Era Nowe Horyzonty 2008
Reklama

Nyman - człowiek z fortepianem

Pierwszy koncert Michela Nymana za nami. Dziś wieczorem w Operze Wrocławskiej jego zespół zagra jeszcze do niemego filmu "Człowiek z kamerą" Dżigi Wiertowa.

W rozmowie z gazetą festiwalową Nyman przyznał, że w gruncie rzeczy jest "polskim kompozytorem".

- Moi dziadkowie byli z Polski. Rodzice taty spod Częstochowy, mamy - gdzieś z Galicji - przyznał Nyman.

- Sam byłem w Polsce już kilka razy, znam wielu waszych kompozytorów, na przykład Zygmunta Krauze albo Henryka Mikołaja Góreckiego - dodał.

Autor kompozycji do takich filmów, jak "Fortepian" Jane Campion, czy wielu produkcji Petera Greenawaya przyznał, że lubi gdy jego muzyka uznawana jest autonomiczną.

- Jestem przecież kompozytorem, a nie służącym reżysera i chcę, żeby moja muzyka była słyszana - mówił Nyman.

Reklama

Przez 17 lat współpracował z twórcą "Zet i dwa zera" czy "Pillow Book". Jednak spotkanie dwóch tak silnych i bezkompromisowych artystów musiało doprowadzić do czołowego zderzenia. Panowie rozstali się z hukiem i dziś niechętnie o sobie opowiadają. Według Nymana to właśnie jego kompozycje zagwarantowały sukces produkcji Greenawaya. Po zakończeniu współpracy nie widział już żadnego filmu angielskiego reżysera.

- Nie interesuje mnie to - krótko podsumowuje kompozytor.

Kilka lat temu stworzył muzykę do filmu "Jestem" Doroty Kędzierzawskiej. Od tej pory poświęcił się już muzyce klasycznej i operze.

Wczoraj wieczorem artysta z zespołem Michael Nyman Band zaprezentował utwory z płyty "The Lustful Sonnets" i "Mozart 252".

Dziś o 19.00 w Operze Wrocławskiej "Człowiek z kamerą" z muzyką na żywo w wykonaniu zespołu Nymana. Film Dżigi Wiertowa z 1929 roku do dziś uznawany jest za bardzo interesujący dokumentalny eksperyment, próba oddania rytmu życia wielkiego miasta i jego mieszkańców.

- Sam film jest ciekawy, zachował aktualność, mimo że powstał dobre kilkadziesiąt lat temu - mówił Nymana. - Ciekawa jest też sytuacja grania do filmu na żywo, kiedy splata się energia płynąca z ekranu z tą, która emanuje od muzyków stojących przed nim - dodał.

Czy tą energię uda się wytworzyć Nymanowi, okaże się niedługo.

Martyna Olszowska, Wrocław

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy