Reklama

"Zaginiona": O PRODUKCJI

Utalentowany scenarzysta Allison Burnett ("Fame", "Smaki miłości") napisał scenariusz "Zaginionej" pod wpływem pomysłu, który zaszczepił mu producent Chris Salvaterra ("Spotkanie", "Fast Food Nation"). "Powiedział mi, że ma w głowie wizję dziewczyny zakopanej w ziemi w środku lasu" - wspomina Burnett. - "Nie wiedział, co miałoby wydarzyć się później, ale nie mógł się od niej uwolnić." Dni mijały, a Burnett czuł, że obraz, który przedstawił mu Salvaterra zagnieździł się w jego głowie na dobre. I zaczął pisać scenariusz do "Zaginionej".

Reklama

Zaczynając pracę nad scenariuszem, Burnett nie miał gwarancji, że film na jego podstawie w ogóle powstanie. "Napisałem ten scenariusz pod wpływem niezwykle intensywnego natchnienia" - mówi Burnett. - "Na początku nie miałem nawet szkieletu historii. Byłem równie zagubiony i zdezorientowany jak Jill, główna bohaterka naszego filmu. Budowałem tę historię krok po kroku, wiedząc, że jeśli nie zdołam jej sensownie skonstruować, publiczność nie będzie w stanie jej zrozumieć".

"Ponieważ od wielu lat współpracuję z Lakeshore Entertainment i mam dużo szacunku i sympatii do producentów, Toma Rosenberga i Gary'ego Lucchesi, czułem moralny obowiązek by właśnie im, jako pierwszym, zaproponować sfilmowanie mojego scenariusza" - kontynuuje opowieść Burnett. - "Dałem im dwudziestoczterogodzinną przewagę - mieli całą dobę na przeczytanie scenariusza, zanim zostanie przedstawiony innym." Scenariusz został dostarczony do Lakeshore Entertainment o 9:00, a niecałe dwie godziny później Tom Rosenberg zadzwonił do Burnetta z informacją, że są zdecydowani zrobić film na jego podstawie.

"Mocną stroną scenariusza "Zaginionej" jest to, że jego akcja jest osadzona w rzeczywistości" - mówi Rosenberg. - "Cała historia rozgrywa się w ciągu zaledwie jednego dnia, co przywodzi mi na myśl klasyczne filmy Alfreda Hitchcocka. A poza tym jest to bardzo dobry thriller, wiarygodny pod względem psychologicznym,

z wartką, trzymającą w napięciu akcją".

Gary Lucchesi z Lakeshore Entertainment wspomina, że razem z Tomem Rosenbergiem przeczytali scenariusz naprawdę szybko i równie błyskawicznie podjęli decyzję o produkcji filmu. "Pracowaliśmy ciężko nad produkcją "Zaginionej" - mówi Lucchesi. - "Nie była to pierwsza nasza współpraca z Allisonem Burnettem - wcześniej napisał wiele scenariuszy, które zrealizowaliśmy, jak na przykład: "Nieuchwytny", "Smaki miłości", czy "Miłość w Nowym Jorku". Proces powstawania niektórych filmów trwa całą wieczność, inne z kolei powstają szybko. Na szczęście "Zaginiona" była jednym z tych szybkich".

"Zaginiona" to opowieść o młodej kobiecie, która, mimo strachu i świadomości niebezpieczeństwa, znajduje odwagę by stawić czoła prześladowcy z przeszłości. "Jestem naprawdę dumny z tego, że film jest przerażający, choć prawie nie ma w nim przemocy. A jednak budzi autentyczną grozę".

Gdy scenariusz był już skończony, producenci zaczęli się zastanawiać komu powierzyć reżyserię filmu. Pomyśleli o Heitorze Dhalia ("? Deriva", "O Cheiro do Ralo"), cenionym reżyserze z Brazylii, którego Rosenberg i Lucchesi znali i podziwiali od lat. Nazywali go "brazylijskim Peterem Weirem", zauważając podobną do Weira wrażliwość w przedstawianiu bohaterów, którzy próbują się odnaleźć w trudnej sytuacji. Dhalia budził podziw producentów nie tylko ze względu na swoje zdolności artystyczne, ale także dlatego, że roztaczał wokół aurę spokoju i pewności siebie. "Heitor buduje duże poczucie bezpieczeństwa u aktorów, bardzo się otwierają pod jego wpływem" - mówi Lucchesi. - "Kiedy rozważaliśmy kandydatury różnych reżyserów do tego projektu, jego nazwisko spotkało się z ogólną aprobatą, mimo że nie miał w swoim dorobku thrillera podobnego do "Zaginionej".

"Scenariusz spodobał mi się już podczas pierwszego czytania" - opowiada Heitor Dhalia. - "Szczególnie ujęło mnie to, że odnalazłem w nim klimat klasycznych thrillerów z lat siedemdziesiątych, których bohaterowie zostają wciągnięci w splot nieoczekiwanych wydarzeń. Z kolei napięcie czasowe przypomina mi strukturę tragedii greckiej. Scenariusz jest zwarty, ma dobre tempo, wszystkie wątki są przedstawione jasno i szczegółowo - to wszystko sprawia, że łatwo wchodzi się w tę historię i kibicuje jej bohaterom".

Jednym z istotnych powodów, dla których Dhalia miał wielką ochotę zaangażować się w ten projekt był fakt, że głównym bohaterem filmu jest kobieta. W przeważającej większości przypadków to mężczyzna jest obsadzany w głównej roli w thrillerze. "Gdy centralną postacią jest kobieta, wprowadza to do filmu dużo świeżości, bo historia opowiedziana z kobiecej perspektywy wygląda po prostu inaczej" - mówi Dhalia. - "Kobieta, podejmując decyzje, w dużo większym stopniu kieruje się intuicją. Nasza bohaterka jest w dodatku postacią niejednoznaczną, pojawiają się wątpliwości, co do jej stabilności psychicznej, a to z kolei sprawia, że wszystko robi się jeszcze bardziej skomplikowane, bogate i ciekawe".

Bohaterka "Zaginionej", Jill, została porwana jakiś czas przed tym, nim ją poznajemy i teraz próbuje poskładać z powrotem swoje życie. Chociaż ciężko jest jej dojść do siebie po tym, co przeżyła, powoli, krok po kroku odbudowuje swój świat. Zaprasza siostrę, by zamieszkała razem z nią i podejmuje na nowo dawną pracę kelnerki. Pewnego dnia rano, po powrocie z nocnej zmiany, odkrywa, że jej siostra zniknęła i nabiera pewności, że porwał ją ten sam człowiek, z którego rąk sama uciekła rok wcześniej. Zbrodniarz powraca by zemścić się na swej niedoszłej ofierze.

Policja od początku kwestionuje jej zeznania, mając wątpliwości co do stanu umysłu Jill. Policjanci dobrze ją znają, ponieważ często zgłaszała się do nich ze swoimi teoriami dotyczącymi zaginionych lub zamordowanych osób, o których czytała w gazetach. Policjanci są nią zmęczeni, uważają, że marnuje ich czas i kompletnie nie wierzą w to, co ma do powiedzenia. Podobnie widzowie - niemalże do ostatnich minut filmu nie będą pewni, czy wszystko wydarzyło się naprawdę, czy tylko w wyobraźni Jill. Jedynie nowy policjant, detektyw Peter Hood (Wes Bentley) wierzy w historię Jill.

Mimo, że wszyscy koledzy z posterunku uważają Jill za wariatkę, Peter Hood nie traktuje jej lekceważąco. Młody policjant próbuje pomóc jej w odnalezieniu siostry, co z jednej strony jest spowodowane tym, że naprawdę uwierzył w podejrzenia Jill, a z drugiej wynika z tego, że się w niej zakochał. Ale czyż miłość nie jest ślepa?

Rosenberg i Lucchesi bardzo długo poszukiwali aktorki do roli Jill. Bez przerwy omawiali długą listę różnych osób, które były brane pod uwagę i cały czas w ich rozmowach powracało nazwisko Amandy Seyfried. "Widziałem film "Listy do Julii" z Amandą Seyfried w roli główej i uważam, że była w nim po prostu świetna" - mówi Lucchesi. - "W końcu złożyliśmy jej propozycję współpracy, a Amanda wyraziła zainteresowanie natychmiast po przeczytaniu scenariusza. To była wspaniała wiadomość, bo do roli Jill nadawała się, jak nikt inny".

Amanda Seyfried podkreśla, że na jej decyzję wpłynął przede wszystkim scenariusz. Zachwyciła ją złożoność fabuły, niesamowite zwroty akcji oraz dwuznaczność postaci, którą miała zagrać. "Scenariusz był po prostu świetny. Historia wciągnęła mnie bez reszty i, zaraz po po tym, jak ją przeczytałam miałam absolutną pewność, że chcę wystąpić w tym filmie" - mówi Seyfried. - "Silna i charyzmatyczna bohaterka rzadko występuje w thrillerze w głównej roli. Tym bardziej więc chciałam ją zagrać".

"Uwielbiam emocjonalną głębię, jaką posiada moja postać" - kontynuuje Seyfried. - "Jill potrafi odnaleźć w sobie siłę, by wziąć sprawy we własne ręce i walczyć o życie siostry, gdy policja pozostaje głucha na jej wołanie o pomoc".

Zgadzając się z tym, jak Amanda Seyfried opisuje swoją bohaterkę, Rosenberg dodaje, że aktorka miała ogromny twórczy wkład w wykreowanie tej skomplikowanej postaci. "W Lakeshore Entertainment przykładamy dużą wagę do każdej postaci w filmie i zawsze poszukujemy najlepszych aktorów" - mówi Rosenberg. - "Amanda była niewiarygodnie dobra. Zapraszając ją do naszego filmu wiedzieliśmy, że jest dobrą aktorką, ale naprawdę nie spodziewaliśmy się, że zagra tak doskonale.

W zasadzie cały film opiera się na jej postaci, a Amanda bez problemu udźwignęła to zadanie. Warto też dodać, że to osoba o wyjątkowej kulturze osobistej; sposób w jaki odnosiła się do każdej osoby na planie był bez zarzutu. Rzadko spotyka się ludzi w jej wieku, którzy mają tyle stylu, klasy i wyczucia, co ona".

Do tego zestawu pochwał dla Amandy Seyfried dołącza się także scenarzysta Allison Burnett: "Moim zdaniem Amanda to rasowa aktorka ukryta w ciele nastolatki o przepięknej twarzy. Gdy się ją zna, łatwo zauważyć, że jest osobą o skomplikowanym i bogatym życiu wewnętrznym, która robi wrażenie tajemniczej. Myślę, że te cechy były jej bardzo pomocne w konstruowaniu postaci Jill. Wyrazista i zarazem subtelna kreacja Amandy, wydobywająca wszelkie odcienie i niuanse postaci sprawiła, że widzowi ciężko będzie rozgryźć Jill. Amanda Seyfried to bez wątpienia wspaniała aktorka. Sądzę, że z czasem jej talent będzie jeszcze większy i bardziej widoczny, a Hollywood zachwyci się nim równie mocno, jak jej urodą. Byłem szczęśliwy, że zechciała przyjąć rolę w naszym filmie, bo jej gra jest absolutnie genialna".

Gary Lucchesi dodaje: "Kamera ją kocha. Gdy koncentruje się na jej twarzy, widać wszystkie emocje - siłę, niepokój, strach. Amanda gra tak, że widzowie będą śledzili historię w napięciu, chcąc za wszelką cenę dowiedzieć się jak się zakończy".

"Amanda jest niesamowitą aktorką" - mówi reżyser Heitor Dhalia. - "Zakochałem się w niej po obejrzeniu musicalu "Mamma Mia!". Była taka świetlista, a zarazem bardzo charyzmatyczna. Doskonale pasowała do charakteru postaci Jill, między innymi dlatego, że ma w sobie coś, co sprawia, że z miejsca czuje się do niej sympatię. Wspaniale było mieć na planie aktorkę o tak dużym talencie dramatycznym, która ma w dodatku ciekawą i wyrazistą osobowość".

Firma Lakeshore Entertainment słynie w branży z tego, że potrafi doskonale dobrać aktorów do ról w swoich filmach. "Zawsze walczymy o najlepszych" - mówi Rosenberg. - "Gdy ujawniamy informację o castingu, bardzo często aktorzy sami się do nas zgłaszają. Tak też było w przypadku Wesa Bentleya ("Rites of Passage", "American Beauty"). Wes chciał zagrać rolę detektywa Petera Hooda i świetnie się stało, że właśnie on ją dostał, bo zagrał naprawdę cudownie".

Bentley przyznaje, że zawsze chciał pracować z producentami Tomem Rosenbergiem i Garym Lucchesi. Wyjawia też inny powód, dla którego chciał zagrać w "Zaginionej": "To był scenariusz. Bardzo istotnym elementem thrillera są dialogi - powinny być mądre, zgrabne, a czasami dowcipne. Wszystko to można znaleźć w scenariuszu Allisona Burnetta."

Detektywa Petera Hooda poznajemy, gdy Jill przychodzi na posterunek policyjny, by złożyć zeznania w związku z zaginięciem swojej siostry. Wszyscy inni policjanci znają Jill z jej poprzednich wizyt i mają wyrobione opinie na jej temat. Peter Hood to nowy członek zespołu. Pracuje na posterunku od zaledwie kilku dni i historię Jill słyszy po raz pierwszy.

"Detektyw Hood okazuje Jill zrozumienie" - mówi Bentley. - "Wszyscy inni widzą w niej wariatkę, a on stara się przede wszystkim ją wysłuchać i wysunąć własne wnioski. Moim zdanie próbuje się zbliżyć do Jill, bo sądzi, że gdy ją pozna bliżej, to dotrze do prawdy. Wygląda to na taktykę, którą stosuje nie pierwszy raz, dzięki czemu osiągnął w pracy obecną pozycję. Ale Jill także zaczyna się nim interesować, co z kolei sprawia, że rodzi się między nimi uczucie".

"Jestem wielkim fanem talentu Wesa Bentleya, odkąd zobaczyłem go po raz pierwszy w filmie "American Beauty" - mówi Dhalia. - "To świetny aktor i fajny facet. Praca z nim była dużą przyjemnością".

W kluczowej roli Molly, zaginionej siostry Jill, producenci postanowili obsadzić Emily Wickersham, która zagrała w wielu popularnych filmach fabularnych, jak na przykład "Twój na zawsze", "Jestem numerem cztery" oraz uwielbianym serialu "Plotkara".

"Moja bohaterka, Molly postanawia zamieszkać ze swoją siostrą, by ją chronić i pomóc jej dojść do równowagi, gdyż zdaniem wszystkich Jill jest trochę szalona" - mówi Wickersham. - "Pewnej nocy Molly nagle znika, a Jill rozpaczliwie stara się ją odnaleźć. To świetna historia, publiczność z pewnością ją pokocha".

Emily Wickersham chwali bardzo pracę z reżyserem Heitorem Dhalią: "Praca na planie "Zaginionej" była wspaniałym przeżyciem. Heitor jest prawdziwym wizjonerem. Jest też bardzo pomocny i potrafi na planie zbudować atmosferę dobrej zabawy".

Jak zauważa Rosenberg, jest pewien wspólny element łączący aktorów z obsady "Zaginionej" - prawie wszyscy współpracowali wcześniej z Lakeshore Entertainment. Kolejnym tego przykładem jest Jennifer Carpenter, którą mieli okazję poznać bliżej podczas produkcji horroru "Egzorcyzmy Emily Rose". "Jennifer może przebierać w rolach, więc kiedy zadzwonił do mnie jej agent i powiedział, że jest zainteresowana zagraniem w naszym filmie, byłem naprawdę podekscytowany" - mówi Rosenberg. - "Pomyślałem sobie wtedy, że jest coś szczególnego w tym filmie, skoro tak wielu dobrych aktorów chce w nim zagrać choćby niedużą rolę. Trudno o lepszy dowód na to".

"Daniela Sunjata też znamy bardzo dobrze - pracowaliśmy razem przy "Jak upolować faceta", a z kolei z Michaelem Paré na planie "Prawnika z Lincolna" - wylicza Rosenberg. - "Podobnie z Katherine Moennig, która również zagrała w "Prawniku z Lincolna", co bardzo miło wspominam. Sebastian Stan zagrał parę lat temu w produkowanym przez nas filmie "Pakt milczenia". Za to Socratis Otto pojawił się znikąd. Gary Lucchesi, który obserwował przesłuchania aktorów, przyszedł do mnie i powiedział "Musisz to koniecznie zobaczyć". Przyszedłem na przesłuchanie, obserwowałem Socratisa przez dwie minuty i już nie miałem wątpliwości. Powiedziałem "To wystarczy, widziałem już wszystko. Rola jest twoja". Był doskonały".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zaginiona
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy