"Błąd systemu": Game over [recenzja]

Kadr z filmu "Błąd systemu" /materiały prasowe

Tytuł jest prowokacją, nie chodzi bowiem o oprogramowanie, ale o dziecko, którego nikt nie chce. 9-letnia Benni nie może znaleźć domu, opieka społeczna załamuje ręce. Rzeczywiście, takiego przypadku jak Benni zresetować - pardon, zresocjalizować - się nie da, ale czy da się cokolwiek i kogokolwiek naprawić? Dziewczynkę? System? Rodziców?

Nora Fingscheidt w swoim debiucie fabularnym nie pozostawia złudzeń. Nic nie można zrobić. System społeczny nie dysponuje środkami dla tego typu sytuacji. Benni jest za młoda na dom poprawczy, a zbyt nieprzewidywalna, by ktokolwiek zechciał przyjąć ją na dłużej. Krótko mówiąc, nie rokuje, jest poza systemem, poza dostępnością możliwych rozwiązań.

Najpewniej całe wczesne życie dziewczynki, aż do osiągnięcia przez nią pełnoletności, będzie tak wyglądać: dom opieki - gdzie może przebywać krótko - rodzina zastępcza - kwestia czasu, gdy cierpliwość opiekunów wobec wybuchowego temperamentu dziewczynki się kończy - nowy dom opieki, kolejna rodzina zastępcza, próba powrotu do matki, policja, znów dom opieki... I tak w kółko. Nieźle jak na dziecko. Nieźle jak na społeczeństwo, które podbija kosmos, a nie daje sobie rady z dziewięciolatką.

Reklama

Fingscheidt mówi wprost, nie oceniając przy tym ani systemu, ani dziecka, ani matki: niektóre jednostki od wczesnych lat są nieprzystosowane. Kogo za to winić? Co to zmieni? Działa najczęściej splot okoliczności. Benni ma tylko matkę, reżyserka nawet nie sili się na to, by choć w tle zarysować postać ojca. Wyparował. Tak bywa i już, ojciec znika, to na matce leży ciężar odpowiedzialności, jeśli więc winić o niepowodzenia kogokolwiek, to najłatwiej kobietę. Niesprawiedliwe, ale w świecie Benni nie ma sprawiedliwości. Jest za to walka. Matka ma nowego partnera - nie wiadomo, kim jest, ale nie rokuje - i dwoje dzieci, które stara się wychować we względnej stabilizacji. Widzimy dobre chęci, ale również to, że rzeczywistość już dawno wymknęła jej się spod kontroli. Na przemian targają nią emocje - wyrzuty sumienia z powodu oddania Benni, i strach, czy gdyby córka wróciła, dałaby sobie radę z trójką, w tym ze skrajnie niepodległym, nieobliczalnym egzemplarzem.

Cenię ten film za to, że nie jest efekciarski. Ma trudną narrację, poszarpaną, jest jak strumień świadomości kogoś, kto nieustannie bywa przebodźcowany. "Błąd systemu" nie daje złudnej nadziei. Pokazuje bezsens egzystencji dziecka, ostrość z jaką widzi otaczającą je rzeczywistość i bezradność dorosłych. Jest tu mało łez. A jak się pojawiają, to płaczemy razem z bohaterami - z matką, która nie wie, co robić, obiecując przyjąć córkę i po raz kolejny zawodząc, z bezradną przedstawicielką opieki społecznej - wspaniałą, napawającą nadzieją panią Bafané, która niezłomnie walczy o lepszą przyszłość dla swojej podopiecznej - wreszcie z samą Benni, która po prostu chce wrócić do matki i przyrodniego rodzeństwa. Nie rozumie dlaczego nie może... W czym jest gorsza od nich? W tym, że walczy?

Przez moment w życiu Benni pojawia się obietnica normalności. To Micha, pracownik pomocy społecznej, specjalista od agresywnych nastoletnich chłopców. On jeden znajduje klucz do trudnej osobowości dziewczynki. Tyle że Micha ma już rodzinę. Może na trochę naładować emocjonalnie jej akumulator, dać namiastkę szczęścia, iluzję domu, potem - dość szybko - oddaje dziewczynkę do zwrotu, w sam środek systemu, który się jej wypiera, dla którego jest problemem. Błędem. Benni wie, że dla niej nastąpił "game over", nim cokolwiek na dobre się rozpoczęło. Tak wyszło. Błędne koło. Skoro system jest wadliwy, niezdolny do znalezienia rozwiązania, to Benni będzie zdolna do wszystkiego. Czy dzięki temu przetrwa w świecie, w którym nie ma dla niej miejsca?

I jednocześnie, mimo beznadziei, mimo poczucia że zawodzi i nie spełnia oczekiwań, a ma przecież jedynie 9 lat, Benni wciąż znajduje powód do tego, by się uśmiechać. Zastanawiam się, czy robi to szczerze, impulsywnie, bezwarunkowo, czy bardziej po to, by jednak nas pokrzepić, wesprzeć, podtrzymać na duchu, a może zwieźć... Skąd w tak małym, i w gruncie rzeczy uroczym dziecku, tak wielka potrzeba do tego, by niszczyć i budować równocześnie? Ktoś kiedyś powiedział, że problemem nie jest to, że dzieci nas nie słuchają, ale to, że cały czas nas obserwują. Miał rację.

9/10

"Błąd systemu" (Systemsprenger), reż. Nora Fingscheidt, Niemcy 2019, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 24 stycznia 2020 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy