszego. Na miasteczko w dalekich Ardenach patrzymy jak na "Zimowy pejzaż z pułapką na ptaki", ludzie przypominają "Myśliwych na śniegu", a ich spotkania w lokalnej knajpie "Wesele wiejskie". W filmowej wiosce czas zatrzymał się dawno temu - w okresie, gdy ludzie byli głęboko uzależnieni od cyklu przemian, jakim podlega natura.

Brosens i Woodworth nie pierwszy raz otwierają przed nami drzwi społeczności przywiązanej do pogańskiej tradycji. Zrobili to już w swoim enigmatycznym "Khadaku" (2006), którego akcja rozgrywała się na stepach Mongolii i barwnym "Altiplano" (2009) portretującym społeczność Indian z Andów Środkowych. Tym razem twórcy nie wybierają się w odległe rejony świata, ale dokonują wiwisekcji jednej z europejskiej społeczności. Jak na antropologów przystało, nie przyglądają się jednemu bohaterowi, ale szukają wzorów i mechanizmów, jakie rządzą życiem grupy. Tymi są rytuały i poczucie społecznej solidarności, w ramach której nie ma miejsca dla obcych. Portretowani w filmie ludzie są jak wielkie kukły - takie, jak te, które służą im do odprawiania rytuałów - bezrefleksyjne i przyzwyczajone wyłącznie do odgrywania swoich ról. Wystarczy więc, żeby jeden element spektaklu uległ zaburzeniu, a w przestrzeń wkrada się zagubienie.

Reklama

Twórcy filmu z wielką precyzją obserwują rzeczywistość i charakteryzują ją za pośrednictwem mnóstwa detali i hipnotycznych obrazów. Wszystkie są skąpane w beżach, zimnych błękitach i zgniłych zieleniach, bo świat, na który patrzą, chyli się ku upadkowi. Niedługo po tym, jak we wsi pojawia się wędrujący filozof Pol (Sam Louwyck) z upośledzonym synem, pszczoły zaczynają umierać, krowy przestają dawać mleko, a ziarna kiełkować. Chociaż ludzie wierzą, że zima odejdzie, jeśli spalą symbolizującą ją kukłę, wiosna uparcie nie nadchodzi. Mimo, że w świat przedstawiony wkrada się powolność i gnuśność celem lokalnej społeczności staje się odnalezienie winnego niepokojącej sytuacji.

Ludzie, którzy regularnie zrzucali swoje winy na paloną na stosie zimową kukłę, szukają teraz kozła ofiarnego, którego z czystym sumieniem będą mogli ukarać za nadejście swoistej apokalipsy. Nikt z nich nie pomyśli nawet, że sam nie jest bez grzechu, więc nie powinien jako pierwszy rzucać kamieniem w innego. Brosens i Woodworth w ciszy oraz z pietyzmem nietypowym dla filmów opowiadających o końcu świata przyglądają się tymczasem kobietom, które sprzedają swoje ciała za kostkę cukru i mężczyznom, którzy zakładają maski jakby byli członkami Ku Klux Klanu.

Żaden z nieludzkich gestów, na które zdecydują się mieszkańcy wsi, nie wydaje się jednak wulgarny. Autorzy filmu opowiadają jedną z najbardziej przerażających historii o małych miasteczkach z wielką subtelnością i tak jakby zło było nieodzownym elementem świata przedstawionego - równie naturalnym, jak dojenie krów i zasiewanie pól. Prawa małomiasteczkowej tradycji są jednak zapisywane cyklicznie przelewaną krwią, o której się nie mówi i o jakiej się nie pamięta. W punkcie przecięcia okrucieństwa z autorskim wspomnieniem rodzi się więc siła "Anomalii" i jej osobliwy magnetyzm.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Anomalia" ("La Cinquie`me Saison"), reż. Jessica Woodworth, Peter Brosens, Belgia, Francja, Holandia 2012, dystrybutor: Vivarto, premiera kinowa: 9 sierpnia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: film | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy