Reklama

"Królewna Śnieżka i Łowca": Śnieżkowo-popowy miks

Zła królowa żywi się młodością pięknych dziewcząt, a królestwo doprowadza na skraj przepaści. Uratować je może jedynie prawowita następczyni tronu, czyli Śnieżka z pomocą księcia, łowcy, karłów i dzielnych poddanych. Wersja popularnej bajki z wojowniczą Kristen Stewart w roli głównej.

"Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie". Znacie? No to posłuchajcie. Nie tak dawno oglądaliśmy wersję popularnej bajki o królewnie Śnieżce w wersji bezpretensjonalnie autoironicznej Tarsema Singha, w inteligenty sposób umaczanej w popkulturowym sosie.

Tym razem dostajemy opowieść zanurzoną w nieco innej papce, teoretycznie bardziej na serio. Miks wszelkiego rodzaju popkulturowych inspiracji zaproponowany przez Ruperta Sandersa ma jednak o wiele mniej polotu i niekiedy staje się raczej bezmyślną imitacją. Choć całość ratuje się jako całkiem przyzwoite kino rozrywkowe.

Reklama

Z początku wydaje się, że Sanders podąża częstą ostatnio tendencją do urealniania popularnych bajek, mitów i opowieści o herosach. Sprowadzenie na ziemie znanych na pamięć przez kolejne pokolenia młodzieży historii ma stanowić jedną z metod na ich ponowne odkurzenie i wyduszenie ostatnich kropli mleka z dojnej krowy. Robin Hood, Batman i inni przeżywają egzystencjalne zwątpienia, a także wtopieni zostają w dość realistyczne przedstawiony krajobraz. Nie jest to zły pomysł, o ile jednak konsekwentnie się go trzyma.

Sanders jednak nie do końca sobie ufa. Religia (jak "Ojcze nasz..." odmawiane przez królewnę) miesza się z magią. Całkiem trafny pomysł z zaczarowanym lasem (i grzybkami halucynogennymi!) przechodzi nagle w disnejowski gaik ze słodkimi zwierzątkami, białym jeleniem jak ze znanego serialu o Robin Hoodzie i elfami wyglądającymi jak mini-mieszkańcy Pandory z "Avatara".

Tu ujęcie z "Władcy pierścieni", tam z "Robin Hooda" Ridley'a Scotta. Tu ginie koń (biały!) w bagnie jak w "Niekończącej się opowieści", a wymienić by pewnie można jeszcze kilka innych bajkowo-fantastycznych tytułów do których "Królewna..." nawiązuje.

Owa mieszanka najpierw bawi, ale dosyć szybko zaczyna irytować, zwłaszcza gdy od pewnego momentu Kristen Stewart musi jedną miną wygrać kolejne sceny. Na jej tle nawet słynny Thor (Chris Hemsworth) nie wypada jak kloc drewna. Do kina warto wybrać się jednak dla wątku złej królowej Ravenny. Prócz - choć chwilami lekko histerycznej, acz jednak wyśmienitej na tle całości - roli Charlize Theron, pomysł na wizualne ogranie tej postaci jest po prostu świetny. Śnieżka ratuje może swoje królestwo, ale zła królowa cały film.

Całość Sanders opowiada dość sprawnie, a niekiedy pokusi się nawet o popkulturową trawestację, która wydaje się bardziej świadoma na tle pozostałych pomysłów. Niekiedy jednak przesadza z matematyczną wręcz precyzją konstrukcji, która przechodzi w łopatologię. Tu "nienachalnie" wprowadzi wątek jabłuszka, tam kwestię umiejętnego wbicia sztyletu w serce...

Ostatecznie jednak "Królewnę Śnieżkę i Łowcę" ogląda się nawet bez bólu. Wielokrotnie Sanders pokazuje, że ma oko do ciekawych ujęć, a dzięki odpowiedniemu budżetowi mógł zaszaleć nie tylko inscenizacyjnie, ale i dynamicznie wygrać sceny akcji. Przede wszystkim trzeba docenić powściągliwość zakończenia. Niewinna disnejowska Śnieżka zmienia się w wojowniczą księżniczkę bez nadmiernego romantyczno-bajkowego naddatku.

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Królewna Śnieżka i Łowca", reż. Rupert Sanders, USA 2012, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 1 czerwca 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: W roli głównej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama