Reklama

"Wichrowe wzgórza": PRASA O FILMIE

"Wichrowe wzgórza" Andrei Arnold przywróciły mi wiarę w to, że kino może być inspirujące, żywe, że język filmowy może wciąż ewoluować, być odkrywczy, być doskonałym narzędziem do opowiadania o tym, co dziś czujemy, co wisi w powietrzu, ale co trudno opisać dostępnymi narzędziami. Takiej ekranizacji jeszcze nie widziałam: prawie pozbawionej słów, które sączą się do naszych uszu, jak przez watę, ich sens zresztą w ogóle nie jest ważny. Wszystko mówią obrazy: niewiarygodnie zmysłowe, intensywne i gęste. Pochłaniające.

Małgorzata Sadowska, Canal+

Reklama

"Wichrowe Wzgórza" Andrei Arnold pokazują jak kino XXI wieku może (i powinno) ożywiać nawet najbardziej zużyte teksty. (...) Najbardziej udany i satysfakcjonujący film w karierze brytyjskiej reżyserki.

"Hollywood Reporter"

Godna podziwu próba, aby obedrzeć opowieść Emily Brontë z wszelkich ozdobników i dotrzeć do jej nagich, najbardziej pierwotnych elementów.

"Variety"

Tak jak można się tego było spodziewać, "Wichrowe wzgórza" w rękach Andrei Arnold ("Fish Tank") zostały poddane ostremu liftingowi. Operacja plastyczna się jednak powiodła: angielska reżyserka wydobyła z XIX-wiecznego romansu Emily Brontë wszystko, co może poruszyć współczesnych nastolatków. Potem doprawiła to odrobiną pieprzu, bo przecież pokolenie wychowane na serialu "Skins" niejedno już widziało.

Łukasz Muszyński, Filmweb.pl

Za "Wichrowe wzgórza" filmowcy brali się wielokrotnie. Zwykle powstawał melodramat o zakazanej miłości panienki i wychowanego we dworze przybłędy. Arnold zrobiła film o obsesji, egoizmie, sadomasochizmie, dominacji. Sfilmowała gwałt, lejącą się krew i seks.

Barbara Hollender, "Rzeczpospolita"

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wichrowe wzgórza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy