Sprawa Polańskiego
Reklama

Studenci Szkoły Filmowej nie chcą spotkania z Romanem Polańskim

Studenci Szkoły Filmowej w Łodzi domagają się odwołania zaplanowanego na najbliższą sobotę spotkania z Romanem Polańskim. Reżyser będzie w sobotę (30 listopada) gościem gali zamknięcia 24. Forum Kina Europejskiego Cinergia w Łodzi, odbierze także odbierze statuetkę Złotego Glana, którym łódzka impreza od lat honoruje niepokornych twórców filmowych idących pod prąd modom i trendom.

Studenci Szkoły Filmowej w Łodzi domagają się odwołania zaplanowanego na najbliższą sobotę spotkania z Romanem Polańskim. Reżyser będzie w sobotę (30 listopada) gościem gali zamknięcia 24. Forum Kina Europejskiego Cinergia w Łodzi, odbierze także odbierze statuetkę Złotego Glana, którym łódzka impreza od lat honoruje niepokornych twórców filmowych idących pod prąd modom i trendom.
Roman Polański przyjedzie do Łodzi na zaproszenie Forum Kina Europejskiego Cinergia /LOIC VENANCE /AFP

Oprócz zaszczycenia swoją obecnością gali zamknięcia 24. Forum Kina Europejskiego Cinergia, Polański ma spotkać się ze studentami Szkoły Filmowej w Łodzi. Młodzi filmowcy wystosowali jednak do władz uczelni apel o odwołanie spotkania.

"Szkoła Filmowa tak jak każda inna placówka edukacyjna powinna być miejscem, w którym potępia się przemocowe zachowania seksualne. Pan Roman Polański jest oskarżany o przynajmniej pięć tego rodzaju zachowań. Najmłodsza z domniemanych ofiar miała dziesięć lat. Nie do nas należy osądzanie, czy te oskarżenia są prawdziwe, czy nie.  Jednocześnie uważamy, że powaga tych oskarżeń oraz ich ilość sprawiają, że spotkanie z panem Polańskim na terenie Szkoły byłoby lekceważące wobec wszystkich osób, które doświadczyły przemocowych zachowań seksualnych. Takie osoby są również wśród nas, są częścią społeczności naszej Szkoły" - napisali autorzy petycji, pod którą podpisało się już prawie 100 studentów.

Reklama

"Szkoła ma wpisane w swój statut 'kierowanie się uniwersalnymi zasadami etycznymi'. Domagamy się, by od tych zasad nie było wyjątków" - argumentują autorzy apelu.

Do wniosku studentów odniósł się rektor Szkoły Filmowej - Mariusz Grzegorzek.

"Próbuję zrozumieć wątpliwości związane z wizytą reżysera na Targowej, jednak nie do końca podzielam punkt widzenia wielu oburzonych. Roman Polański jest wielkim artystą sztuki filmowej, naszym najwybitniejszym absolwentem. Wielokrotnie dawał wyraz ogromnego szacunku wobec naszej uczelni. Jego dorobek i podkreślane przez reżysera konsekwentnie i wielokrotnie znaczenie Szkoły Filmowej w Łodzi w ukształtowaniu jego artystycznej drogi stały się niejako kamieniem węgielnym naszej pozycji na arenie międzynarodowej. Mamy wobec niego ogromny dług wdzięczności. Przypomnę także, że nasza szkoła nadała Romanowi Polańskiemu tytuł doktora honoris causa — najwyższy akademicki tytuł honorowy"- przypomniał Grzegorzek, dodając, że Roman Polański przyjeżdża do Łodzi na zaproszenie festiwalu Cinergia.

Rektor Szkoły Filmowej nawał zatrzaskiwanie drzwi Szkoły Filmowej przed Romanem Polańskim "skrajnie niestosownym aktem".

"Drodzy studenci, wytyczamy własne drogi, podejmujemy własne decyzje. W pewnym sensie przeraża mnie ta nagła aktywność i epatowanie podnieconą, ciemną energią w obliczu atomizacji, anemizacji i twórczego kryzysu, które przerabiamy na co dzień. Nie czuję, że mam jakiekolwiek prawo do moralnej oceny życia Romana Polańskiego. Na jakiej podstawie miałbym ją sobie wyrobić? Rozdygotanych doniesień medialnych, stanowiska amerykańskiego organu sprawiedliwości, własnych intuicji? Wzajemny szacunek i ograniczona wiara w racje kreowane przez media, w tym media społecznościowe, to dla mnie priorytet. Namawiam Was do tego samego, kto nie czuje się przekonany, może przecież nie przychodzić" - zaapelował Grzegorzek.

Przypomnijmy, że premierze nowego obrazu Polańskiego - "Oficer i szpieg" (którego przedpremierowy pokaz zakończy Cinergię) - towarzyszy obyczajowy skandal.

Na początku listopada francuska aktorka Valentine Monnier oskarżyła na łamach dziennika "Le Parisien" polskiego reżysera o to, że zgwałcił ją ponad 40 lat temu w alpejskim kurorcie Gstaad w Szwajcarii.

Francuzka twierdzi, że Roman Polański zgwałcił ją w 1975 roku, kiedy miała 18 lat. Polski reżyser jeździł z nią i jej przyjaciółmi na nartach, a następnie zaproponował jej relacje seksualne, używając przy tym wulgarnych słów. Valentine Monnier zapewnia, że się na to nie zgodziła.

Opowiedziała jednak, że kiedy przyszła do jego rezydencji - bo mieli spędzić wieczór wraz z jej przyjaciółmi - filmowiec przywitał ją nagi. Rzucił się na nią, zerwał z niej ubrania, zaczął ją bić, próbował zmusić do połknięcia bliżej niezidentyfikowanej pigułki, a następnie zgwałcił. 

"To była skrajna przemoc" - opowiada. Później reżyser miał ją przeprosić, płacząc. Fotograficzka twierdzi, że tego samego wieczora opowiedziała to dwojgu przyjaciół, z którymi jeździła na nartach w szwajcarskim kurorcie Gstaad. 

"Pan Polański kwestionuje to oskarżenie o gwałt z najwyższą stanowczością" - poinformował mecenas Herve Temime w oświadczeniu przesłanym francuskiej agencji AFP.

"Pracujemy nad (kwestią) prawnych konsekwencji tej publikacji" - zaznaczył adwokat, nawiązując do tekstu, który ukazał się w dzienniku "Le Parisien".

Adwokat Polańskiego dodał, że reżyser "nie będzie uczestniczył w sądzie medialnym". "Chcę tylko przypomnieć, że to oskarżenie dotyczy czynów sprzed 45 lat, że nigdy nie powiadomiono o nim ani pana Polańskiego ani instytucji sądowej, z wyjątkiem listu do prokuratora generalnego w Kalifornii dwa lata temu (...)" - napisał Temime w oświadczeniu.

Przedpremierowy pokaz "Oficera i szpiega" w Paryżu został zakłócony protestem feministek. "Polański gwałciciel, winne kina" - skandowały aktywistki, które trzymały m.in. transparent z hasłem "Polański prześladuje kobiety".

Roman Polański jest ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości od 1977 roku. Uciekł ze Stanów Zjednoczonych tuż przed ogłoszeniem wyroku w sądzie w Los Angeles w sprawie o gwałt na nieletniej. Jak twierdzi, obawiał się, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody.

W 2010 roku brytyjska aktorka Charlotte Lewis oskarżyła reżysera, że zmusił ją do seksu, gdy miała 16 lat.

Z kolei dwa lata temu kobieta opisywana pseudonimem "Robin" wyznała, że w 1973 roku, gdy miała 16 lat, Polański dokonał na niej napaści seksualnej.

Również w 2017 roku 61-letnia niemiecka aktorka Renate Langer zgłosiła szwajcarskiej policji, że Polak zgwałcił ją w Gstaad w 1972 roku.

Herve Temime, adwokat Polańskiego, przekonuje, że wszystkie te zarzuty "są bezpodstawne".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy