Reklama

"Trans": AKTORZY

"W tym filmie były trzy świetne role do zagrania. Dobrze skonstruowani bohaterowie od razu podnoszą wartość produkcji. Kiedy robiliśmy z Johnem "Płytki grób", również mieliśmy do czynienia z trzema wybitnymi rolami - bohaterowie walczyli o to, kto będzie w centrum zainteresowania. W tym przypadku mamy do czynienia z intrygującym trójkątem. Trudno stwierdzić, czyja, tak na dobrą sprawę, jest ta historia. Zaczyna się jako opowieść o Simonie, ale na koniec mamy wrażenie, że to historia Francka. Elizabeth pojawia się gdzieś w środku i sprawia, że już nic nie jest takie samo." - mówi Boyle.

Reklama

James McAvoy (Simon)

Aktor ma na swoim koncie główne role - między innymi w "X-Men : Pierwsza klasa" , "Ostatnim królu Szkocji" i "Pokucie".

McAvoy przyznaje, że postać Simona od razu go zaintrygowała : "Przeczytałem scenariusz i byłem w szoku. Ten film łączy kilka gatunków - między innymi kino o skokach i thriller psychologiczny. Scenariusz nie należał do najłatwiejszych. Podczas castingu zachwyciłem się stylem pracy Danny'ego Boyle'a - jeszcze nigdy nie kierowano mną podczas przesłuchania w taki sposób. Nawet, gdybym nie dostał tej roli, fajnie było wzbogacić się o takie doświadczenie. Oczywiście bardzo mi zależało na tym, żeby zagrać w tej produkcji, więc kiedy Danny zadzwonił i zapytać, czy chcę tę rolę, byłem wniebowzięty. Zapamiętałem każdy dzień spędzony na planie. "Trans" to odważna, wciągająca historia, która postawiła przede mną niejedno wyzwanie aktorskie."

"Każda produkcja Danny'ego to nietuzinkowa i oryginalna historia łącząca kilka gatunków filmowych. On nie boi się przekraczania granic i łamania konwencji. Razem z Anthonym Dodem Mantlem (zdjęcia) mają tyle energii i entuzjazmu, że praca staje się prawdziwą przyjemnością - nie można nie zarazić się ich optymizmem. Oczywiście zdarzały mi się chwile zwątpienia, ale bardzo krótkie. Danny potrafił przywrócić mi wiarę w to, że warto dawać z siebie wszystko i próbować, bo bez tego nie przekonamy się, czy coś ma sens." - dodaje aktor.

Jak mówi Danny Boyle : "Początkowo wydawało mi się, że James jest za młody do tej roli, ale kiedy wcielił się w Simona, nagle wydoroślał. To było bardzo intrygujące. Powiedziałem mu, że wydał m się starszy niż w poprzednich produkcjach, co raczej nie jest typowym komplementem, jaki mówi się aktorom. Lubią być dojrzali, ale nie starzy. Poprosiłem Jamesa, żeby nie zmieniła swojego szkockiego akcentu, bo uwielbiam brzmienie jego głosu. Okazało się, że rzadko ma możliwość grania swoim naturalnym głosem. Oczywiście Vincent również mówił tak, jak na co dzień. Może po prostu lubię aktorów z akcentami? Pracowałem m.in z Ewanem McGregorem i Cillianem Murphym. Cała moja rodzina pochodzi z Irlandii, wiele razy pracowałem w Szkocji i poznałem wielu fantastycznych brytyjskich aktorów. Stałem się wielkim fanem Jamesa McAvoya - jest fenomenalny. Wypadł świetnie, a jego rola wcale nie należała do łatwych."

"Simon ma najbardziej złożoną osobowość z trójki bohaterów. Początkowo jest ofiarą, ale wraz z rozwojem akcji zaczynamy patrzeć na niego jak na winnego. Ma obsesję, obsesję na tle seksualnym. Okazuje się, że miał problemy z hazardem. Reprezentant klasy średniej, szanowany licytator sztuki, ma swoje demony. I one ciągną go w dół." - mówi scenarzysta John Hodge.

Vincent Cassel (Franck)

Cassel to jeden z najlepszych współczesnych francuskich aktorów. Na swoim koncie ma udział w takich filmach jak "Nienawiść", "Wróg publiczny numer jeden" czy "Nieodwracalne".

"Scenariusz zaintrygował mnie tym, że z początku to typowa historia o skoku, a po dwudziestu paru stronach okazuje się, że film to mieszanina gatunków. Nie wiadomo, kto jest tym dobrym, a kto tym złym. Bohaterowie się zmieniają. Nie warto ich oceniać, bo i tak nas zaskoczą. Okazuje się, że zbyt pochopnie wyrobiliśmy sobie o nich zdanie." - mówi aktor.

"Vincent to jeden z lepszych aktorów, z jakimi miałem okazję pracować. Mimo że świetnie zna angielski, to jednak nie jest to jego naturalny język, co zawsze stanowi przeszkodę, ale on bez problemu ją pokonał. Rzadko mam okazję pracować z tak wybitnymi artystami jak on." - mówi Boyle.

Reżyser wspomina, gdy kręcił w bloku w South Kensington. Okazało się, że w jedno z mieszkań zajmuje francuska rodzina. Mały chłopiec przycupnął na klatce schodowej w piżamie i obserwował Vincenta. Był zachwycony. "Patrzył na niego jak na cud. Dla niego Vincent był jak Marlon Brando dla małego Amerykanina." - mówi Boyle.

"Dobry scenariusz i dobry reżyser bardzo ułatwiają aktorowi pracę. Jeśli dialogi są dobre, nie trzeba wkładać w ich wypowiadanie dodatkowego wysiłku, wystarczy grać. A kiedy reżyser wie, czego chce i potrafi to wyegzekwować -a właśnie tak jest w przypadku Danny'go- aktor po prostu gra. Danny nie bał się próbować nowych rozwiązań. Jego filmy są bardzo nowatorskie, ale on wywodzi się ze środowiska teatralnego, więc ma bardzo naturalne podejście do aktorów." - kontynuuje aktor i dodaje : "Danny przykłada dużą wagę do wizualnej strony filmu, ale nie chodzi tylko o robienie na widzach wrażenia. Każde ujęcie jest piękne i niepowtarzalne, a przede wszystkim, opowiada historię."

Hodge uważa, że Cassel idealnie pokazał złożoną osobowość Francka : "Wydaje się być zwykłym zbirem, ale z czasem uświadamiamy sobie, że tkwi w nim dużo więcej, niż zakładaliśmy, a wręcz zaczyna budzić nasze współczucie. Odkrywa, że bycie gangsterem nie opisuje jego jako człowieka."

Członkowie gangu Francka różnią się od obrazu typowego, współczesnego londyńskiego gangu.

"Chcieliśmy pokazać, jak wyglądają angielskie zbiry, ale nie kopiować takich produkcji jak filmy Guya Ritchiego. Zależało nam na tym, żeby odejść od takiego obrazu i złamać stereotyp. Gdybyśmy kręcili we Francji, Vincent byłby zbyt stereotypowy, ale u nas wypadł świetnie." - mówi Boyle.

"Jestem dumny z mojego gangu. Są rewelacyjny." - śmieje się Cassel.

Rosario Dawson (Elizabeth)

Ma na swoim koncie role w takich filmach jak "Sin City : Miasto Grzechu", "Siedem dusz" czy "25. godzina". Pracowała z takimi reżyserami jak Spike Lee, Quentin Tarantino czy Chris Columbus. "Uwielbiam ją i bardzo chciałem z nią pracować. Poznaliśmy się kilka lat temu przy okazji projektu, który nie doszedł do skutku. Być może nie będzie zadowolona z tego, co teraz powiem, ale uważam, że jeszcze żaden reżyser nie pokazał pełni jej talentu." - mówi Boyle.

"Jeszcze nigdy nie grałam takiej postaci jak Elizabeth. Wcielałam się w kobiety, które budzą antypatię, ale w po pewnym czasie można się z nimi identyfikować. Elizabeth jest tak skryta, że prawie nie okazuje emocji. Trzeba zwracać uwagę na takie niuanse jak to, czy ma spięte czy rozpuszczone włosy. Wszystko, co jej dotyczy, jest niedopowiedziane. Stanowi ciekawą przeciwwagę dla dwóch pozostałych bohaterów." - mówi aktorka.

"W moich filmach nie brakuje intrygujących kobiet, ale historie zawsze dotyczą mężczyzn. W tym przypadku, kobieta jest równie ważnym ogniwem opowieści jak i mężczyźni." - mówi Boyle.

Początkowo reżyser chciał osadzić akcję filmu w Nowym Jorku i zaangażować do roli Elizabeth angielską aktorkę, ale zmienił zdanie.

"Od początku miałem taką wizję, że Elizabeth pochodzi z zupełnie innego środowiska. To ważne dla fabuły - dziewczyna nie ma nikogo bliskiego, nie ma się do kogo zwrócić. W filmach noir jest charakterystyczne napięcie wynikające z tego, że bohaterowie są w pewnym sensie odizolowani od reszty świata - wszystko rozgrywa się na małej przestrzeni i między garstką bohaterów. Elizabeth nie może pobiec do kogoś, kto udzieli jej wsparcia. Musi być silna i radzić sobie w pojedynkę." - dodaje reżyser.

Dawson przygotowywała się do roli uczęszczając na seanse hipnozy i czytając książki na tematu hipnoterapii. Obserwując relacje między terapeutami a pacjentami, zaczęła budować obraz swojej bohaterki. "Kilka razy nawet poddałam się hipnozie, a na plan przychodził hipnoterapeuta, który pomagał nam przy poszczególnych scenach. Hipnoterapeuci są obdarzeni niezwykłą pewnością siebie i wiarą w swoje umiejętności - nie widziałam tego u przedstawicieli innych profesji." - mówi aktorka.

"Elizabeth to kobieta po przejściach, która postanowiła odciąć się od przeszłości i już do niej nie wracać. Jako hipnoterapeutka, manipuluje mężczyznami, bo daje jej to poczucie władzy i bycia górą." - mówi John Hodge.

"Danny to wulkan energii. Ma w sobie mnóstwo pasji i bez przerwy jest w ruchu. Nieważne, czy byliśmy zmarznięci, czy zmęczeni - bez przerwy mobilizował nas do pracy i powtarzał, że nie może się doczekać tego filmu." - mówi o reżyserze aktorka.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Trans
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy