Reklama

"Polski film": Nic śmiesznego [recenzja]

Nie cierpię malkontentów, którym na dźwięk słów "polski film" z ust zaczyna płynąć potok inwektyw. W tym przypadku jednak należałoby ich wysłuchać i, na domiar złego, przyznać rację.

"Polski film" wcale nie jest polski. Powstał w Czechach, ale z udziałem nadwiślańskiej ekipy. Część zdjęć była zresztą kręcona w Krakowie. Wybór miasta był nieprzypadkowy. To tu na festiwalu Off Plus Camera reżyser Mark Najbrt zgarnął główną nagrodą w konkursie głównym za film "Protektor", która gwarantowała mu dofinansowanie na kolejny obraz w niebagatelnej kwocie miliona złotych. Niestety, projekcji "Polskiego filmu" towarzyszy jedynie poczucie, że pieniądze te zostały bezpowrotnie zmarnowane.

Najbrtowi ambicji odmówić nie można. Twórca chciał nie tylko pożenić dwa narody i ich specyficzne poczucie humoru, ale też w zgrabnej satyrze obnażyć "niedolę" filmowego środowiska, którego przedstawiciele wiecznie muszą mierzyć się z wyssanymi z palca nagłówkami gazet i absurdalnymi pomysłami marketingowców. Polsko-czeskie esperanto okazuje się jednak językiem na tyle kanciastym, że nawet projekcja czeskiej komedii bez tłumaczenia wydaje się alternatywą o bardziej komediowym potencjale. Wszak wielu Polaków już samo brzmienie języka naszych południowych sąsiadów potrafi rozbawić do rozpuku.

Reklama

Twórca "Protektora" wydaje się jednak tego nieświadomy. Polaków próbuje przekonać, że Czesi najzabawniejsi są w swoim rozmemłaniu i niedorobieniu, zaś Czechów, że Polacy najśmieszniejsi są wtedy, kiedy próbują rozkręcić biznesik, na przykład, robiąc film. Efekt jest taki, że nie śmieją się widzowie ani po jednej, ani po drugiej strony granicy. Nie pomaga nawet, zdawałoby się, dobra na wszystkie smutki i bolączki przyjaciółka - czysta, lejąca się z ekranu w ilościach hurtowych. Nie od dziś wiadomo, że obie nacje mają do wysokoprocentowych napojów pociąg, a jeśli już pracują w filmie, od butelki nie mogą się wręcz odessać. W tym aspekcie Czech i Polak to po prawdzie - dwa bratanki.

Niestety, nawet pogrywania ze stereotypami nie udaje się reżyserowi tak rozegrać, aby wywołać uśmiech na twarzy widza, o wzbudzeniu refleksji już nawet nie wspominając. Tych drugich pozbawieni są także bohaterowie, infantylni, nieprzekonujący i jednowymiarowi. Chociaż twórca próbuje nadać im wiele twarzy, mieszając ze sobą narrację z ich życia prywatnego i z planu filmu, który kręcą, nie jest w stanie wyjść poza system zero-jedynkowy: nerwus pozostaje nerwusem, kochaś - kochasiem, a alkoholicy - alkoholikami. W ten sposób zaprzepaszcza pozytywny wydźwięk terminu "czeski film". Dzięki "Polskiemu filmowi" odzyskuje on swoje najbardziej pejoratywne znaczenie.

2/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Polski film", reż. Marek Najbrt, Czechy, Polska 2012, dystrybutor: ITI Cinema, premiera kinowa: 6 września 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama