"Podły, okrutny, zły" [recenzja]: Utrata człowieczeństwa

Kadr z filmu "Podły, okrutny, zły" /materiały prasowe

Ted Bundy staje się coraz bardziej modny. Na przestrzeni ostatnich miesięcy powstało o nim kilka książek, niedawno na Netlixie oglądaliśmy serial "Rozmowy z mordercą. Taśmy Teda Bundy'ego". W całych Stanach świetnie sprzedają się T-shirty z jego wizerunkiem, podobno powstały - chodź brzmi to jak żart - kubki, długopisy i inne gadżety. Teraz do kin trafia doceniony na festiwalu w Sundance "Podły, okrutny, zły" Joe’a Berlingera. Niegasnące zainteresowanie seryjnym mordercą zostaje z nami na dobre. Pytanie brzmi: dlaczego?

A może nic dziwnego, że temat wraca dzisiaj w telewizji i kinie, działa silniej niż zwykle i przyciąga uwagę milionów ludzi na świecie. W tym roku mija 30 lat od dnia, kiedy jeden z najbardziej rozpoznawalnych zbrodniarzy w historii Stanów Zjednoczonych, został stracony na krześle elektrycznym. Liczba jego ofiar nie jest znana. Mówi się o 30 porwanych, zamordowanych i poćwiartowanych kobietach. Inne źródła donoszą, że mogło być ich nawet kilka razy więcej.

Co ciekawe, w trakcie swych krwawych eskapad po Ameryce, Bundy pozostawał nieuchwytny przez kilka lat, a przecież z jednej zbrodni przechodził do drugiej. Niewinny wizerunek charyzmatycznego i inteligentnego studenta prawa nie wzbudzał niczyich podejrzeń. Więcej - była to jego przynęta na ofiary. Te z nich -  które przeżyły - pamiętają jego hipnotyczną energię, siłę przyciągania. Jak początkowo pokładały w nim ogromne nadzieje. A przecież Ted Bundy był tak zły, że człowiek nie jest w stanie tego pojąć.

Reklama

Podobny mechanizm próbuje odtworzyć Joe Berlinger. Zamiarem było pokazanie Bundy'ego jako uosobienie mrocznej i okrutnej strony człowieczeństwa, a jak wiemy fascynacja złem w czystej postaci to jedna z cech naszej natury. Strach, podobnie jak zło ma swój urok. Tym samym przewrotność pomysłu reżysera polegała na tych samych technikach manipulacyjnych, których używał Bundy - że zaczynamy mu kibicować, utożsamiać się z nim, chcemy uwierzyć w jego niewinność. W końcu na ekranie nie widzimy rekonstrukcji pozbawionych skrupułów zbrodni. Zamiast tego Zac Efron, właściciel delikatnej, sympatycznej i ładnej buzi. W roli szarmanckiego, przykładnego młodego człowieka, który związał się z ukochaną kobietą i wychowywał jej córkę. Prawdopodobnie jest to rola jego życia.

"Podły, okrutny, zły" skupia się na związku Bundy'ego z Elizabeth Kloepfer, która do samej egzekucji nie była pewna jego winy, skłaniała się ku przekonaniu o niewinności. A przecież mógł ją czekać taki sam los, jak dziesiątki kobiet, które straciły życie z rąk jej ukochanego. Wiele kontrowersji wzbudziła strategia Berlingera, dbałość o portret ogniska domowego. Zarzucało mu się niestosowną gloryfikację psychopaty. I to, że na piedestale bohatera ustawia zbrodniarza.

Moim zdaniem nie ma tu gloryfikacji. Jest za to demistyfikacja. Berlinger w kolejnych scenach bardzo szczegółowo odtwarza przebieg procesu, który przeszedł do historii, jako pierwsza w historii rozprawa transmitowana na żywo w amerykańskiej telewizji. Bundy zrezygnował z adwokata i oświadczył, że będzie bronił się sam. W ten sposób wymyślał i projektował swój wizerunek, brylując w blasku fleszy. Nie przyznawał się do żadnej zbrodni, stawiał się w roli ofiary. Jeszcze w trakcie procesu oświadczył się jednej ze swoich wielbicielek na oczach telewidzów i ławy przysięgłych, a potem się z nią ożenił. Z tego związku urodziła się córka. Przez lata codziennie dostawał dziesiątki listów miłosnych od "fanek", chciał zobaczyć siebie jako osobę przez ludzi kochaną. Po co była ta cała, sądowa szopka?

U Berlingera nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Nie dowiemy się również tego, co sprawiło, że ten człowiek stał się potworem - geny, wychowanie, a może był po prostu urodzonym zabójcą? Usłyszymy jednak przejmującą mowę końcową i ostateczny wyrok: "Trzymaj się młody człowieku" - mówi sędzia Edward Cowart grany przez Johna Malkovicha. - "Obserwowanie takiej utraty człowieczeństwa jest wielką tragedią. Jesteś bystrym młodzieńcem. Bardzo chciałbym widzieć twoją praktykę w tej sali sądowej, ale wybrałeś inną drogę, kolego".  Sprawiedliwości stało się zadość, po jedenastu latach spędzonych w celi śmierci, kilka dni przed trafieniem na krzesło elektryczne, Bundy przyznał się do winy. Joe Berlinger zrobił o tym kapitalny, pod wieloma względami zniuansowany i poruszający film.

7/10

"Podły, okrutny, zły" (Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile), reż. Joe Berlinger, USA 2019, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 10 maja 2019 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy