Reklama

"Weekend z królem": KILKA SŁÓW OD REŻYSERA

Po ukończeniu tego filmu zdarzyło mi się ponownie sięgnąć po upstrzony śladami po filiżankach z herbatą egzemplarz "Dziennika berlińskiego" Williama L. Shirera, będący własnością mojego ojca.

Shirer był amerykańskim dziennikarzem, który spędził większość Drugiej Wojny Światowej w Berlinie i przez cały czas bohatersko relacjonował najświeższe wydarzenia na antenie rozgłośni CBS. 20 lipca 1940 roku informował o tym, że Franklin Delano Roosevelt został w Chicago trzeci raz z rzędu wybrany na Prezydenta Stanów Zjednoczonych, co zdaniem nazistowskiej prasy zostało osiągnięte metodami "ostro potępionymi przez wszystkich świadków".

Reklama

Shirer mówi: "Hitler bał się Roosevelta. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że wsparcie udzielone Anglikom przez Roosevelta jest jednym z najważniejszych powodów odrzucenia przez Wielką Brytanię jego oferty pokoju".

Następnie Shirer cytuje fragment informacji z niemieckiej gazety Frankfurter Zeitung: "Roosevelt jest ojcem angielskich złudzeń dotyczących tej wojny. Niewykluczone, że Amerykanie mają już dość jego nikczemnej taktyki i nie poprą jego kandydatury na prezydenta. Jeśli jednak zostanie ponownie wybrany, będzie się ściśle trzymał polityki swojej partii, która zakłada nieinterweniowanie. Ale jest też całkowicie jasne, że o ile nie będzie mógł użyć armii, ani marynarki wojennej, to z pewnością wykorzysta dostępne mu środki: będzie przemawiał i knuł intrygi, cała amerykańska machina propagandowa będzie do dyspozycji Anglików".

Działając na przekór interesom swojej partii, na przekór przeważającym tendencjom izolowania się Stanów Zjednoczonych od wojny w Europie, a co gorsza na przekór swoim wyborcom, Franklin Delano Roosevelt zaoferował Wielkiej Brytanii prawdziwą nadzieję w momencie, gdy jej sytuacja wydawała się beznadziejna. Wielu Brytyjczyków uważało zawarcie pokoju z Hitlerem za jedyny rozsądny sposób na uniknięcie natychmiastowej inwazji.

Weekend w Hyde Park nad rzeką Hudson, który miał miejsce na dwanaście tygodni przed włączeniem się Stanów Zjednoczonych do wojny, i który jest tematem naszego filmu, to, moim zdaniem, coś więcej niż tylko historyczny punkt kuluminacyjnym: to moment, gdy najdrobniejszy gest wywołuje potężne echo. Jak w teorii katastrof, która zakłada, że trzepot skrzydeł motyla może wywołać burzę, tak kęs hot doga (o ironio, jest to w dodatku kęs frankfurterki) może być początkiem tragedii Omaha Beach, a także zwycięstwa w Europie.

Cudowny scenariusz Richarda Nelsona subtelnie zestawia ze sobą sferę prywatną z publiczną i perspektywę narodową z ogólnoświatową. Na tle wiekopomnych wydarzeń wielkie osobistości walczą o przejęcie kontroli na sterami historii.

Mój ojciec w czasie Drugiej Wojny Światowej latał Lancasterem nad Berlinem, został zestrzelony i trafił do niewoli. Nie żyje już od dawna. Odłożyłem jego egzemplarz pamiętników Shirera z powrotem na półkę, ale dalekie echa królewskiego pikniku w Hyde Park wciąż rozbrzmiewają wokół mnie.

Roger Michell

Londyn, Wielka Brytania

Czerwiec 2012

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Weekend z królem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy