Gdynia 2011
Reklama

Dziennikarze chwalą "Różę"

Wstrząsający, głęboko zapadający w pamięć - tak nowy film Wojciecha Smarzowskiego "Róża" ocenili dziennikarze. Obraz, pokazany w czwartek, 9 czerwca, na festiwalu w Gdyni, zebrał wiele pochwał.

Akcja filmu rozgrywa się w latach 1945-46 na Mazurach, na terenie starego pogranicza polsko-pruskiego.

Po zakończeniu II wojny światowej Mazury - w XIX wieku i w pierwszej połowie wieku XX poddawane silnemu naciskowi germanizacyjnemu - zostają włączone do Polski. Rozpoczyna się proces repolonizacji miejscowej ludności. Mazurzy, którzy czują się Niemcami, zaczynają wyjeżdżać do Niemiec. Jeśli chcą zostać, mają posługiwać się językiem polskim. W domostwach Mazurów osiedlają się nowi mieszkańcy, wśród nich polscy repatrianci ze wschodu i osadnicy z Mazowsza.

Reklama

Latem 1945 roku na teren Mazur dociera Tadeusz, były żołnierz AK, któremu wojna odebrała wszystko. Mężczyzna przybywa do domu Róży, Mazurki władającej językiem niemieckim i polskim, wdowy po niemieckim żołnierzu.

Tadeusz poznaje dramatyczną historię życia kobiety. W czasie wojny Róża była brutalnie gwałcona przez żołnierzy. W jej gospodarstwie sowieci urządzili siedzibę swojego miejscowego dowództwa. Różę traktowali jak nałożnicę. Po wojnie dramat kobiety trwa nadal - Róża jest odrzucana przez osadników napływających na Mazury, ponieważ uważają ją oni za Niemkę. Między Różą i Tadeuszem, który staje w obronie kobiety, rodzi się uczucie.

W "Róży" - która jest jedną z 12 produkcji walczących o tegoroczne Złote Lwy w Gdyni - wystąpili: Marcin Dorociński, Agata Kulesza, Marian Dziędziel, Eryk Lubos, Kinga Preis i Jacek Braciak.

Smarzowski zrealizował "Różę" według scenariusza Michała Szczerbica. Jak tłumaczył na czwartkowej konferencji w Gdyni, pragnął przede wszystkim nakręcić historię o miłości, a na Mazury trafił przypadkiem.

"Urzekł mnie scenariusz, który otrzymałem" - opowiadał.

"Róża" zebrała wiele pochwał. "Poruszający", "wstrząsający", "znakomity", "film, który na długo zapadnie widzom w pamięć" - takie opinie formułowali dziennikarze.

"Uważam, że to najlepszy film tego festiwalu" - ocenił krytyk Wojciech Kałużyński.

"Smarzowski twierdzi, że pragnął zrealizować film o miłości. Ja w to nie wierzę i widzowie też nie powinni wierzyć. Smarzowski chciał zrobić film o naszej historii, 'w poprzek' naszego dobrego samopoczucia. Powstał film o tym, jak repolonizowaliśmy Mazury, przy pomocy Armii Czerwonej. Nie jest to obraz dla nas miły" - podkreślił Kałużyński.

Krytyk zwrócił uwagę na brutalne sceny pojawiające się w filmie, przedstawiające np. zbiorowe gwałty.

"Smarzowski ma nieprawdopodobną umiejętność ukazywania okrucieństwa i przemocy w sposób nie oswojony żadną filmową konwencją" - ocenił Kałużyński.

Jak zapowiedział producent filmu, Włodzimierz Niderhaus, kinowa premiera "Róży" odbędzie się w styczniu.

36. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni trwa od poniedziałku, 6 czerwca, zakończy się w sobotę, 11 czerwca. O tegoroczne Złote Lwy dla najlepszego polskiego filmu walczy 12 tytułów, oprócz "Róży", m.in. "Ki" Leszka Dawida", "Lęk wysokości" Bartosza Konopki i "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego.

Zobacz nasz raport specjalny GDYNIA 2011!

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy