Gdynia 2012
Reklama

Gdynia na finiszu. Dla kogo Złote Lwy?

"Obława" Marcina Krzyształowicza, "Jesteś bogiem" Leszka Dawida, "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego oraz "W ciemności" Agnieszki Holland to obrazy, które mają szansę na Złote Lwy Gdynia Film Festival. Werdykt jury poznamy już dziś wieczorem.

Poziom tegorocznego Konkursu Głównego rozczarował wszystkich dziennikarzy. Zwracano nie tylko uwagę na małą liczbę dopuszczonych do walki o Złote Lwy tytułów, utyskiwano też na jakość produkcji mających być wizytówką polskiego kina. Paradoksem kończącej się dziś imprezy było towarzyszące wielu uczestnikom poczucie, że festiwal w zasadzie zakończył się już na półmetku bieżącej edycji. Część obrazów, które miały bić się o Złote Lwy, znane było widowni już od kilku miesięcy dzięki kinowej dystrybucji; resztę można było zobaczyć wcześniej na festiwalach w Koszalinie i Krakowie. Zanim do grona konkursowych filmów dołączyło "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego, liczba premier w Konkursie Głównym wynosiła mizerne 5 tytułów.

Reklama

Efektem takiego rozłożenia proporcji jest naturalne zapominanie o tytułach znanych już z ekranów kin. Dlatego tak niewiele mówiło się w Gdyni o zdecydowanym faworycie - "W ciemności" Agnieszki Holland, z tego też powodu pomijało się też w festiwalowych prognozach "Sponsoring" Małgorzaty Szumowskiej (obie reżyserki nie pojawiły się zresztą w Gdyni). Obydwa wspominane filmy to jednak niemal pewniaki, jeśli idzie o aktorskie wyróżnienia. Robert Więckiewicz ("W ciemności") to główny kandydat do triumfu w kategorii pierwszoplanowej roli męskiej, wśród aktorek konkurencji najprawdopodobniej nie będzie miała gwiazda "Sponsoringu" Juliette Binoche.

Ciekawych ról kobiecych było w tym roku jak na lekarstwo. Co prawda zarówno "Dzień kobiet" Marii Sadowskiej, jak i "W sypialni" Tomasza Wasilewskiego skoncentrowane są wokół żeńskich protagonistek, jednak zarówno Katarzyna Kwiatkowska, jak i Katarzyna Herman wybijają się na pierwszy plan głównie ilością czasu spędzonego przed kamerą (obecność obydwu tytułów w Konkursie Głównym wzbudziło zaś uzasadnione wątpliwości). Jest jeszcze Agnieszka Grochowska w "Bez wstydu", w którym wciela się w postać kobiety utrzymującej erotyczną relację ze swym bratem, jednak o wiele bardziej prawdopodobna byłaby nagroda za jej drugoplanową rolę w filmie "W ciemności". Jeśli zaś mowa o mistrzyniach drugiego planu, jedną z jej najpoważniejszych konkurentek może być Joanna Kulig, która w "Sponsoringu" zbudowała odważną obyczajowo kreację studentki, zarabiającej na utrzymanie jako luksusowa call-girl.

O wiele bardziej zacięta rywalizacja czeka panów. Tradycyjnie największym konkurentem Roberta Więckiewicza wydaje się być Marcin Dorociński, który w "Obławie" stylistycznie powtarza kreację z "Róży" Wojtka Smarzowskiego, za którą rok temu otrzymał Złote Lwy. Największym aktorskim odkryciem festiwalu jest jednak Marcin Kowalczyk - rewelacyjny Magik z filmowej biografii Paktofoniki "Jesteś bogiem". Jeśli nie uda mu się zgarnąć głównej nagrody, niemal pewne jest, że otrzyma wyróżnienie za najlepszy aktorski debiut (nie zdziwię się jednak, jeśli jury uhonoruje specjalną nagrodą całą trójkę aktorów wcielających się w członków Paktofoniki). Konkurencji wśród aktorskich debiutantów Kowalczyk nie ma żadnej.

O wiele trudniej wytypować kandydata do nagrody dla najlepszego aktora drugoplanowego. Zarówno Arkadiusz Jakubik w roli menedżera Paktofoniki ("Jesteś bogiem"), jak i Maciej Stuhr w zaskakującej dla siebie roli schwarzcharakteru w "Obławie" Marcina Krzyształowicza wydają się poważnymi pretendentami do Złotych Lwów. Ale ponad przeciętność wybija się tu więcej kreacji: Piotr Głowacki jako bezwzględny ubek w "80 milionach", Michał Urbaniak w roli muzyka-alkoholika, na którego barkach trzyma się jakoś "Mój rower" Piotra Trzaskalskiego, wreszcie Eryk Lubos w kreacji bezwzględnego karierowicza w "Dniu kobiet".

Pozostaje kwestia głównej nagrody. Moimi faworytami pozostają dwa obrazy: "Jesteś bogiem" Leszka Dawida i "Obława" Marcina Krzyształowicza. Pierwszy za odwagę opowiedzenia współczesnej, opartej na faktach historii (jedyną muzyczną biografią ostatnich lat pozostaje niezmiennie "Skazany na bluesa" Jana Kidawy-Błońskiego), drugi - za niespotykaną w polskim kinie formalną dyscyplinę; śmiem twierdzić, że to najlepiej zrobiony film z całej konkursowej stawki. Najprawdopodobniej Złote Lwy powędrują jednak do któregoś z drugiej pary branych pod rozwagę tytułów - za "W ciemności" oraz "Pokłosiem" przemawia pozafilmowy kontekst. To bowiem filmy, które są czymś więcej niż tylko kinematograficznymi dziełami, stanowią też awers i rewers tej samej historycznej monety. Jeśli jury wybierać będzie między Holland a Pasikowskim, decyzja o wręczeniu Złotych Lwów stanie się politycznym wyborem.

"Obława" czy "Jesteś bogiem"? "W ciemności" kontra "Pokłosie". Przeczytaj recenzje filmów walczących o Złote Lwy!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pokłosie | ciemności | Gdynia Film Festival | Złote Lwy | Lew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy