Reklama

"Bezwstydny Mortdecai" [recenzja]: Błazenada

Brytyjski arystokrata z figlarnym wąsem handluje dziełami sztuki na czarnym rynku. Kiedy ginie znana konserwatorka, a wraz z nią tajemniczy obraz Goi, do Charliego Mordecaia (Johnny Depp) zgłasza się śledczy Martland (Ewan McGregor). Chce pomocy w zamian za dalsze przymykanie oka na jego nielegalną działalność.

Brzmi dobrze? Film, który powstał, jest niestety bezwstydnie zły. David Koepp to kiepski reżyser, ale niezły scenarzysta (w jego filmografii znajdziemy m.in. tak ikoniczne tytuły jak "Park Jurajski" czy "Azyl"). Czy nie zdawał sobie sprawy, że tekst napisany przez Erika Aronsona woła o pomstę do nieba? A może wszystkich uwiódł urok Johnny'ego Deppa? Kto nie chciałby wyreżyserować filmu, produkowanego przez pirata z Karaibów? Kto wahałby się, czy jest sens grać u jego boku?

W filmie Koeppa pojawiają się takie gwiazdy jak Ewan McGregor i Gwyneth Paltrow; w epizodzie zobaczymy Jeffa Goldbluma. Wszyscy na pełnych obrotach próbują tchnąć życie w opowieść uplecioną z idiotycznych zwrotów akcji, kiepskich dialogów, niesmacznych gestów i odruchów obrzydzenia, których powodem są wąsy. Wąsy figlarne. Wąsy absurdalne i przez nikogo, prócz Mordecaia, niekochane.

Reklama

Bohater grany przez Deppa to podstarzały arystokrata w podwiązkach. Głupi jak but, ale cwany jak lis. Ubiera się i zachowuje w sposób, który nie przystoi mieszkańcowi współczesnego Londynu. W zderzeniu jego arystokratycznych kamizelek i nowoczesnych ulic pełnych robotników, sieciówek i murali miał mieć swoje korzenie komizm. Nie miał. Z niefortunnego związku narodziło się zażenowanie mężczyzną, który bez wiernego Sancho Pansy - służącego i ochroniarza w jednym, Jocka (Paul Bettany) - najpewniej potknąłby się o krawężnik, skręcił kark i zginął tragiczną śmiercią na oczach obojętnych przechodniów. Jock chroni go nie tylko przed wypadkami losowymi, ale i przed atakiem międzynarodowej szajki kolekcjonerów dzieł sztuki. Każdy z nich poluje na rarytas - obraz Goi, który wyniesiono z domu zamordowanej konserwatorki sztuki. Wszyscy są przekonani, że Mordecai wie, gdzie go szukać. Zaczyna się obława, więc biedny fajtłapa jest porywany, torturowany, usypiany i rzucany w rozmaite zakątki świata. Wszędzie jest tak samo. Historia ociera się o groteskę, której nie da się oglądać, nie sposób zdzierżyć ani niczym usprawiedliwić.

Równolegle toczą się losy żony Mordecaia, lady Johanny (Gwyneth Paltrow), która postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i uratować zadłużony po uszy wspólny majątek. Para nie działa razem, bo lady jest obrażona. Za wąsy. Wąsy stojące między nimi. Wąsy obleśne. Wąsy wywołujące w niej odruch wymiotny. Film wzbudza podobne odczucia, choć zapewne kiedyś trafi do kanonu filmów tak złych, że aż dobrych. Tam Mordecai będzie królem kryminalnych intryg, Johanna jego wyrafinowaną księżniczką, podkochujący się w niej Martland rozerotyzowanym błaznem, a wąsy - przedmiotem kultowym.

Jeśli jednak oceniać "Bezwstydnego Mordecaia" bez mrugnięcia okiem widać, że to film zły, fatalnie wyreżyserowany, źle napisany, jeszcze gorzej zagrany; urozmaicony żałosnymi efektami specjalnymi, ogłuszający tandetną ścieżką dźwiękową i zamiast czystej rozrywki, oferujący szereg rozczarowań, załamań rąk i nawoływań o pomstę do nieba. Zamiast starego dobrego slapsticku spod znaku Flipa i Flapa - wielka wtopa. I strata czasu.

1/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Bezwstydny Mordecai" (Mortdecai), reż. David Koepp, USA 2015, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 23 stycznia 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy