​"Agent specjalny: Misja Afryka": Powrót, na który nikt nie czekał

Jean Dujardin w filmie "Agent specjalny: Misja Afryka" /Christophe Brachet © MANDARIN PRODUCTION – GAUMONT – M6 FILMS – SCOPE PICTURES /materiały prasowe

Hubert Bonisseur de la Bath, ukrywający się pod pseudonimem OSS 117 as francuskiego wywiadu, narodził się w 1949 roku za sprawą pisarza Jeana Bruce’a. Tajny agent pojawił się w prawie 260 opowiadaniach i szybko trafił także na ekran kinowy. Rzecz w tym, że najpopularniejsze adaptacje jego przygód nieco wypaczały ich pierwotny charakter.

W "Kairze, gnieździe szpiegów" z 2006 roku OSS 117 okazywał się seksistowskim i rasistowskim idiotą, kryjącym swe ograniczenia za urzekającym uśmiechem grającego go Jeana Dujardina. Dla francuskiego komika był to zresztą początek współpracy z reżyserem i scenarzystą Michelem Hazanaviciusem, która kilka lat później za sprawą "Artysty" przyniosła im po Oscarze. Po latach Dujardin, który nie potrafił do końca spożytkować pięciu minut sławy po otrzymaniu najważniejszych nagród światowego przemysłu filmowego, powraca do roli skretyniałego tajnego agenta. Hazanavicius spasował. Jego miejsce zajął Nicolas Bedos, twórca sympatycznego "Poznajmy się jeszcze raz".

Reklama

Kryzys wieku średniego i mało wyszukane dowcipy

Lata mijają, ale u OSS 117 czas zdaje się stać w miejscu. Wciąż bije sowietów, każdą kobietę traktuje przedmiotowo, nie znosi Brytyjczyków, a informacje o upadku francuskiego imperium kolonialnego zdają się do niego nie docierać. Jest początek 1981 roku. Nagle wszędzie pojawiają się komputery, a na ulicach Paryża wyrastają billboardy z podobizną François Mitterranda, założyciela Partii Socjalistycznej, który za kilka miesięcy zostanie najdłużej urzędującą głową państwa. Jednak OSS 117 czuje na swoim karku wiatr zmian dopiero wtedy, gdy poznaje nowy nabytek służb, OSS 1001 (Pierre Niney) - o wiele młodszego od siebie agenta, który wyrusza na misję do Afryki, by wspomóc lokalnego dyktatora w utrzymaniu władzy i rozbiciu ruchu oporu. Gdy kontakt z młodzieńcem urywa się, La Bath z miłą chęcią podejmuje się operacji ratunkowej, podczas której potwierdzi, kto jest prawdziwym mężczyzną.

Hazanavicius zrealizował dwa filmy o przygodach OSS 117, w których źródłem humoru były nie tylko niezręczności wywoływane przez pewnego siebie agenta, ale także zabiegi formalne, nawiązujące do europejskiego kina szpiegowskiego lat 60. XX wieku, na czele z Jamesem Bondem w interpretacji Seana Connery’ego. Bedos rezygnuje z podobnych atrakcji, wprowadzając zamiast tego wątek kryzysu wieku średniego. OSS 117 powoli dobija do pięćdziesiątki i coraz bliżej mu nie do przystojnego Szkota w "Doktorze No", a raczej Rogera Moore’a w "Zabójczym widoku". Problem tkwi w tym, że twórcy raczą nas tutaj mało wyszukanymi dowcipami z brodą. Oczywiście, Dujardin wciąż jest ujmujący jako przekonany o swej wielkości matoł, ale mało wyszukanych dowcipasów o zaburzeniu erekcji nawet on nie uratuje.

Powrót, na który nikt nie czekał

Mniej bawią także niezręczności, w jakie pakuje się nieświadomy świata agent. Tym razem twórcy nie potrafią wycisnąć z nich humoru. Zamiast niego pozostaje westchnienie irytacji. Nie pomaga także klejona na ślinę intryga oraz kolejne odgrzewane żarty o języku niemieckim lub niechęci brytyjsko-francuskiej. Najbardziej boli jednak cynizm wyłaniający się z zakończenia filmu. Dla widza szybko staje się jasne, że sytuacja panująca w afrykańskim państwie, do którego trafił bohater, jest zbyt skomplikowana, by przypisać stronom konfliktu jednoznaczne tytuły "tych dobrych" i "tych złych". Oczywiście OSS 117 pozostaje przez większość czasu tego nieświadomy, ale nawet on dodaje w końcu dwa do dwóch. Niestety, jego zachowanie niewiele się wtedy zmienia, a nasza sympatia do niego powoli znika.

"Agent specjalny: Misja Afryka" to kolejny powrót po latach, o który nikt nie prosił i na który nikt nie czekał. Nie pomaga urok Jeana Dujardina, gdy całość okazuje się zlepkiem starych, nieśmiesznych dowcipów. Szkoda, szczególnie że aktor ten udowodnił kilka razy, że drzemią w nim pokłady charyzmy i talentu, dzięki którym jest w stanie dokonywać cudów na ekranie. Życzyłbym sobie, żeby zrobił on z nich jeszcze użytek.

4/10

"Agent specjalny: Misja Afryka" (OSS 117: Alerte rouge en Afrique noire), reż. Nicolas Bedos, Francja 2021, dystrybucja: K.ino Świat, premiera kinowa: 8 kwietnia 2022

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy