Reklama

"Szukając Erica": JONATHAN MORRIS, MONTAŻYSTA

Montaż filmu "Szukając Erica" był trochę inny niż zwykle, ponieważ mamy w tej historii bohatera, który od czasu do czasu znika na ekranie. Jest wytworem czyjejś wyobraźni, ale nie używaliśmy efektów specjalnych. To jest bardzo, bardzo, bardzo - proszę zapisać - mądry montaż.

Kolejną różnicą jest to, że mamy tutaj kilka fragmentów z meczów. Pochodzą one z prawdziwego archiwum, mogliśmy wybierać spośród mnóstwa pięknych bramek Cantony. Sklejanie tego wszystkiego w jedną całość było wielką przyjemnością. W obiegu są chyba cztery DVD z najlepszymi bramkami Cantony, Ken zaprosił mnie do Manchesteru, by stworzyć sekwencję 20 goli i pokazać Steve'owi Evets'owi. Steve nie jest wielkim fanem piłki, Ken chciał więc, żeby najpierw poznał postać, którą ma w filmie uwielbiać. Kiedy to później oglądaliśmy, jeszcze przed zdjęciami, podszedł jakiś gość i spytał, czy nie mam nic przeciw, żeby usiadł koło mnie. Pomyślałem, że to ktoś z obsługi, jakiś sprzątacz może. Usiadł koło mnie i po chwili okazało się, że to Steve, nasz główny bohater, chciał tylko popatrzeć!

Reklama

Potem zmontowaliśmy materiał z bramkami i daliśmy do oceny Ericowi Cantonie. Ken dostał smsa z podziękowaniami od niego, spodobało mu się…ale były jeszcze inne bramki, które chciał, żeby wziąć pod uwagę. Nie wywierał presji, po prostu chciał, żebyśmy rzucili okiem na kilka bramek, które uważał, że są trochę lepsze od dwóch czy trzech, jakie były w tym materiale.

Była tam jedna, którą odrzuciliśmy, ponieważ grał wtedy w zielono-żółtych barwach Man United [pierwotne barwy klubowe; przyp. tłum;] - nie chcieliśmy wprowadzać zamieszania, zwłaszcza wśród tych, co nie znają się na piłce. Ale on ją nam zasugerował i wstawiliśmy ją - jeśli to wszystko, o co prosił Eric, nie mogliśmy postąpić inaczej.

Tak się składa, że jestem fanem Arsenalu. Na pierwszym spotkaniu Cantona podszedł do mnie i spytał: "Kibicujesz Arsenalowi, prawda?" To było cudowne. Prawdopodobnie nie wiedział, że osobiście sprawiłem, że w filmie nie ma ani jednej bramki strzelonej Arsenalowi. Była jedna na liście, rzut wolny strzelony Seamanowi [David Seaman - były bramkarz Arsenalu Londyn; przyp. tłum.]. Użyłem swoich wpływów, by tej na pewno nie było.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Szukając Erica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy