Reklama

"Dziewczyny inne niż wszystkie" [recenzja]: Buntowniczki

Czy te dziewczyny są rzeczywiście inne niż wszystkie? Raczej nie. Nie ma w tym oczywiście nic złego, aczkolwiek trzeba przyznać, że poszczególne przygody młodych Finek są raczej przewidywalne. Od nieszczęśliwej miłości, aż do braku akceptacji przez rówieśników. Taki pamiętnik dorastających panien z dość bogatych domów. Bogactwo jest tu nierozpoznawalne, bo wszechogarniające.

Czy te dziewczyny są rzeczywiście inne niż wszystkie? Raczej nie. Nie ma w tym oczywiście nic złego, aczkolwiek trzeba przyznać, że poszczególne przygody młodych Finek są raczej przewidywalne. Od nieszczęśliwej miłości, aż do braku akceptacji przez rówieśników. Taki pamiętnik dorastających panien z dość bogatych domów. Bogactwo jest tu nierozpoznawalne, bo wszechogarniające.
Kadr z filmu "Dziewczyny inne niż wszystkie" /materiały dystrybutora

"Dziewczyny inne niż wszystkie" w reżyserii Esy Illiego to kolejny obrazek z cyklu "film dla młodzieży". Jeśli ktoś oczekuje tutaj przełomu i fajerwerków - niestety będzie zawiedziony.

Cztery młode damy, które ewidentnie marzą o byciu alternatywą. Spotykają się, aby obejrzeć animację o małej dziewczynce. Życie daje w kość tej obrazkowej kruszynie. W tej figurze odnajdują się wszystkie bohaterki: Jessica, Aino, Taru i Jenny. Dalej są już cztery dość przewidywalne nowele filmowe, rozdzielone imionami bohaterek. Każda dziewczyna opowiada o sobie i swojej traumie. Te opowieści oczywiście łączą się ze względu na ich przyjaźń. W finale mamy zakończenie szkoły i początek nowego - dorosłego życia.

Reklama

Nie da się ukryć, że koncepcja Illi'ego opiera się również na nawiązaniu do kultowego serialu "Girls" fenomenalnej Leny Dunham. Stąd prawdopodobnie ta tytułowa "inność", która pozostaje kompletnie niezrozumiała po obejrzeniu filmu. Fińskie "Girls" trudno jakkolwiek porównywać do przyjaciółek Hannah Horvath. Zupełnie inna jakość, oczywiście na korzyść amerykańskiego hitu serialowego.

Jessica zakochuje się w obłędnym Litwinie i to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Kończy się równie szybko, jak się zaczyna i bardzo boli. Aino cierpi, ponieważ nie wygląda tak, "jak powinna wyglądać dziewczynka"... Pewien młodzieniec obraża ją na każdym kroku. Taru mieszka z mamą, która nie ma dla nie czasu, ale Taru ma kochającego chłopaka. Kiedy zachodzi w ciąże, zaczyna myśleć, jaką decyzję powinna podjąć. I w końcu Jenny, która wychowała się w rodzinie zastępczej, choć jej ojciec ma z nią nadal sporadyczny kontakt. Jenny kocha się w Taru i od dawna wie, że jest lesbijką.

W filmie "Dziewczyny inne niż wszystkie" te nastoletnie problemy rozgrywają się w kolorowej fińskiej rzeczywistości. Świat w filmie Illiego jest światem z pięknej bajki, gdzie tak naprawdę liczą się tylko i wyłącznie emocje. Nic innego nie szwankuje. Nie ma tu miejsca na niedostatek, bezrobocie, różnice społeczne, czy problemy z tolerancją w społeczeństwie. Fiński raj na ziemi pozwala na budowanie buntowniczej mitologii opartej na przekonaniu, że najważniejsze są emocje. Nawet w przypadku wątku lesbijskiego nie ma mowy o braku akceptacji w społeczeństwie. Tak, jakby nikogo to już nie dotyczyło.

Te "inne" dziewczyny z Finalndii odgrywają swój młodzieńczy bunt. Palą, piją, imprezują i przeżywają. W porównaniu do panien z gangu Hannah zachowują się jak nudne trzpiotki, o których naprawdę nie warto pamiętać. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek "girl power". Wręcz przeciwnie.

4/10

"Dziewczyny inne niż wszystkie" (Toiset Tytöt), reż. Esa Illi, Finlandia 2015, dystrybutor: Spectator, premiera kinowa: 15 lipca 2016 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy