Oscary 2011
Reklama

"Czarna owca" Oscarów

Film Darrena Aronfosky'ego "Czarny łabędź" to jeden z faworytów tegorocznych Oscarów. Thriller psychologiczny otrzymał pięć nominacji, jednak wielkim przegrany ceremonii okazał się kompozytor muzyki do obrazu z Natalie Portman w głównej roli, Clint Mansell.

47-letni brytyjski kompozytor został zdyskwalifikowany, ponieważ wykorzystał istniejącą już muzykę Piotra Czajkowskiego z "Jeziora Łabędziego". Szkoda, bo Mansell zupełnie odmienił dzieło rosyjskiego kompozytora, tworząc jeden z najpiękniejszych i najbardziej przejmujących elementów filmu Aronofsky'ego.

"Zrobiło się sporo szumu wokół tej dyskwalifikacji, jest to pocieszające. Oznacza to, że wielu sądziło, że miałem szansę na Oscara. Jednak niczego innego się nie spodziewałem. Chciałem zbudować tę ścieżkę na kompozycjach Czajkowskiego, ponieważ ma to najwyższy artystyczny i intelektualny sens" - wyjaśnia Mansell.

Reklama

Przez ostatnie dziesięć lat Mansell był dla Aronofsky'ego tym, kim Bernard Herrmann, autor muzyki do "Psychozy", dla Hitchcocka. Spec od budowania muzycznego napięcia zadebiutował wraz z reżyserem w filmie "Pi".

Następnym dziełem, jakie stworzył była ścieżka do "Requiem dla snu", dzięki której artysta zdobył wielki rozgłos. Kompozycje, które napisał do tego filmu pojawiały się również w ekranizacji powieści Tolkiena "Władca pierścieni". Najbardziej znaną wersją jest "Requiem for a Tower", stworzona na potrzeby zwiastuna do drugiej części trylogii Petera Jacksona.

"Pracowałem nad filmami, w których ludzie prosili mnie o skomponowanie bardziej neutralnej muzyki, albo mówili, że najlepsza ścieżka dźwiękowa to taka, której odbiorca nie zauważa" - opowiada Mansell.

"Spędziłem nad tym zbyt wiele czasu, żeby nikt tego nie zauważył..." - dodaje.

W filmie "Czarny łabędź" Mansell po raz pierwszy opierał się na cudzej muzyce. Swoją pracę postrzegał, jako próbę "dekonstrukcji i rekonstrukcji 'Jeziora łabędziego' na potrzeby współczesnej muzyki filmowej". Aby lepiej poznać nastrój nie tylko kompozycji Czajkowskiego, ale i okoliczności, w jakich one powstawały, Mansell zgłębił życiorys rosyjskiego kompozytora.

"Istnieją pewne obszary, w których nasze drogi się ze sobą krzyżują. Lubił pić i miał skłonności do okazjonalnego popadania w depresję, wiedziałem, że to zapowiedź dobrej współpracy - spotkanie bratnich dusz na przestrzeni wieków" - żartował Mansell.

Jak się okazało nawet "rekonstrukcja i dekonstrukcja" klasyki wymagała wiele pracy. Mansell musiał skopiować oryginalne zapisy kompozycji Czajkowskiego do swojego komputera, żeby móc później z nimi eksperymentować.

"'Jezioro łabędzie' jest całkiem energiczne, żywe - prawie jak niemy film, opowiada ci wszystko, co się dzieje. Dla współczesnej muzyki filmowej, byłoby to dość melodramatyczne. Dlatego należało znaleźć dźwięki, które korespondowały z tym, co dzieje się na filmie, a następnie poeksperymentować z nimi" - opowiada kompozytor.

Przeczytaj recenzję filmu "Czarny łabędź" na stronach INTERIA.PL!

Mimo braku klasycznego wykształcenia muzycznego, majsterkowanie przy muzyce rosyjskiego kompozytora nie onieśmielało go.

"Nie czułem się zdenerwowany. Czajkowski nie stał nade mną" - żartuje Mansell.

"Nie ma w tym dużej dawki arogancji. To idzie raczej w parze z podejściem Darrena do robienia filmów, które opiera się na tym, że nic nie jest święte" - wyjaśnia.

"Myślę, że gdyby Czajkowski to usłyszał powiedziałby, że wykonaliśmy bardzo dobrą robotę" - dodaje.

Zobacz zwiastun filmu Darrena Aronofsky'ego:


Zobacz nasz raport specjalny Oscary 2011!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy