Reklama

"Zdarzenie": WIZUALNA STRONA FILMU

Podobnie jak w przypadku poprzednich filmów M. Night Shyamalan od początku miał określoną wizję tego, jak powinno wyglądać ZDARZENIE. Dysponując gronem doświadczonych współpracowników, z których część - jak operator Tak Fujimoto, kostiumolog Betsy Heimann czy kompozytor James Newton Howard - już z nim pracowała, część zaś, jak scenografka Jeannine Opperwall, jeszcze go nie znała, przedstawił swoje założenia wyjściowe: prostota powinna być kluczem do ukazania dziwnego piękna lęku i przerażenia.

"Zależy mi na stylu naturalistycznego thrillera, nawet staroświeckiego, sprzed epoki tych wszystkich gadżetów i komputerów, kiedy wszystko zasadzało się na stylu narracji - mówi. - Kiedy zastanawialiśmy się, jak wyglądałby nasz film bez tych nowych udoskonaleń, przyszło nam do głowy porównanie z paranoicznymi horrorami z lat 50. XX wieku".

Reklama

Skoro ZDARZENIE opowiada o nagłym i drastycznym zwróceniu się natury przeciwko człowiekowi, jego realizacja musi oprzeć się na naturze. Na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć Shyamalan zebrał ekipę i powiedział: "To będzie dla wszystkich film inny niż zazwyczaj, w jakimś sensie film drogi. Ponad 85 proc. zdjęć realizujemy w plenerach i wszystko zależy od współpracy z Matką Naturą. Jesteśmy od niej zależni".

I tak było. Ekipa pracowała zgodnie z pogodą i krajobrazem, co wpłynęło na ostateczny kształt filmu. Jak zauważa wielokrotnie nominowana do Oscara scenografka Jeannine Oppewall, która chodziła do szkoły w Pensylwanii: "Sądzę, że wielu z nas ma instynktowne wyczucie, jak wykorzystać otoczenie i jak ważne jest wykreowanie prawdopodobnego tła podróży Elliota i Almy z Filadelfii na wieś. Dla mnie to miejsce mojej młodości i reaguję bardzo emocjonalnie, podobnie jak Night, który się tu wychowywał".

Zdjęcia zaczęły się 6 sierpnia 2007 roku, dokładnie w dziewiątą rocznicę rozpoczęcia produkcji "Szóstego zmysłu". Realizowane chronologicznie zdjęcia trwały 44 dni i charakteryzowały się ostrym tempem pracy, zmienianiem miejsca co kilka dni w miarę jak akcja filmu przenosiła się z wielkiego miasta na wieś, co wyznaczała trajektoria ucieczki Elliota i Almy. Sposób realizacji miał oddawać stan psychiczny uciekinierów, który powinien udzielić się całej ekipie.

"Każdy plan to nowa przygoda - mówi Jose Rodriguez. - Cały czas byliśmy w podróży i na dobrą sprawę nie wiedzieliśmy co nas czeka na nowym miejscu. Sądzę, że to właśnie wyzwoliło w ludziach mnóstwo energii, bo wszystko zależało od sprawnego współdziałania. Nie było czasu na ociąganie się, co pomogło utrzymać aktorów i ekipę w stałym napięciu i gotowości. Sądzę, że to będzie widać na ekranie",

Wśród niewielu wnętrz, jakie wykorzystano w filmie, był charakterystyczny dworzec kolejowy na 30 Ulicy w Filadelfii, gdzie Elliot, Alma, Julian i Jess wśród tłumów innych podróżnych zaczynają swoją ucieczkę z miasta. Koleje zagwarantowały ekipie pełny dostęp do hal dworcowych i innych zabudowań, o ile zdjęcia nie będą zakłócać ruchu pociągów, toteż filmowcy byli podekscytowani możliwością kręcenia na drugim co do wielkości amerykańskim dworcu kolejowym o wystroju charakterystycznym dla stylu art deco lat 30. XX wieku. "To jeden z tych budynków godnych podziwiania ze względu na jego architekturę i funkcjonalność" - mówi Rodriguez.

Na stacji, podobnie jak w całym filmie, wiele zależało od statystów. Jak istotny to był element, niech świadczy fakt, że Shyamalan osobiście dobierał każdego statystę do zdjęć zbiorowych. Reżyserowi zależało na ukazaniu, że zagłada może dotknąć każdego z nas w dowolnym momencie jego życia, dlatego tak starannie dobierał ludzi - od babć poprzez potężnych przedsiębiorców aż do rolników, pozostawionych na łasce urażonej natury. zbuntowanych sił przyrody. "Ten wybór miał zdaniem Nighta dowodzić, że nasza fabułą dotyczy każdego człowieka z tłumu, że wszyscy z tłumu są godni uwagi, z jak wielu barw i odcieni składa się ludzkość" - mówi Mercer.

W sekwencji kolejowej napięcie rośnie z chwilą, kiedy ludzki żywioł opanował wagony. Punkt kulminacyjny następuje w chwili, gdy pociąg nieoczekiwanie zatrzymuje się w szczerym polu, pozostawiając pasażerów ich losowi. Aby nakręcić tę scenę wynajęto cztery wagony kolejowe od South Eastern Pennsylvania Railway.

Innym ważnym miejscem jest restauracja G-Lodge w małym Phoenixville w Pensylwanii, 50 km od Filadelfii, gdzie miejscowi i przyjezdni kryją się w nadziei, że niewidzialny morderca ich ominie. "Długo szukaliśmy takiego miejsca, dającego poczucie izolacji, wreszcie znaleźliśmy w postaci starego zajazdu z jak 20. czy 30. w Phoenixville" - mówi Mercer.

Jednakże większość filmu rozgrywa się na otwartej przestrzeni, gdzie nie widać żadnego zagrożenia - chociaż zagłada może nadejść w każdej chwili. Większość zdjęć w drugiej fazie filmu powstała na Walker Farm w Unionville, w stanie Pensylwania, której 650 hektarów zielonych pól i wzgórz okazało się doskonałym tłem dla będącego objawieniem finału ZDARZENIA.

Tutaj ekipa mogła spróbować zapanować nad niektórymi siłami natury, zwłaszcza wiatrem, będącym w filmie symbolem istnienia. "Wiatr jest jednym z bohaterów tego filmu - wyjaśnia Sam Mercer. - Musieliśmy go w jakiś sposób kontrolować, by raz był delikatny, innym razem znów nieoczekiwanie gwałtowny".

Zgodnie z intencją Shyamalana wiatr jest także nośnikiem potężnych sił kosmicznych, które mogą zwrócić się przeciwko ludzkości w sposób najprostszy z możliwych. Najpierw postawiono zadanie Steve'owi Creminowi i jego zespołowi efektów specjalnych, który miał znaleźć sposób na pokazanie rozmaitej siły wiatry - od lekkich podmuchów po niszczący huragan. Rozwiązaniem dla Cremina okazały się potężne wentylatory o średnicy do 6 metrów, napędzane silnikami samochodowymi, które mogły stworzyć daleko mocniejsze wrażenie niż klasyczne maszyny wywołujące wiatr. Następnie obraz został poprawiony cyfrowo przez Eda Hirsha, zaś Tod Maitland wyszukał w archiwach zestaw szczególnych odgłosów wiatru, którymi znacząco wzmocnił wrażenia wizualne.

"Realizm wiatru, uzyskany dzięki specjalistom od efektów specjalnych pomógł aktorom w zbudowaniu postaci, rzuconych w sam środek niezwykłych warunków" - mówi Rodriguez.

Ostatnia i zarazem najtrudniejsza scena rozgrywa się na farmie pani Jones, której właścicielka żyje w spartańskich warunkach daleko od reszty świata. Jeannine Oppewall znalazła dwustuletni dom na terenach Ridley Creek State Park - zaledwie 25 kilometrów od Filadelfii, ale wśród ściśle chronionych lasów i łąk - i zamieniła go w miejsce ponadczasowe. Dom został odłączony od elektryczności i pozbawiony wszelkich oznak nowoczesności, wzbogacony o ganek i okiennice. Obok założono sad i ogród, umożliwiające samotnej kobiecie hodowlę kur i królików. Wnętrze domu zastawiono starymi sprzętami, jakie wyszukano w okolicznych sklepach z antykami, począwszy od wielkiego łoża a na lampach naftowych, jedynych źródłach światła, skończywszy.

Także dźwięk w ZDARZENIU jest równie ważny dla Shyamalana jak strona wizualna filmu, toteż reżyser blisko współpracował z Tomem Maitlandem nad każdym odgłosem, który mógł mieć wpływ na publiczność. "M. Night Shyamalan ma niezwykłe jak na reżysera wyczucie dźwięku - mówi Maitland. - Szczegóły dotyczące dźwięku są zapisane już w scenariuszu, Shyamalan czuje, że zwłaszcza naturalne odgłosy doskonale budują napięcie i niemal stają się postaciami w filmie".

Równie dużą wagę reżyser przykłada do ścieżki dźwiękowej, o którą poprosił swego długoletniego współpracownika Jamesa Newtona Howarda, którego muzyka - w tym do "Osady" Shyamalana i do niedawnego "Michaela Claytona"- była kilkakrotnie nominowana do Oscara.

"Moja praca z Jamesem zawsze przebiega podobnie: daję mu scenariusz, rozmawiamy o nim, a on pisze muzykę na motywach postaci i przesłania filmu, nieczekając na gotowy obraz - mówi Shyamalan. - W ten sposób udaje się nam osiągnąć pełną harmonię. W przypadku ZDARZENIA rozmawialiśmy o kilku koncepcjach muzyki. Jedna sugerowała rodzaj "Bolera", gdzie muzyka stopniowo narasta aż do kulminacji filmu, porywając wszystkich jak wielka fala. Pomysł drugi polegał na stworzeniu partytury opartej na dysonansach i perkusji, czego w rodzaju oryginalnej "Planety małp". Takie dźwięki budują nastrój paniki i wywołują zachowanie sprzeczne z oczekiwanym. Ostatecznie, James napisał piękną muzykę, która prowadzi cały film. Na szczególną uwagę zasługuje temat wiolonczelowy, metafora ludzkich zmagań".

Po zakończeniu zdjęć Shyamalan skupił się na pracy z montażystą Conradem Buffem, laureata Oscara za montaż "Titanika". Obaj pracowali nad zachowaniem oryginalnej wizji Shyamalana, według której film powinien być zręczny i potoczysty. "Inspiracją powinna być oryginalna "Inwazja porywaczy ciał" - mówi reżyser - która trwała raptem 81 minut!".

Wydaje się , że od chwili, kiedy Shyamalan w trakcie podroży wpadł na pomysł ZDARZENIA, szybkie tempo zawsze było częścią tej historii.

"To był najłatwiejszy film, jaki do tej pory zrobiłem - mówi Shyamalan. - Wydaje mi się, że wynika to ze szczególnej struktury filmu, której podporządkowany jest każdy element filmu od początku do końca. Teraz pozostaje czekać, w jakim miejscu skali od 1 do 10 pod względem paniki i przerażenia zostaniemy umieszczeni".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zdarzenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy