Reklama

"Wielkie nadzieje": PIP I ESTELLA

Newell przyznaje, że do odtwórców głównych ról, szukał aktorów, którzy zanurzyliby się w odgrywane postaci tak głęboko, jak to tylko możliwe. "Chciałem, żeby widz uwierzył w to, jak wielkim nieszczęściem był moment, kiedy ich losy się splotły. I myślę, że wybraliśmy do tego doskonałych aktorów".

Do roli Pipa zaangażowano Jeremy'ego Irvine'a, którego świat poznał dzięki występowi w "Czasie wojny" Stevena Spielberga. "Jeremy był doskonały podczas zdjęć próbnych" - mówi producent Stephen Woolley. "Potrafił oddać niewinność Pipa, bo pod wieloma względami to postać bardzo naiwna. Ale jednocześnie trzeba było pokazać jego desperację w dążeniu do celu, jakim jest przebicie się na salony. Musieliśmy rozumieć jego motywację, którą jest chęć zdobycia Estelli. Jeremy musiał pogodzić oba te oblicza i jednocześnie stworzyć postać pozytywną, choć chyba łatwiej byłoby uczynić go odpychającym. To bardzo skomplikowana postać, a Jeremy to aktor, któremu całą tę złożoność udało się uchwycić".

Reklama

"Całkiem łatwo było zrobić z Pipa bierną postać" - mówi aktor. "Ale David Nicholls opisał go jako niesłychanie ambitnego i idącego naprzód młodego człowieka. To ktoś, kto jako dziecko padł ofiarą psychicznego i fizycznego wykorzystywania. Wielkie piętno odcisnęła na nim też śmierć rodziców. Kiedy Pip zakochuje się w Estelli, nie jest to tylko młodzieńcze zadurzenie, ale prawdziwie paląca namiętność. Dla niego jest ona kluczem do wszystkiego, sposobem na rozwiązanie wszystkich jego problemów. To nie jest spokojnie rozwijająca się opowieść, ale dość gwałtowna".

"To trochę jak jazda na rollercoasterze, ale przez to w tej adaptacji mamy poczucie prawdziwej przemocy. Wychowywany żelazną ręką Pip naprawdę cierpi. Jest w tym coś mrocznego i złowróżbnego" - tłumaczy Irvine.

Gdy Pip spotyka Estellę w ponurym domu panny Havisham budzi się w nim pragnienie, które zaważy na całym jego życiu, nawet jeśli obiekt jego uczuć zachowuje chłodny dystans. "Nie jest powiedziane, że ta dwójka kiedykolwiek będzie razem" - tłumaczy Irvine. "Nawet w naszym zakończeniu nie jest to oczywiste. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę klasowe i społeczne uwarunkowania w tamtych czasach. Nawet pomysł, żeby ktoś taki jak Pip związał się z panną pokroju Estelli wydawałby się nie na miejscu. Jednak mój Pip to postać, która za każdym razem, gdy życie da mu w kość, idzie odwiedzić Estellę. Każde niepowodzenie czyni go twardszym. To nie jest potulny charakter. Pip z naszego filmu jest twardy i szybko dojrzewa".

"Pip zrobi wszystko, by dobrze wypaść w oczach ludzi nic nie wartych, okrutnych, na których nie warto tracić czasu" - dodaje David Nicholls. "Zrozumienie tego to lekcja, którą Pip musi odrobić. To będzie długa i bolesna podróż. Estella natomiast wydaje mi się jedną z najbardziej złożonych postaci Dickensa. Łączy ją z Pipem to, że oboje zostali porzuceni i każde z nich na swój sposób wykorzystano. Od najmłodszych lat traktowano ich okrutnie i to po latach uczyniło ich więź bardzo silną. Estella jest zimna i złośliwa, ale jednocześnie dostrzegamy w niej delikatność".

Do roli Estelli filmowcy wybrali młodą brytyjską aktorkę Holliday Grainger. "Estella została adoptowana przez pannę Havisham, majętną kobietę, która w młodości została porzucona przy ołtarzu" - mówi Grainger. "To całkowicie złamało jej serce i obudziło taki gniew, że postanowiła zemścić się na całym męskim rodzaju, wychowując istotę, która będzie łamała mężczyznom serca. Tak więc od młodych lat Estella była uczona, jak uwodzić mężczyzn, a potem ich niszczyć. I uczono ją, by się nie zakochiwać, bo miłość zawsze powoduje cierpienie".

Dla Grainger dramat tej postaci polega w dużej mierze na tym, że Estella jest w stanie kochać, ale jest śmiertelnie tym przerażona, bo od zawsze tłumaczono jej, że miłość ją skrzywdzi. "Kiedy zaczyna czuć miłość Pipa to tłumaczy sobie, że nie jest jej warta i na nią nie zasługuje, bo boi się, że nie będzie w stanie odwzajemnić tego uczucia" - tłumaczy aktorka. "Wydaje mi się, że to co czuje ona do Pipa jest szczere ponieważ jest on jedyną osobą, która kiedykolwiek okazała jej uczucie. To dlatego próbuje go zniechęcić do siebie. Wydaje mi się, że takim zachowaniem mówi mu: taka jestem i nie potrafię się zmienić, ale nie chcę cię skrzywdzić".

"Początkowo jej nie rozumiałam. Podczas pierwszego czytania książki nawet jej nienawidziłam" - zdradza Grainger. "Ale przy kolejnych lekturach i w miarę, jak sama dojrzewałam zaczęłam jej współczuć. Wiem, że wiele osób ma ją za zimną, samolubną, zepsutą młodą dziewczynę, ale ja zrozumiałam, że jest ona ofiarą panny Havisham. Skrzywdzoną i wołającą o pomoc postacią. Bardzo chciałam to pokazać w mojej roli".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wielkie nadzieje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy