"Pod ciemnymi gwiazdami" [recenzja]: Dziewczyna przed lustrem

Jessie Buckley i Johnny Flynn w scenie z "Pod ciemnymi gwiazdami" /materiały prasowe

Dziewczyna z dobrego domu zakochuje się w młodym społecznym wyrzutku. Historia tej zakazanej miłości rozgrywa się na tle scenerii brytyjskiej wyspy Jersey, która zależnie od pory dnia wydaje się sielska lub posępna. Czujecie już tę odurzającą aurę?

"Pod ciemnymi gwiazdami" autorstwa Michaela Pearce'a to wzorcowy współczesny gotycki romans, stojący w kontrze do quasi-gotyckich, utemperowanych filmów z serii "Zmierzch" i "Pięćdziesiąt twarzy Greya", w których prowadzony przez bohaterki i twórców flirt z mrokiem jest wręcz absurdalnie ostrożny. Tutaj nikt nie zerka w stronę otchłani tylko po to, aby szybko odwrócić wzrok, zanim ta zdąży odwzajemnić spojrzenie.

Moll (Jessie Buckley), protagonistka filmu, pracuje jako elegancko ubrana i profesjonalnie sympatyczna przewodniczka wycieczek, a po godzinach śpiewa w lokalnym chórze. Istnieje jednak druga Moll, dzika i niebezpieczna, lubiąca ostro się zabawić i mająca skłonności do agresji. Ta wewnętrznie pęknięta osóbka wymarzonego partnera odnajduje w kłusowniku Pascalu (Johnny Flynn), słodkim zawadiace, który ratuje ją, kiedy poznany na dyskotece facet zaczyna być wobec niej niebezpiecznie natarczywy.

Reklama

Mezalians trwa w najlepsze do momentu, w którym Pascal zostaje głównym podejrzanym w sprawie morderstw miejscowych dziewczyn. Czy ten niegrzeczny chłopiec naprawdę jest potworem, za jakiego uważa go policja? A jeśli tak, to czy Moll pozostanie u jego boku?

Hitchcockowska z ducha intryga kryminalna jest tu zaledwie przyczynkiem do opowieści o samopoznaniu. Enigmatyczny Pascal stanowi lustro, w którym próbuje przejrzeć się Moll, wciąż niewiedząca, kim tak naprawdę jest, i miotająca się między diametralnie różnymi wersjami siebie. Odpowiedź okazuje się prosta i straszna: Moll jest równocześnie doktorem Jekyllem i panem Hydem. Największym wyzwaniem będzie dla niej pogodzenie tych dwóch osobowości.

"Pod ciemnymi gwiazdami" jest reżyserskim i scenariopisarskim debiutem urodzonego w 1981 roku Pearce'a. To ewidentnie młode kino: tak efektowne, że raz po raz wpadające w efekciarstwo; ambitne, a przy tym rozwichrzone. Najbardziej szwankuje tu dramaturgia, którą rozmywa nadmiar zwrotów akcji i obyczajowych scenek. Wszelkie mielizny odkupuje jednak niemalże literalnie wybuchowy finał, w swoim operowym szaleństwie bliski twórczości Andrzeja Żuławskiego, w której zresztą również ważny jest temat toksycznej i tragicznej miłości.

Siłą napędową filmu pozostaje Jessie Buckley. Irlandzka aktorka absolutnie wiarygodnie odgrywa dualizm swojej bez mała schizofrenicznej postaci, która w interpretacji kogoś innego mogłaby się jawić jedynie jako wykoncypowana, abstrakcyjna figura.

7,5/10

"Pod ciemnymi gwiazdami" [Beast], reż. Michael Pearce, Wielka Brytania 2017, dystrybutor: M2Films, premiera kinowa 24 sierpnia 2018 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pod ciemnymi gwiazdami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy