Mobbing w szkołach aktorskich
Reklama

​Będzie postępowanie w sprawie oskarżeń o przemoc w Szkole Filmowej

Władze Szkoły Filmowej w Łodzi wszczęły w czwartek postępowanie antymobbingowe i antydyskryminacyjne w związku z oskarżeniami o stosowanie przez jej pedagogów przemocy słownej i fizycznej wobec studentów. Zarzuty upubliczniła absolwentka uczelni aktorka Anna Paliga.

Władze Szkoły Filmowej w Łodzi wszczęły w czwartek postępowanie antymobbingowe i antydyskryminacyjne w związku z oskarżeniami o stosowanie przez jej pedagogów przemocy słownej i fizycznej wobec studentów. Zarzuty upubliczniła absolwentka uczelni aktorka Anna Paliga.
Budynek łódzkiej Szkoły Filmowej /Piotr Kamionka /Reporter

Oskarżenia o nadużycia i przemoc stosowaną wobec studentów przedstawiła we wtorek na tzw. małej radzie programowej uczelni aktorka Anna Paliga. Z nazwiska wymieniła pedagogów Szkoły Filmowej, w tym jej byłego rektora, którzy podczas pracy z przyszłymi aktorami mieli dopuszczać się aktów przemocy słownej i fizycznej.

"Byliśmy bardzo poruszeni, gdy Ania, która jest już absolwentką naszej szkoły, przedstawiła na radzie programowej swoje stanowisko dotyczące nadużyć wobec studentów; wytoczyła naprawdę ciężkie działa. Tego wystąpienia wysłuchała m.in. pełnomocniczka rektora ds. przeciwdziałania dyskryminacji Monika Żelazowska, która od momentu jego upublicznienia jest w stałym kontakcie z Anią Paligą i wspiera ją" - powiedział PAP Krzysztof Brzezowski z Biura Promocji łódzkiej Szkoły Filmowej.

Swoje wystąpienie Paliga opublikowała także w mediach społecznościowych. Zarzuciła w nim uczelni, że nie zapewnia studentom poczucia bezpieczeństwa i zasad etyki. "Absolwenci nie wiedzą, jakie są ich prawa jako aktorów, jak można bronić się przed mobbingiem, wykorzystaniem seksualnym na planie, a przemocowe przekraczanie swoich granic psychicznych i fizycznych uważają za niezbywalną część zawodu" - podkreśliła.

"Na wydziale aktorskim panuje absurdalne i niszczące przekonanie, że młodych należy 'łamać' i 'przyzwyczajać do zaciskania zębów', a także, że doświadczanie przemocy pomoże im w zostaniu lepszymi aktorami. Studenci, wychodząc do świata profesjonalnych planów filmowych, nie są przygotowani na stawianie oporu manipulacjom i zastraszaniu. To prowadzi do kontuzji, frustracji, zaburzeń odżywiania, załamań nerwowych" - napisała absolwentka łódzkiej Szkoły Filmowej.

Reklama

Paliga przytoczyła szereg przykładów nadużyć, które - w jej opinii - z pewnością dotarły do władz wydziału bądź uczelni i z premedytacją zostały "zamiecione pod dywan".

Wykładowca przedmiotu "elementarne zadania aktorskie" na I roku, niezadowolony z pracy jednego ze studentów, miał podczas zajęć rzucić w całą grupę krzesłem, które wybiło dziurę w suficie. Później wielokrotnie deprecjonował pracę tego studenta, wmawiając mu, że do niczego się nie nadaje i nigdy nie zostanie aktorem.

Z kolei podczas zajęć na III roku inny wykładowca uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew. Miał to zrobić po to, by pokazać jej partnerowi, że "tak powinien to zagrać". Paliga opisała także profesora, który pogryzł studentkę na oczach całej grupy, "po to żeby pokazać drugiemu studentowi, jak gra się pożądanie" oraz wykładowczynię, która zmusiła studentkę do rozebrania się w trakcie egzaminu.

Wśród oskarżanych o niewłaściwe zachowania znalazł się również b. rektor łódzkiej Szkoły Filmowej Mariusz Grzegorzek, pod którego kierunkiem Paliga pracowała nad spektaklem dyplomowym. Młoda aktorka wspomina, że miał niemalże codziennie przez okres trwania prób wpadać w furię i nazywać ją "pierdoloną szmatą, kurwą"; miał poniżać także innych studentów i pracowników technicznych.


Gdy studentka poskarżyła się na zachowania reżysera prorektorowi Michałowi Staszczakowi, ten miał nakazać jej zaciśnięcie zębów i orzec, że "jest zbyt miękka na ten zawód", co dla młodej aktorki zakończyło się załamaniem nerwowym i koniecznością poddania się leczeniu.

"Nieograniczona władza, którą profesorowie mają nad nami - wybrańcami, którzy długo przygotowywali się, by dostać się do Szkoły Marzeń i którzy w każdym momencie mogą zostać z niej wydaleni za sprawą kaprysu wykładowcy - ta władza powoduje, że przemoc nie jest zgłaszana, a sprawcy nie zostają ukarani. Od pierwszych dni na uczelni wyższe lata opowiadają o takich zachowaniach jak o normie, z którą należy się pogodzić, bo 'tak było, tak będzie. I tak kiedyś było jeszcze gorzej'. To sprawia, że przemocowi wykładowcy są bezkarni" - zaznaczyła Paliga.

W związku z wystąpieniem aktorki w poniedziałek na uczelni zbierze się komisja antydyskryminacyjna, w której zasiadają zarówno przedstawiciele studentów, jak i kadry pedagogicznej.

"To najbliższy termin, w którym można zorganizować takie spotkanie, bo uczelnia pracuje w trybie zdalnym. Na pewno wysłuchane zostaną wszystkie strony tego konfliktu. W zależności od stanowiska komisji podjęte zostaną dalsze kroki" - zaznaczył Brzezowski.


Do zarzutów wysuniętych przez aktorkę odniósł się w mediach lokalnych b. rektor Szkoły Filmowej. Grzegorzek zdecydowanie zaprzeczył, by używał wulgarnych określeń w stosunku do swoich studentek i studentów. Jego zdaniem opisana sytuacja nie miała miejsca, aczkolwiek przyznał, że bywa osobą "intensywną w wyrazie, konfrontacyjną" i zdarza mu się wywoływać czasem "emocjonalną niewygodę", której celem jest "twórcze uruchomienie".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy