Oscary 2011
Reklama

Gwiazdy na oscarowym bankiecie

Na uroczystym bankiecie przygotowanym przez Akademię dla gwiazd nominowanych do Oscara pojawiła się rekordowa ilość gości. Do hotelu Beverly Hilton w poniedziałek (7 lutego) przybyło 147 ze 190 nominowanych gwiazd.

"Organizatorzy używają tych samych podnoszonych platform, co w zeszłym roku, mimo że obecnie pojawiło się dużo więcej osób" - protestował jeden z uczestników imprezy. "Jak oni zamierzają zmieścić tam wszystkich ludzi, którzy się zjawili?".

Jednak kiedy tuziny kamer zostały usunięte z drogi, wszystkie gwiazdy zgromadziły się na platformie niczym nerwowe nastolatki pozujące do licealnego grupowego zdjęcia. Po zadość uczynieniu corocznej ceremonii, twórcy ustawili się w kolejce, by jeden za drugim odebrać nominację od dyrektora amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, Toma Sheraka.

Reklama

Niektórzy z nich, umieszczeni na najbardziej oddalonej od sceny platformie, zamiast przeciskać się przez tłum, zdecydowali się przeskoczyć na podłogę. Kolejka kurczyła się jednak bardzo szybko. Kilka gwiazd omal nie przeoczyło sygnału dawanego przez fotografa, który mógł uwiecznić na scenie ich uścisk dłoni z Tomem Sherakiem. Dyrektor jednak nie pozwolił nikomu opuścić sceny, póki każde zdjęcie nie zostało wykonane.

Podczas odczytywania niektórych nazwisk na sali rozlegały się głośne okrzyki. Wiwatów nie pozbawiono m.in. Colina Firtha i Geoffreya Rusha ("Jak zostać królem"), Marka Wahlberga i Melissę Leo ("The Fighter"), Johna Hawkesa i Debrę Granik ("Do szpiku kości") oraz Christophera Nolana ("Incepcja"). Według niektórych najgłośniej oklaskiwana była Melissa Leo, prawdopodobnie ze względu na kontrowersje związane z reklamą, w której wzięła udział w zeszłym tygodniu.

Lepiej przyjęto na scenie Annetee Bening ("Wszystko w porządku") niż jej młodszą rywalkę w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa - Natalie Portman ("Czarny łabędź").

Na bankiecie nie pojawili się m.in. tylko Christian Bale, który obecnie kręci film w Chinach o masakrze w 1937 roku oraz producent Scott Rudin, nominowany za "The Social Network" i "Prawdziwe męstwo", który ma zapalenie płuc.

Bruce Cohen i Don Mischer, którzy przygotowują transmisję 83.ceremonii wręczania nagród, zdradzili m.in, że zaprosili na galę chór składający się z sześćdziesięciu pięciu uczniów piątej klasy z Public School 22 na Staten Island. Podróż dzieci do Hollywood ma zostać udokumentowana w 90-minutowym filmie, który będzie wyświetlony przed ceremonią w stacji ABC. W celu ocieplenia atmosfery gali Cohen i Mischer zamierzają także zaprosić do Hollywood swoje mamy i zrealizować alternatywny "Mominees Show".

Wszyscy nominowani zostali także poproszeni o zwerbowanie swoich mam do aktywnego używania Twittera. Producenci nie omieszkali także pouczyć nominowanych o odpowiednim zachowaniu się podczas gali. Pierwsza zasada savoir-vivre'u na scenie brzmi: "Nie czytaj listy osób, którym dziękujesz".

"Kiedy nagrodzeni zaczynają swoją litanię podziękowań, my momentalnie tracimy tysiące widzów - ostrzegał Mischer jowialnym tonem - Można to zmierzyć! Wszyscy będą mogli dziękować do woli za kulisami przed Thank You Cam. Na scenie każdy będzie mógł przebywać tylko czterdzieści pięć sekund".

Tom Hanks (niezwykle młodo wyglądający na przygotowanym dla uczestników bankietu wideo) zachęcał do korzystania z dobrej zabawy. Przypomniał także, że spontaniczność wymaga przygotowania, "radzi więc zapamiętać coś godnego pamiętania" - coś wartego wygłoszenia w ciągu czterdziestu pięciu sekund w Kodak Theatre w Hollywood 27 lutego 2011 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bankiety | 'Gwiazdy' | Oscary | bankiet | nominowani
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy