Reklama

"Strajk": TWÓRCY I AKTORZY O FILMIE

Sylke Rene Meyer (scenarzystka)

Der Spiegel w 1981r. dwukrotnie na pierwszej stronie zamieścił relacje z wydarzeń w Polsce. Długie reportaże, szerokie wywiady i zdjęcia przywódców - dokładnie opisane. Jedno zdjęcie zapadało mi szczególnie w pamięć, kobieta, która mówi do stoczniowców. Zdjęcie opatrzono podpisem: "Kobieta na samochodzie z głośnikami". To była Anna, założycielka Solidarności?ale jej nazwisko nigdzie się w Spieglu nie pojawiło. Była tylko "Kobietą na samochodzie z głośnikami".

Zadzwoniłam do biura numerów - Ta kobieta nadal żyła i mieszkała w Gdańsku. 9 marca 1998 pojechałam do Polski i to było moje pierwsze spotkanie z Anną.

Reklama

Wracałam do domu z myślą, że mam materiał na film.

W czasie pisania scenariusza do filmu, który miał opowiadać historię jej życia często myślałam o legendach świętych? o Świętej Annie spalonej za swoją wiarę.

Bez Anny nie byłoby Solidarności, bez Solidarności nie byłoby pierestrojki, bez tego wszystkiego - nie byłoby upadku muru berlińskiego.

Ona sama pewnie by mnie wyśmiała. Jest cichą bohaterką walczącą o dobro, a niszczącą zło. Do dzisiaj jej światem jest stocznia.

To kolejny (po Who is Anna Walentynowicz?) film zainspirowany jej osobą.

Jürgen Haase (producent)

Scenariusz, który trafił na moje biurko w 2000 roku zafascynował mnie. Napisała go młoda autorka, Silke Rene Meyer. Na pierwszym planie historia kobiety z Polski, Anny Walentynowicz, w tle powstanie polskiego ruchu robotniczego Solidarność. Jej osobista droga życiowa splotła się z historyczną wizją społeczną.

Pojawiło się pytanie, czy niemiecki reżyser jest uprawniony do filmowania tak ważnej części polskiej historii?

Chcąc sprostać temu wyzwaniu poprosiliśmy o pomoc Andreasa Pflügera, drugiego autora scenariusza. Wykonał on ogromny trud rekonstrukcji poszczególnych wydarzeń, a także ogólnego tła historycznego tamtych czasów.

W efekcie powstał film łączący w sobie dokument z filmową fikcją. Pełna autentyzmu opowieść o bohaterskiej walce ludzi o wolność, o początku przemian ustrojowych.

Najlepiej wyraża to cytat z czeskiego plakatu :

"Polska- 10 lat

Węgry- 10 miesięcy.

NRD- 10 tygodni

Czechosłowacja- 10 dni"

Proces tworzenia się demokracji w Polsce trwał 10 lat. Dzięki temu, w innych państwach mógł trwać o wiele krócej, gdyż podążało się wzorem Polski.

Bez polskich stoczniowców nie doszłoby do zmian politycznych w krajach Europy Wschodniej.

Maciej Ślesicki (koproducent)

Mam nadzieję, że prawdziwa historia, którą opowiada ten film, zostanie przedstawiona całej europejskiej publiczności. Pokaże, że wydarzenia, które przyczyniły się do upadku muru berlińskiego, miały swój początek w gdańskiej stoczni.

Reżyserem tego filmu jest Volker Schlöndorff, jeden z najbardziej szanowanych twórców filmowych. Wyrosłem w podziwie dla jego warsztatu filmowego, dla jego dzieł filmowych. Dzięki jego sztuce reżyserskiej w filmie Strajk współgrają różne historie życiowe i uczucia.

Volker Schlöndorff (reżyser)

Czasami jeden człowiek może zapoczątkować przemianę całych społeczeństw. Taką bohaterką jest dla mnie Anna (filmowa Agnieszka) - katoliczka i komunistyczna przodowniczka pracy. Kobieta, której światem jest jej nieślubny syn. Pracuje jako spawaczka i operatorka dźwigu w stoczni im. Lenina w Gdańsku.

W filmie jej historia ożywa dzięki Katharinie Halbach. Kreowana przez nią Agnieszka jest autentyczna, a zarazem emanuje powagą i niezłomną postawą - działa na przekór rzeczywistości. Naszym celem nie było stworzenie kopii historycznej postaci, tylko jej przedstawienie.

Początkowo obawiałem się kręcenia filmu po polsku, w obcym dla mnie języku. To jednak okazało się najmniejszą przeszkodą. Aktorzy byli doskonali. Miałem wrażenie, że ich rozumiem, poprzez melodię języka, jego intensywność i napięcie, jakie towarzyszy przechodzeniu z jednej sceny do drugiej, bez rozumienia wypowiadanych słów.

Andreas Höfer (operator)

Kiedy po raz pierwszy przechodziłem przez stocznię, nagle stało się dla mnie jasne, że w tym filmie będą dwie główne role - operatorka dźwigu i stocznia.

Siła, z jaką oddziałuje stocznia, musi być niewątpliwie odczuwalna w filmie. Niebo i woda, a pomiędzy nimi ludzie i stal niebotycznych wręcz rozmiarów. Ważne było to, by pokazać ten ogrom z ludzkiej perspektywy.

Pozwalałem się prowadzić głównym bohaterom, kręcąc ujęcia "z ręki", tak by z ich subiektywnej perspektywy opowiedzieć tę historię. Istotne było pokazanie oryginalnych planów zdjęciowych, a nie muzealnego tła. Chodziło o to by uzyskać efekt poetyckiego zagęszczenia, a nie popaść w suchość filmu dokumentalnego. Zdjęcia miały być jak wspomnienia Agnieszki z tamtych dni.

Katharina Halbach (Agnieszka)

Po raz pierwszy przeczytałam wersję scenariusza o historii Anny Walentynowicz (filmowa Agnieszka) w roku 2003 roku.

Urodziłam się i wychowałam w państwie socjalistycznym. Wydarzenia dziejące się w Polsce śledziłam z biciem serca i szybko poczułam, że coś niezwykłego, wielkiego się tam dzieje.

Fakt, że to właściwie ta dzielna mała kobieta poruszała kołem historii, był dla mnie nowy. Pamiętam jak olbrzymie wrażenie wywarł na mnie film dokumentalny o Annie.

Kiedy Volker Schlöndorff powiedział mi, że chętnie nakręciłby Strajk ze mną w roli głównej miałam obawę, czy jako Niemka powinnam przyjąć rolę postaci. Kogoś tak ściśle związanego z historią Polski. Dopiero spotkania z polskimi kolegami, tymi sprzed jak i zza kamery, trochę te obawy rozwiały. Jednocześnie stworzenie postaci Agnieszki pozwoliło na swobodę artystycznego kreowania postaci.

Andrzej Chyra (Lech, elektryk)

Wcielenie się w rolę Lecha Wałęsy było wyzwaniem i próbą mojej odwagi. To konfrontacja z żyjącą legendą, człowiekiem, którego każdy zna, o którym każdy ma całkiem własne zdanie.

Przekonała mnie konwencja - Volker traktował ten film jako wielką podróż w nieznane i dał mi do zrozumienia, że nie powinienem tworzyć odbicia człowieka z tamtych wydarzeń. To miał być mój obraz Lecha Wałęsy, takiego jakim go widziałem i rozumiałem.

Kiedy kręciliśmy scenę podpisania porozumień gdańskich, widziałem, jak ludzie są poruszeni, jakby tamte czasy na nowo odżyły. Kiedy mnie nieśli na swoich ramionach, czułem prawdziwą siłę i moc.

Andrzej Grabowski (Sobecki)

Kiedy zapytano mnie, czy wezmę udział w tworzeniu filmu Strajk miałem bardzo mieszane uczucia. Film o Solidarności miałby być kręcony przez Niemców? Ale kiedy dowiedziałem się kto będzie reżyserem, pomyślałem sobie: Jeżeli to Anglik, Norman Davis pisze, moim zdaniem, najlepsze książki o historii Polski, dlaczego tak znakomity niemiecki reżyser jak Volker Schlöndorff nie mógłby nakręcić filmu o historii najnowszej Polski , zwłaszcza jeżeli jest on takim znawcą polskich realiów?

Ten film nie zajmuje się historią na płaszczyźnie przemijania, ale koncentruje się na ludziach. W przeszłości często to spojrzenie było pomijane, dlatego ten film, dzięki pracy i wysiłkowi Volkera Schlöndorffa, tak różni się od innych. Wierzę, że Strajk stanie się ważny dla naszego narodu i naszego społeczeństwa..

Cieszę się, że ktoś zajął się tym tematem, ktoś kto nie jest Polakiem, a zdaje sobie sprawę, jak delikatnie trzeba się z obchodzić z tą materią. Dzisiaj łatwiej jest kręcić film o bitwie pod Grunwaldem, niż o czasach, które są ciągle żywe w naszej pamięci.

Trzeba bowiem zapomnieć o teraźniejszych uczuciach z nimi związanych, trzeba wrócić do tamtych uczuć?

Pamiętam wypowiedź Mieczysława Jagielskiego z jednej z dyskusji w Krakowie. Na pytanie od czego się wszystko zaczęło odpowiedział: "Od 1500 złotych".

Co były warte wtedy te 1500 złotych, co można było za nie kupić? Parę butów i pól litra wódki. Ale, że tak zapytam, czy ze względu właśnie na tę parę butów i pół litra wódki można zmieniać świat? Nie, ale, wtedy nikt nie myślał o tym, że świat w ogóle jakoś mógłby zostać zmieniony. Nikt nie był nawet w stanie przypuszczać, że zaprowadzi nas tak daleko i jak ważne będą to wydarzenia dla historii światowej.

Wojciech Pszoniak (Kamiński)

Są, dwa rodzaje reżyserów. Pierwszy staje za kamerą mając już sztywny plan pracy. Taki reżyser wszystko wymusza, nie zostawia wolniej ręki swoim aktorom i współpracownikom. Mnie tacy reżyserzy nie interesują. Drugi typ - także posiada swoje cele, pomysły, a zarazem w niezwykły sposób czerpie ze swoich aktorów. Myślę tutaj o największych reżyserach, z którymi udało mi się współpracować, takich jak Wajda czy Schlöndorff. Oni są otwarci na aktora, co nie oznacza rezygnacji z własnych pomysłów. To jest ważne, dla nas. Aktorem można manipulować dopiero przy pracach montażowych. Gdy się kręci, nikt go nie może oszukać. Od razu jest bowiem w stanie rozpoznać, czy coś jest prawdziwe, czy fałszywe. Aktor bardziej spogląda na wnętrze człowieka, drąży głębiej niż robi to reżyser.

Dobrze, że jeszcze nikt w Polsce nie zajął się tematem Solidarności. Do tego tematu potrzebny jest dystans, którego my Polacy po tych dwudziestu latach ciągle jeszcze nie mamy.

Może wy, młode pokolenie, uczynicie z tego tematu coś interesującego. My za bardzo nim żyjemy, za bardzo jesteśmy w nim osadzeni. Patrzę, co w naszym kraju się dzieje i mam poczucie, że jeszcze się nie uwolniliśmy od wydarzeń z przeszłości.

A Volker? On ma szczęście. Z historycznego punktu widzenia jest wolny od tych obciążeń. Jako Niemiec po prostu realizuje pewien scenariusz. To tak, jakby jechać gdziekolwiek indziej i filmować historię innego państwa. Wtedy nie ma ograniczeń.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Strajk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy