Reklama

"Zabić prezydenta": O PRODUKCJI

"Zniekształcić rzeczywistość po to, by pokazać prawdę".

Zainspirowany życiowymi doświadczeniami bohaterów filmu "War on Terror", film "Zabić prezydenta" to analiza skutków zamachu i obraz rzeczywistości amerykańskiej po 11 września. Film ten to również historia człowieka niesłusznie oskarżonego - z pochodzenia Syryjczyka - Jamala Abu Zikri'ego.

"Zabić prezydenta" to paradokument. Reżyser, a zarazem scenarzysta filmu, Gabriel Range, pracujący razem z Simonem Finchem (scenarzysta, producent) wykorzystali doświadczenie z produkcji filmu "The Day Britain Stopped" (nominowany do Nagrody BAFTA). W filmie elementów fabularnych użyto obok materiałów archiwalnych i relacji świadków, zacierając granice między prawdą a fikcją. Twórcy bez skrupułów i ograniczeń czerpią z zasad budowy dokumentu: film wykorzystuje wszystkie formy dokumentalnego przekazu: od relacji "na żywo" i "z ostatniej chwili", poprzez konferencje prasowe, domowe video - do okładek gazet i magazynów.

Reklama

"Zabić prezydenta" to dzieje śledztwa w sprawie fikcyjnego morderstwa Prezydenta George'a W. Busha w październiku 2007 roku. Z połączenia archiwalnych materiałów z wiarygodną, lecz wymyśloną historią powstał fascynujący i zmuszający do myślenia polityczny thriller.

"Zabić prezydenta" to również laureat Nagrody Międzynarodowej Krytyki na Festiwalu Filmowym w Toronto. Film został zrealizowany w konwencji dokumentu telewizyjnego emitowanego w 2008, którego tematem jest kolejna niesłychana katastrofa: zabójstwo - 19 października 2007r. - prezydenta George'a W. Busha. Ten "dokument" wykorzystuje materiały archiwalne oraz wywiady z szacunkiem i w sposób niezwykle wyważony. Trzymający w napięciu, zmuszający do myślenia sprawia, że całość wciąga i fascynuje.

Pierwsze ujęcia zrealizowano z energią godną filmów Tarantino czy Stone'a: dynamicznie zmontowany archiwalny materiał przedstawia wzburzony tłum protestujących, czekających na Prezydenta Busha. Bush przedstawiony został jako osoba budząca sympatię, uwielbiana przez najbliższe otoczenie, czarująca w stosunku do swoich zwolenników. Podczas gdy przebywający w hotelu Prezydent wygłasza przemówienie, wściekłość demonstrantów sięga zenitu. Tłum szaleje - aż do chwili, gdy Prezydent zostaje zamordowany.

Kolejne ujęcia to obserwacja działań FBI podjętych w celu ujęcia mordercy - śledztwo, tajemnica, zagadka. Podejrzani zostają przesłuchani. Wszyscy - poza jednym. To Amerykanin syryjskiego pochodzenia, który bez sądu zostaje zamknięty w celi śmierci. Są poszlaki, które przemawiają przeciwko niemu. Czy to on zamordował? Czy też jego bliskowschodnie pochodzenie to wygodne tłumaczenie i idealnie pasuje do obrazka jako kolejny akt "wojny terrorystycznej"?

Reżyser Gabriel Range wcześniej wykorzystał schemat "dokumentu retrospektywnego" w dobrze przyjętym "The Day Britain Stopped" (2003). W filmie tym przedstawił łańcuch wydarzeń, które doprowadziły do załamania krajowego transportu i nieomal setki wypadków śmiertelnych. W obu filmach doceniono techniczną wirtuozerię, dzięki której przy połączeniu zdjęć archiwalnych i ujęć fabularnych uzyskano poruszająco rzeczywiste obrazy katastrof.

"Zabić prezydenta" uhonorowano Nagrodą Międzynarodowej Krytyki Filmowej (FIPRESCI) na MFF w Toronto w uznaniu "odwagi, z jaką zniekształca rzeczywistość po to, by pokazać prawdę".

"To niesłychane, jaką siłą dysponuje twórca dokumentu. To on decyduje, jaki kształt przybiera rzeczywistość" - reżyser o pracy nad filmem.

W 1965 Peter Watkins w dramacie "The War Game" stworzył realistyczną wizję nuklearnej zagłady. Realistyczną do tego stopnia, że film otrzymał Oscara w kategorii Najlepszy Dokument (!). Czterdzieści lat później "Zabić prezydenta" czerpie z tej, klasycznej już, produkcji. Zasady realizacji są podobne, jednak świat, o którym opowiadają filmy, znacznie się zmienił.

"Zabić prezydenta" ma formę dokumentu telewizyjnego zrealizowanego w 2008r., którego tematem jest wydarzenie z grudnia 2007. "Dokumenty retrospektywne to naturalna reakcja na najbardziej znaczące wydarzenia. Ich powstanie jest nieuniknione, podobna jest też forma" - mówi Range: "Zasady ich budowy są ściśle określone". Mogłoby się wydawać, że intensywność przeżycia wyobrażonej katastrofy zmniejsza spojrzenie "po fakcie". "Moim zdaniem takie ujęcie zmusza do myślenia" - mówi Range. "Jesteśmy pokoleniem telewizji. Wszystko, co wiemy na temat dramatycznych wydarzeń na świecie, wiemy z telewizji. Paradoksalnie - to, czego nie zobaczymy z CNN czy Fox - dla nas nie istnieje".

Swoją metodę realizacyjną Range rozwinął przy okazji pracy nad telewizyjnym filmem "The Day Britain Stopped" (2003). Tematem tego filmu również było fikcyjne wydarzenie, które miało miejsce rok wcześniej - seria katastrof związanych z transportem (w tym katastrofy kolejowe i lotnicze). Tematy obu filmów to dla Range'a punkty wyjścia do dyskusji na szersze tematy. Zadanie "The Day Britain Stopped" to nie analiza brytyjskiego systemu transportu, ale wciągająca analiza brytyjskiego społeczeństwa. Ostentacyjnie sensacyjny scenariusz "Śmierci prezydenta" to punkt wyjścia do dyskusji o wpływie, jaki na Amerykę wywarł atak 11 września.

"Symbolem 11 września musi być coś równie niewyobrażalnego, krańcowego. Takiego, jak zabójstwo prezydenta Busha" - mówi Range. "Widz nie przeżyłby filmu w taki sposób, jak bym tego chciał, gdyby śmierć miał ponieść fikcyjny prezydent. O jakichkolwiek skojarzeniach z 11 września nie byłoby wówczas mowy."

"Wiedziałem, że film wzbudzi kontrowersje" - kontynuuje Range. "Byłem jednak przekonany, że sensacyjny wątek ma swoje głębokie uzasadnienie. I że dla każdego widza będzie to oczywiste. Zrobiłem wszystko, by ukazać morderstwo jako rzecz straszną - przy użyciu jak najskromniejszych środków."

Scenariusz filmu, który Range stworzył we współpracy z producentem Simonem Finchem, to analiza tego wszystkiego, co wydarzyło się w Ameryce w ciągu ostatnich pięciu lat. "Wojna w Iraku z pewnością spowodowała ostrą polaryzację" - mówi Range. "Film porusza również problem istoty patriotyzmu, równowagi pomiędzy bezpieczeństwem, a ograniczeniem swobód obywatelskich. Niektóre z filmowych epizodów poświęcone są wydarzeniom szczególnym - takim, jak przypadek 'Lackawanna Six'. To, o czym mówi Zikri, przywodzi na myśl historię dwóch z 'sześciu z Lackawanna'. Wyjechali do Afganistanu i zdecydowanie nie spodobał im się plan, jaki przyszykował rząd - wojskowe szkolenie".

Scenariusz został zbudowany niejako na przekór oczekiwaniom widzów. "Niepewność co do chwili, w której zginie prezydent, buduje całe napięcie" - mówi Range. "Widz ma do czynienia z sytuacją, która wymyka się spod kontroli. Budzi się w nim przekonanie o istnieniu fatalnej siły, nieuchronnego przeznaczenia".

Każdy z widzów ma na temat Busha swoje zdanie, wiążą się z tym określone emocje. Reżyser zatem przywiązał ogromną wagę do tego, jakiego Busha zobaczą na ekranie. Range: "To nie mógł być symbol, ale osoba z krwi i kości. To bardzo ważne, by ukazać Busha jako istotę ludzką, człowieka lubianego i szanowanego przez najbliższe otoczenie".

"Film ma wydźwięk polityczny. To nieuniknione" - mówi Range. "Nie mamy tu jednak do czynienia z niczym w stylu Michaela Moore'a. Mam nadzieję, że widzowie odbiorą film jako wyważony - nie stronniczy."

Uzyskanie pożądanego efektu z połączenia archiwaliów i elementów fabuły stanowiło nie lada wyzwanie. Reżyser spędził rok przeglądając setki zapisów informacji oraz innych materiałów w poszukiwaniu fragmentów, które nadawałyby się do wykorzystania w filmie. "To prawdziwe szukanie igły w stogu siana. Nie przesadzam" - mówi Range. "Szukaliśmy ujęć wyjątkowych. Droga była długa i ciężka".

Odpowiedni materiał został zebrany. Nadeszła pora na "dopisanie" części fabularnej. Z ogromną uwagą należało wszystkie elementy połączyć tak, by do siebie pasowały (np. wszystkie elementy charakteryzujące protestujących "fabularnych" musiały być identyczne jak tych "fikcyjnych"). Scena morderstwa była kręcona w Hotelu Sheraton w Chicago, gdzie wcześniej Prezydent Bush przemawiał do członków chicagowskiego Klubu Ekonomicznego. Należało zwrócić szczególną uwagę na momenty i miejsca użycia efektów specjalnych. "Są miejsca, w których Prezydent pojawia się inaczej ubrany, również jego twarz pojawia się w limuzynie w różnych sytuacjach. W niektórych ujęciach musieliśmy mu dodać naszych bohaterów. W filmie użyto sporo efektów specjalnych, jednak, jak sądzę, odbiera się je naturalnie."

Do realizacji "Zabić prezydenta" użyto trzech filmowych konwencji: materiałów archiwalnych, fabuły "uzupełniającej" archiwa oraz filmu zrealizowanego przez dokumentalistów w roku 2008. Range oraz kierownik zdjęć Graham Smith (autor zdjęć również do filmu "The Day Britain Stopped") zdecydowali, że obrazy autorstwa dokumentalistów powinny być bardziej eleganckie i statyczne, niż reszta materiału, wyróżniać się. Mówi Range: "Chciałem, by uderzały powagą, wymuszały szacunek. To naturalne, że materiał zrealizowany w rok po takiej tragedii musi być utrzymany w żałobnym, poważnym tonie. Zatem wszystkie wywiady zostały zrealizowane przy użyciu "sztywnej" kamery na statywie, z wykorzystaniem szerokich, jak na filmowanie 'gadających głów', ujęć. Zdjęciom, których tło stanowi przyroda lub budynki, nadano uporządkowaną kompozycję."

Z drugiej strony fabularyzowanym materiałom dokumentalny daleko było do jakiegokolwiek uporządkowania. Zdjęcia były kręcone głównie z ręki, rozedrganą kamerą. Panowała pełna dowolność nośników (wśród nich DV, Hi - Di, a nawet telefony komórkowe). "Przy okazji każdego ujęcia..." - opowiada Range - "...musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: 'Kim' teraz jestem? Jednym z protestujących? Dziennikarzem? Członkiem policji chicagowskiej?' W zależności od tego, jaka była odpowiedź, musieliśmy zadecydować, jakiego rodzaju zdjęcia powstaną. Musieliśmy mieć pewność, że właśnie tak, a nie inaczej, dana osoba filmowałaby całe zdarzenie". Widać to na przykładzie filmowania konferencji prasowej. "Z doświadczenia wiem, że kamery przygotowujące materiał informacyjny umieszcza się tak blisko, że uderzenia w statyw są nieuniknione. Zdjęcia są chybotliwe. W naszym filmie taki wypadek zatem też ma miejsce".

Znaczna część ujęć miała dobrą jakość. W celu uzyskania materiału gorszej jakości twórcy filmu skopiowali go. "Skorzystaliśmy nawet ze starych U-Matic ? - mówi Range. "To jeden ze sposobów uzyskania materiału w takiej jakości, z jaką mamy do czynienia, kiedy materiał informacyjny przesyłany jest przy pomocy łączy satelitarnych, a następnie kopiowany. Włożyliśmy w to sporo wysiłku".

Wartość ujęć archiwalnych została podkreślona poprzez wykorzystanie muzyki Richarda Harvey'a. "Jego muzyka ma ciemne, niepokojące brzmienie, służy podkreśleniu dramatyzmu chwili" - mówi Range. "Archiwalne zdjęcia nie mają same w sobie tej siły - należało ją wydobyć. Muzyka Harvey'a świetnie spełniła swoje zadanie".

Dużo czasu i szczególną uwagę Range poświęcił na pracę z aktorami wcielającymi się w role przeprowadzających wywiady dokumentalistów. Reżyser opowiada: "Sytuacja jest niezwykle wymagająca. Patrzymy na nich, wiemy, że to aktorzy, że nie są tymi, za których się podają. W tej sytuacji zagrożenie utratą wiarygodności jest znacznie większe, niż w przypadku fabuły."

Range rozpoczął od przekazania aktorom szeregu szczegółowych informacji na temat postaci, które mieli zagrać. Razem z nimi obejrzał i poddał analizie szereg wywiadów. Omówili każdy szczegół - każdy sukces i każdy błąd. Scenariusze aktorzy otrzymali tuż przed rozpoczęciem zdjęć. "Poprosiłem, by nauczyli się swojej roli. Ale nie na pamięć" - wspomina Range. "Nie chciałem, by było widać, że grają." Ostatnim etapem pracy była realizacja wywiadów - maratonów. Trwały po osiem godzin. Range: "Bohaterowie filmu opowiadają - a ja tnę. Według swojej woli. Gdybym wybrał inne fragmenty, powstałby zupełnie inny film. To niesłychane, jaką siłą dysponuje twórca dokumentu. To on decyduje, jaki kształt przybiera rzeczywistość, jaki punkt widzenia dominuje".

Na długo, zanim "Zabić prezydenta" miała swoją premierą na FF w Toronto (wrzesień 2006), stała się obiektem międzynarodowej krytyki i oburzenia. Pojawiły się nawet sugestie, że, jeśli doszłoby do zabójstwa Prezydenta, twórcy filmu pośrednio byliby za to odpowiedzialni. Zdaniem Range'a film w żaden sposób nie zachęca do zabicia Prezydenta. "Nie ma takiej możliwości" - mówi Range. "Najłatwiej zrzucić wszystko na film. Jestem jednak przekonany, że jeśli ktokolwiek nosi się z takim zamiarem, film jest ostatnią rzeczą, która mogłaby go do tego nakłonić. Zabójstwo prezydenta byłoby rzeczą straszną - takie jest, oczywiste i jasne, przesłanie filmu. Mam też poza tym nadzieję, że udało mi się przedstawić Busha jako człowieka, nie zaś wyłącznie symbol".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zabić prezydenta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy