Reklama

"Tak to się teraz robi": ZABAWNE I WAŻNE

Gdy scenariusz był już gotów, jego uważnej lekturze oddał się Nathan Kahane, prezes ambitnej wytwórni Mandate Pictures, gdzie powstały między innymi tak znaczące filmy, jak oscarowy, kapitalny "Juno" czy też "Przypadek Harolda Cricka" ("Stranger Than Fiction") z Willem Ferrellem i Emmą Thompson.

Gdy scenariusz był już gotów, jego uważnej lekturze oddał się Nathan Kahane, prezes ambitnej wytwórni Mandate Pictures, gdzie powstały między innymi tak znaczące filmy, jak oscarowy, kapitalny "Juno" czy też "Przypadek Harolda Cricka" ("Stranger Than Fiction") z Willem Ferrellem i Emmą Thompson.

To Kahane miał podejmować kluczowe decyzje finansowe. Zareagował na przedstawiony mu tekst wręcz entuzjastycznie, stał się fanem scenariusza i postanowił czym prędzej zaangażować firmę w produkcję tego znaczącego, jego zdaniem, projektu. Tak motywował swą decyzję: - Jestem przekonany, że mamy tu do czynienia z naprawdę świeżym podejściem do wyjątkowego tematu - mówił. - Dlatego zwróciłem się do Rona i Alberta, z którymi pracowałem już wcześniej. Całkowicie się ze mną zgodzili. Następnie zwołano burzę mózgów, by zastanowić się, komu powierzyć realizację tak interesującego projektu. Odbyto rozmowy z różnymi kandydatami.

Reklama

Wybór producentów padł ostatecznie na reżyserski duet Will Speck i Josh Gordon. Zwrócili oni uwagę branży i publiczności przewrotną komedią "Ostrza chwały" ("Blades of Glory", 2007), którą wielu uważało za cenną refleksję nad zmieniającą się obyczajowością, ujętą w lekkiej formie. A przecież właśnie podobnymi walorami powinien odznaczać się także nowy film. - Gdy Will i Josh podzielili się z nami swymi pomysłami na film, nabraliśmy pewności, że powinni zrobić go właśnie oni - wspominał Kahane. - Doszliśmy do przekonania, że potrafią zachować równowagę pomiędzy elementami obyczajowej prowokacji, komediowymi efektami a tonem bardziej serio - dodawał Yerxa.

Speck tak mówił w imieniu swoim i Gordona o przyjętej przez nich koncepcji twórczej: - Naszym założeniem było, by pamiętać, że choć kręcimy komedię, nie możemy popaść w sztuczność i musimy cały czas mieć na uwadze to, że postaci, o których opowiadamy, są mocno zakorzenione w prawdziwym życiu. Gordon uzupełniał: - To opowieść o tym, w jak interesujący sposób powstają dziś związki, jak niekonwencjonalnie powstają rodziny. Często nie podążają przecież utartymi ścieżkami - i to właśnie chcieliśmy ukazać.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Tak to się teraz robi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy