Reklama

"Piąte: nie odchodź" [recenzja]: I anioły słabego filmu nie uratują

Wszystko, co daje nadzieję, jest dobre - mówi jedna z bohaterek "Piąte: Nie odchodź", tworząc jakby aktualizację dekalogu. Innym nowym przykazaniem jest także tytuł tego filmu. Niestety, Katarzyna Jungowska nie zagoni wielu wiernych do swojego kościoła.

Najciekawsze w tym filmie są sceny tańca. Choć amatorskie, to jednak dynamiczne i nieme, nie zepsute przez uwierającą przyczynowość, jak reszta fabuły. Bo scenarzystom naprawdę nie zabrakło fantazji!

W filmie dzieją się cuda niewidy: na ziemię zstępują anioły (jeden w osobie Daniela Olbrychskiego), w ośrodku dla osób z zaburzeniami psychicznymi osadzona jest prawdopodobnie zdrowa kobieta (Grażyna Szapołowska, prywatnie matka reżyserki, zgodziła się na tak odbiegającą od swego wizerunku rolę w filmie córki), a student (Piotr Tołoczko) dostaje zaliczenie, bo wykładowca (Łukasz Simlat) zgubił anioła stróża córki.

Reklama

Brzmi absurdalnie? Cóż, ten absurd można nawet jeszcze jakoś przełknąć. Wszak już od początkowej sceny filmu, w której dwaj aniołowie w strojach kloszardów dyskutuję o dobru i złu, jest oczywiste, że mamy do czynienia ze współczesną baśnią. A ta, jak wiadomo, rządzi się swoimi prawami: nakreślonymi grubą kreską postaciami i mało wiarygodnym połączeniem metafizyki i rzeczywistości. No, bo kto by tu miał się przejmować wpadającymi pod furgonetki aniołami, kiedy prawdziwym problemem jest niemożliwość dotarcia do siebie ojca i córki, próbujących poukładać sobie życia na nowo po stracie ukochanej żony i matki?

Jest więc film Jungowskiej przykładem kina zbudowanego z postaci archetypicznych, których koleje losu prowadzą do - tak czy inaczej - oczywistego finału. Zanim jednak ten zatriumfuje z pompą (będzie i akcja w niebiosach!), po drodze przydarzą się jeszcze takie czy inne sceny, które wprowadzają w konfuzję. Jak te, w których reżyserka próbuje zwrócić naszą uwagę na toczące stolicą problemy: społeczne dysproporcje, przedmiotowe traktowanie pacjentów klinik psychiatrycznych przez lekarzy czy absurdalny system zaliczania zajęć na studiach. Ale robi to jakby od niechcenia. Nic w tym dziwnego, skoro jej bohaterom tak daleko do ubogich sierotek w rodzaju Jasia i Małgosi czy Czerwonego Kapturka.

U Jungowskiej ojciec i córka to zamożna klasa średnia, która może martwić się o wszystko poza pieniędzmi, cóż więc obchodzą ją problemy ludzi dookoła? Najwyraźniej zdaniem reżyserki to właśnie dorobkiewicze potrzebują moralnej i emocjonalnej odnowy. Im pomagają aniołowie, których ingerencji zabrakło najwidoczniej na planie tego filmu, pełnego nie tylko scenariuszowych potknięć. W konsekwencji tytuł tego obrazu brzmi jak rozpaczliwy krzyk wygłaszany w stronę opuszczających sale kinowe w czasie projekcji widzów.

5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Piąte: nie odchodź", reż. Katarzyna Jungowska, Polska 2015, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 13 marca 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy