"Dwie kobiety" [recenzja]: Przymusowa przyjaźń

Catherine Deneuve i Catherine Frot jako "Dwie kobiety" /Michaal Crotto /materiały dystrybutora

Niespodziewany telefon zmienia wszystko. Gdyby nie to nagranie na sekretarce i krótka rozmowa, prawdopodobnie życie Claire potoczyłoby się zupełnie inaczej. Wszystko, co dzieje się wokół bohaterki, zwiastuje przełom. W "Dwóch kobietach" przesilenie zapowiada sytuacja społeczna. Miejsce pracy jednej z bohaterek - lokalny szpital - zostaje zamknięty, ponieważ zdecydowano, że jest "czymś" nierentownym. Nikt nie zwraca uwagi na to, że ludzie, którzy w nim pracowali i korzystali z tej placówki, zostają z niczym.

Dla Martina Provosta "Dwie kobiety" jest próbą odbicia współczesności. Dwa wcześniejsze filmy tego reżysera koncentrowały się na biografiach kobiet. Historie Serafiny Louis ("Serafina") i Violette Leduc ("Violette") to opowieści o indywidualnościach - wyjątkowych bohaterkach, o których zwykło się po prostu zapominać.

Tym razem mamy do czynienia z tzw. "zwykłą obywatelką". Claire (Catherine Frot) jest samotną matką dorosłego syna. Na co dzień pracuje w szpitalu jako położna na oddziale noworodków. Generalnie spędza czas samotnie. Albo praca, albo mała działka na obrzeżach miasta. Niewiele wiadomo o jej byłym partnerze - ojcu jej syna. Trudno powiedzieć coś więcej również o jej ojcu i matce. Zmiana w jej życiu łączy się z postacią z przeszłości. Wspomniany telefon to metaforyczna rozmowa zza grobu. Do Claire odzywa się Beatrice (Catherine Deneuve), która lata temu była kochanką jej ojca. Kiedy zniknęła z jego życia, on nie mógł tego znieść. Wszystko skończyło się tragicznie.

Reklama

Beatrice wraca do przeszłości, ponieważ jest zmuszona do podsumowania swojej egzystencji. Chodzi o nagle wykrytego guza mózgu. Ojciec Claire to jedyny człowiek, z którym chciałaby się spotkać. Niestety zamiast ojca Beatrice zastaje córkę i to na nią przenosi wszystkie swoje uczucia, lęki i zmartwienia.

W "Dwóch kobietach" Provost stara się "podglądać" przymusową przyjaźń kobiet, które nigdy nie miały się już spotkać. Każda z nich wiedzie zupełnie inne życie. Różni je wszystko, łączy tylko ojciec. 

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w cieniu zmian społecznych - kresu niektórych instytucji, które w świecie kreowanym przez Provosta wydają się być zbędne - następuje zmiana pokoleniowa. Ktoś odchodzi, aby ktoś inny mógł zmienić swój los i zacząć wszystko od nowa. Zresztą ta zasada wydaje się być najbardziej naiwnym rozwiązaniem w scenariuszu "Dwóch kobiet".

Z drugiej strony spotkanie Claire i Beatrice przypomina coś w rodzaju terapii - odrobienia lekcji, która wcześniej była po prostu niemożliwa. Z tej perspektywy może razić zbyt uproszczony obraz figur matki i córki oraz bardzo konserwatywne podejście do biografii kogoś, kto nigdy nie dbał o trwałość relacji.

"Dwie kobiety" wypada traktować jako wyjątkowy portret przyjaźni kobiet. W polskiej kinematografii mierzyła się z tym tematem ponad trzydzieści lat temu Magdalena Łazarkiewicz w niezapomnianym "Przez dotyk", który przy okazji filmu Provosta warto byłoby sobie przypomnieć.

6/10

"Dwie kobiety" [Sage femme], reż. Martin Provost, Francja 2017, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 25 sierpnia 2017

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy