Sanatorium miłości
Reklama

Marta Manowska o "Sanatorium miłości": Czuję, że wytyczam nowe szlaki

- Siadam na nowy rollercoaster, kompletnie mi nieznany, czuję, że wytyczam nowe szlaki. Z "Rolnikiem" jestem tak zrośnięta, że pewnie w nocy mogłabym o nim mówić. A tu jednak jest coś innego - mówi Marta Manowska, która poprowadzi teraz nowy program TVP "Sanatorium miłości". Pierwszy odcinek już w niedzielę, 20 stycznia, w telewizyjnej Jedynce.

- Siadam na nowy rollercoaster, kompletnie mi nieznany, czuję, że wytyczam nowe szlaki. Z "Rolnikiem" jestem tak zrośnięta, że pewnie w nocy mogłabym o nim mówić. A tu jednak jest coś innego - mówi Marta Manowska, która poprowadzi teraz nowy program TVP "Sanatorium miłości". Pierwszy odcinek już w niedzielę, 20 stycznia, w telewizyjnej Jedynce.
Marta Manowska z uczestnikami "Sanatorium miłości" /AKPA

Bohaterami programu "Sanatorium miłości" są osoby po sześćdziesiątce. Mają szansę znaleźć uczucie i na nowo ułożyć sobie życie. Swatać ich będzie niezastąpiona Marta Manowska.

Kuracjusze mają wielką ochotę na to, by jeszcze coś przeżyć, poznać nowych ludzi, a nawet kompletnie zaszaleć i się zakochać.

O miłości wśród starszych ludzi jakoś się u nas nie mówi. To temat z pogranicza tabu. Tak, jakby starsi ludzie tracili zdolność zakochiwania się i nie mieli ochoty na romanse.

Zadaniem "Sanatorium miłości", oprócz oczywiście dobrej zabawy, ma być też odczarowanie tego mitu. Bo przecież na jesieni życia także można znaleźć kogoś do kochania. Miłość nie siwieje i udowodnią to bohaterowie show.

Reklama

- Cieszę się, że narodził się pomysł takiego programu. Jego uczestnicy, ludzie w jesieni swojego życia, są naprawdę w pięknym wieku. To taki moment, kiedy ma się już za sobą wychowanie dzieci, wypuszczenie ich w świat, oddanie im toru w sztafecie życia. Stąd tak wiele starszych osób mówi dzisiaj, że to jest ta chwila, ten czas, żeby zacząć się nim cieszyć - mówi prowadząca Marta Manowska.

Do udziału w show wybrano 12 osób - sześć kobiet i sześciu mężczyzn. Są wśród nich: były lotnik, stewardesa, fan Elvisa i miłośniczka jogi. Zamieszkali w sanatorium Równica w Ustroniu, gdzie w drodze losowania otrzymali dwuosobowe pokoje.

Przez trzy tygodnie wszyscy mieli się lepiej poznać, przeżyć nowe przygody i otworzyć na nowe uczucie. Jak im się to udało i czy znaleźli miłość, dowiemy się po dziesięciu odcinkach.

Wiadomo, że oprócz przeróżnych zabiegów zdrowotnych czeka na nich także mnóstwo rozrywki - kulig, motory, spacery, koncerty. - Ustroń jest nasz, mamy wszystkich po swojej stronie - zapewnia Manowska.

Prowadząca dodaje też, że udział w tym programie dał jej ogromną radość.

- Mam wielki szacunek do starszych osób, lubię ich dotykać, lubię ich doświadczenie, niewymuszoną swobodę i elegancję. Nic w życiu nie muszą, nie muszą niczego udowadniać, ścigać się. Nawet sami ze sobą. My wciąż się szarpiemy, podwyższamy sobie poprzeczki, chcemy się na kimś odegrać, kompletnie bez sensu - mówi.

Przyznaje, że program daje jej też możliwość skorzystania z życiowej mądrości bohaterów. Przede wszystkim chce się od nich dowiedzieć, czy naprawdę miłość jest najważniejsza w życiu, czy też może lojalność lub przyjaźń?

- Bardzo bym też chciała, by ten program dał im możliwość robienia tego, czego nie mieli okazji robić - tłumaczy.

AL


Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: Sanatorium miłości | Marta Manowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy