Reklama

"Jak urodzić i nie zwariować": Koniec rozmów o dzieciach

"Jak urodzić i nie zwariować" - najnowsza komedia Kirka Jonesa - to luźna adaptacja bestsellerowego poradnika Heidi Murkoff i Sharon Mazel "W oczekiwaniu na dziecko". Reżyser wybrał pięć radykalnie różnych par, by przyjrzeć się, co się stanie, gdy między kobietę a mężczyznę wkroczy wizja macie- i tacierzyństwa.

Kirk Jones zrealizował kolejny film (po "Wszyscy mają się dobrze" z 2009 roku), w którym główną rolę grają emocje rodziców. O ile jednak w poprzedniej historii reżyser przyglądał się jednemu ojcu i podążał drogą jego intymnych problemów, o tyle teraz postawił sobie za cel bycie obiektywnym. Spróbował pokazać wszystko, co czeka kobiety odkrywające, że są w ciąży i mężczyzn, którzy pozycje kochanków będą musieli zamienić na role ojców.

Mamy pięć par, pięć różnych historii i jeden dowód na to, jak zdradliwy bywa obiektywizm. Mimo chaosu panującego w świecie przedstawionym i wielowątkowej fabuły, film Jonesa ma klarowną strukturę nawiązującą do greckiej tragedii. Patos i dramatyzm jest równoważony przez serię komediowych wydarzeń. Nie da się jednak zakwestionować istnienia sił wyższych, które zsyłają na bohaterki niespodziewane ciąże, moralnych i społecznych praw legitymizujących decyzje par i obecności specyficznego chóru komentującego akcję, złożonego z czterech doświadczonych tatusiów objuczonych dziećmi, wózkami i obowiązkiem codziennego spaceru po parku.

Reklama

Jak na klasyczny chór przystało - ojcowie (z Chrisem Rockiem na czele) przestrzegają i radzą, jak być dobrymi ojcami. Ich porad słucha głównie Alex (Rodrigo Santoro), który wspólnie ze swoją partnerką, fotografką-freelancerką Holly (Jennifer Lopez) postanowił adoptować dziecko z Etiopii. Okres oczekiwania jest dłuższy niż regularna ciąża. Zdarza się, że adopcyjny proces ciągnie się przez dwa lata. Gdzie tu niespodzianka? Los chciał, żeby dziecko do adopcji znalazło się po kilku miesiącach. Dla Alexa to za wcześnie, jego strach rośnie w oczach.

Podobnym zaskoczeniem reaguje Evan (Matthew Morrison), kiedy dowiaduje się, że jego dziewczyna Jules (Cameron Diaz), telewizyjna celebrytka, zachodzi w ciążę. W tym samym czasie dowiaduje się o niej także Wendy (Elizabeth Banks) i Gary (Ben Falcone) - przedstawiciele amerykańskiej średniej klasy; Skyler (Brooklyn Decker) i Ramsey (Dennis Quaid) - bogaty weteran wyścigów i jego młodziutka żona oraz Rosie (Anna Kendrick) i Marco (Chace Crawford) - uliczni sprzedawcy hot-dogów. Nikogo nie brakuje? Są wszyscy, w okolicy zabrakło tylko odrobiny dobrego smaku i inteligentnych dialogów (zabawny nie równa się głupi!).

W nadmiarze jest tu za to tanich pseudo-psychologicznych rozmów, rodzinnych konfliktów, różowych sukienek, wysokich obcasów i społecznej ideologii, która uderza w oczy, gdy patrzymy na finalnie uporządkowaną sekwencję zdarzeń. Społeczna piramida w filmie Kirka Jonesa przedstawia się jasno - biedni, dwudziestoletni freelancerzy, ryzykanci, nudni przedstawiciele klasy średniej, telewizyjni celebryci ze swoimi groteskowymi problemami i bogaci idioci (jakie kompleksy pchają nas do utożsamiana tych dwóch przymiotników ze sobą?). Z filmu wynika jednak prosty fakt - zanim zdecydujesz się na dziecko - zastanów się, do jakiej klasy społecznej należysz. Wtedy obliczysz, ile procent szans masz na prawdziwą radość z ciąży i macierzyństwa - zaczynamy od zera, kończymy na setce.

Czy to naprawdę jest takie proste? Czy przedstawiciele mieszczaństwa muszą być zawsze przedmiotem największych drwin i krytyki, a panienki mające ustawionych w życiu - czterdzieści lat starszych od siebie mężów - rodzą bliźniaki za jednym kichnięciem? Dawno nie oglądałam w kinie bardziej bzdurnego filmu, którego reżyser siląc się na obiektywizm, skonstruował fabułę z tylu tandetnych i kłamliwych klisz, że zamienił komedię w dramat (który przeżywa widz na sali kinowej). Co na to grecki chór? Mógłby stworzyć nastrój grozy (ale dramat dobiegł już końca) lub potęgować napięcie (ono dawno jednak opadło). Czy coś komuś można jeszcze doradzić? (po co? wszyscy o wszystkim już wiedzą). Pozostaje więc tylko współczuć - ale nie bohaterom, reżyserowi raczej, bo filmy pełne uproszczeń i drażniących idei szybciej się zapomina niż hołubi zapraszając znajomych na powtórkowe seanse.

3/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Jak urodzić i nie zwariować", reż. Kirk Jones, USA 2012, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 22 czerwca 2012

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kirk Jones
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy