Oscary 2020
Reklama

Oscary wciąż nie dla kobiet

​To prawda, w tym roku kobiety zdobyły najwięcej w historii nominacji do tej najsłynniejszej nagrody. Ale wciąż są powody do narzekania. "Miejmy nadzieję, że w końcu coś się zmieni" - mówi nominowana za rolę w "Małych kobietkach" Florence Pugh.

​To prawda, w tym roku kobiety zdobyły najwięcej w historii nominacji do tej najsłynniejszej nagrody. Ale wciąż są powody do narzekania. "Miejmy nadzieję, że w końcu coś się zmieni" - mówi nominowana za rolę w "Małych kobietkach" Florence Pugh.
Greta Gerwig ("Małe kobietki") nie otrzymała nominacji za reżyserię. Jej życiowy partner Noah Baumbach ("Historia małżeńska") stoi przed szansą na wygranie reżyserskiegoOscara. /GP/Star Max/GC Images /Getty Images

Mamy rok 2020, a Amerykańska Akademia Filmowa zdaje się wciąż tkwić przeszłości. Oczywiście, można pocieszać się tym, że coś się zmienia, bo jednak po raz pierwszy w historii oscarowej gali orkiestrą pokieruje kobieta - irlandzka dyrygentka Eimear Noone.

A jednak lista nominowanych do tegorocznego oscarowego wyścigu jest smutnym potwierdzeniem utrzymującej się od dekad tendencji lekceważenia kobiet. Bo choć statystycznie w tym roku nominacje dostało więcej pań niż kiedykolwiek - 62 kobiety, które stanowią 31,1 proc. wszystkich nominowanych twórców - to w najważniejszych kategoriach doceniono jednak wyłącznie mężczyzn.

Reklama

Szczególnie rozczarowujące okazało się pominięcie Grety Gerwig przy nominacjach dla najlepszego reżysera. Brak wyróżnienia dla twórczyni dramatu "Małe kobietki" zdumiewa tym bardziej, że sam obraz powalczy o Oscara dla najlepszego filmu. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę liczącą 92 lata historię Oscarów, pominięcie Amerykanki nie powinno aż tak dziwić. W ciągu niespełna wieku wśród nominowanych reżyserów znalazło się zaledwie pięć kobiet. Nagrodę otrzymała tylko jedna - Kathryn Bigelow, twórczyni "The Hurt Locker. W pułapce wojny".

Problem obecności znikomej liczby pań dotyczy nie tylko grupy reżyserów i scenarzystów. Dość wspomnieć Hildur Gudnadottir, kompozytorkę muzyki do "Jokera", która jest dopiero siódmą w historii Oscarów kobietą nominowaną w tej kategorii.

I choć zjawisko to nie jest wyjątkowe, zdaje się, że w tym roku rozczarowuje bardziej. W 2020 roku, kiedy zauważalnie wzrosła świadomość w kwestiach związanych z dyskryminacją kobiet czy potrzebą większej różnorodności w przemyśle rozrywkowym - tak pod względem płci, jak i rasy - Amerykańska Akademia Filmowa zamiast iść z duchem czasu, przesypia przełomowy moment.

Warto wspomnieć, że nominowana w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa Cynthia Erivo jest jedyną czarnoskórą kobietą wśród nominowanych. Znacząca w tym kontekście jest rola, za którą została wyróżniona. W filmie "Harrier" gra ona Harriet Tubman. Niewolnicę, która została abolicjonistką i symbolem walki o prawa człowieka.

Pominięte zostały również stworzone przez kobiety obrazy, które otrzymały doskonałe recenzje i znalazły się w rankingach najlepszych produkcji minionego roku. Dość wspomnieć "Kłamstewko" Lulu Wang, "Ślicznotki" Lorene Scafarii, "Portret kobiety w ogniu" Celine Sciammy, czy "Cóż za piękny dzień" Marielle Heller. "To smutne... Sam fakt, że w ubiegłym roku mieliśmy więcej scenarzystek i reżyserek niż kiedykolwiek, a wciąż ich praca nie jest doceniana. Ale na szczęście mówimy o tym i miejmy nadzieję, że w końcu coś się zmieni" - stwierdziła w rozmowie z BBC News nominowana do Oscara za rolę w "Małych kobietkach" Florence Pugh.

Podobną opinię na ten temat mają krytycy, według których zlekceważenie kobiet w oscarowym wyścigu jest dla Akademii krokiem wstecz. "Uważam to za bardzo zniechęcające. Tym bardziej że widziałam w 2019 roku więcej inspirujących filmów zrealizowanych przez kobiety, niż w jakimkolwiek innym roku. Mam nadzieję, że nie zdemobilizuje to kobiet filmowców" - zauważa w rozmowie z "Reality Check" krytyczka filmowa Larushka Ivan-Zadeh.

Dlaczego kobiety nie są dopuszczane do finału rozgrywek, musząc wciąż czekać na swoją kolej na ławce rezerwowych? Według magazynu "Time" odpowiedź jest bardzo prosta - niewielka liczba pań wśród nominowanych wynika z tego, że członkowie przyznającej Oscary Amerykańskiej Akademii Filmowej to w większości mężczyźni. Aby coś się zmieniło, potrzeba zatem zmian systemowych. Może wówczas Akademia dostrzeże kobiecą perspektywę, konsekwentnie ignorowaną od 92 lat.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2020
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy