Reklama

"Spokój w duszy": PRASA O FILMIE

"Żonglerka stereotypami. Wywiad z Vladimirem Balko" (stopklatka.pl, rozmawiała Anna Bielak, 15 sierpnia 2010)

Anna Bielak: Zauważyłam w twoim filmie ciekawą grę stereotypami. Zwykle natura przedstawiana jest jako miejsce ucieczki od złej cywilizacji. W "Spokoju w duszy" jest odwrotnie - w lesie dzieją się tragedie, z miasta przychodzi ratunek. Skąd taka zamiana?

Vladimir Balko: Na Słowacji przyroda jest bardzo surowa. Ludzie nie uzewnętrzniają się tam ze swoimi emocjami, ukrywają się niejako za płotami własnych domów, żyjąc w miastach są całkowicie anonimowi. Przyroda jest zaś związana z tradycją, życie w związku z nią i poprzez nią wymaga zrozumienia, że potrafi być bezlitosna. Tono [główny bohater filmu] potrafi jednak żyć tylko w sposób dyktowany mu przez jej prawa. Model środkowoeuropejskiego mężczyzny jest nieco inny niż ten przyjęty na Zachodzie. Stąd też zmiana pojmowania środowiska, w którym żyje.

Reklama

Podczas rozmowy z widzami zdefiniowałeś model mężczyzny znany na Wschodzie. Twierdzisz, że to silny człowiek, który nigdy nie odpuszcza zdrady. Kim zaś jest dla ciebie kobieta? Portretujesz w zasadzie tylko żonę Tono, ale robisz to w dosyć specyficzny sposób. Szczerze mówiąc - nie rozumiem do końca motywacji, które kierują zachowaniem Marii...

Wiele kobiet, zwłaszcza feministek, zarzuca mi, że postać Marii jest zupełnie nierealistyczna, wręcz dziewiętnastowieczna. Ja uważam, że jest wręcz odwrotnie, ponieważ uchwyciłem typ kobiety wciąż istniejący na wschodzie i na jego podstawie stworzyłem charakter żony Tono. Współczesnej kobiecie z zachodu rzeczywiście trudno zrozumieć, dlaczego Maria jest tak posłuszna nakazom męża, uniżona, cierpliwa i nie wymaga niczego dla siebie - zaspokaja tylko potrzeby mężczyzny. Ponad wszystko stawia poczucie bezpieczeństwa, które on jej daje wraz z wejściem z nim w związek małżeński. Maria wyszła za mąż w wieku 20 lat, urodziła dziecko - w społeczności, w której się wychowała, nie mogło ją spotkać nic lepszego. Maria obserwowała taki model kobiety wcielony w swoją babcię, matkę i teraz powiela te same schematy, bo nie zna innych. To rzeczywiście może nie być rozumiane przez emancypowane kobiety z zachodu, które myślą zupełnie inaczej. Kobieta na Słowacji odda życie za swojego mężczyznę. Zrobiłabyś to samo? Widzisz, tutaj nie odpowiada się na tego typu pytania. Tam, odpowiedź jest tylko jedna.

Mówiłeś jednak, że film był bardzo dobrze przyjęty i rozumiany na zachodzie. W każdym aspekcie?

Nie, Maria rzeczywiście zwykle wzbudza kontrowersje, nie jest lubiana przez publiczność. Nikt nie potrafi tam zrozumieć, jak mężczyzna może powiedzieć swojej kobiecie: "Siadaj tam!", a ona posłusznie pójdzie na miejsce, której jej wskazał.

Film ma jednak bardzo pesymistyczny wydźwięk przede wszystkim dla mężczyzny. Tono wychodzi z więzienia, okazuje się, że nie ma pracy, przyjaciel go oszukał, kobieta zdradziła... Wcześniej mówiłeś, że pokazujesz ludzi takimi, jakimi są, a nie jakimi chcieliby być. Rzeczywiście jest aż tak źle?

Tak, niestety tak. Film nie kończy się dobrze, gdyż inne zakończenie byłoby fałszywe. Bardzo wiele razy pytałem swoich widzów, czy kiedykolwiek przyszło im do głowy takie rozwiązanie podobnej sytuacji. Spośród dziesięciu - osiem osób powiedziało, że tak. Zrealizowałem więc film w taki sposób, by ludzie mogli się nad tym zastanowić. "Pokój w duszy" opowiada o generacji czterdziestolatków, którzy pierwszą połowę swojego życia spędzili w starym systemie, drugą po rewolucji. Stary reżim komunistyczny się rozpadł, a oni musieli zacząć budować wszystko od nowa, wielu z nich się pogubiło, nie potrafiło przystosować do zmian. Żyją między dwoma biegunami, z każdej strony odczuwają presję.

"Spokój w duszy" jest twoim debiutem fabularnym. Wcześniej realizowałeś dokumenty. Jakie doświadczenia z tego okresu pomogły ci w pracy nad filmem?

Dokumenty są na Słowacji bardzo ważne, nie tylko ze względu na to, że praca podczas ich realizacji jest dobrym prologiem do pracy na planie fabuły. Zrozumiałem dzięki temu, że szukam przede wszystkim opowieści, a nie eksperymentowania z formą. To jest bardzo ważna zasada, ponieważ forma filmu jest uwarunkowana tematem. To zaś jest fundamentalna reguła dotycząca realizacji dokumentu, w którym pokazuje się prawdziwe historie i nie trzeba wymyślać sztucznego świata. Staram się pracować wedle tej zasady także na planie fabuły, nie chcę używać sztucznych metafor.

Z jakich powodów dokument wiedzie prym na Słowacji podczas gdy fabuła zwykle bardziej przystępna dla widza, jest nieco zepchnięta na drugi plan...?

Na Słowacji realizuje się w ogóle bardzo mało filmów. Były lata, kiedy do dystrybucji kinowej trafiał jeden, czasem dwa. Pamiętam rok, w którym nie powstała ani jedna produkcja. W pewnym momencie pojawiło się jednak mocne pokolenie dokumentalistów, którzy ujęli widzów tym, że potrafili opowiadać inaczej niż dotychczasowi twórcy. Nie tylko rejestrowali otaczający ich świat, poprzez dokument szukali także drogi do fabuły. Ich produkcje zaczęły wyróżniać się wśród innych filmów pokazywanych na festiwalach, zaczęły być niejako ponad nimi; zwracać na siebie uwagę. Poza tym dużo łatwiej zebrać pieniądze na dokument, niż fabułę. W klubach filmowych na terenie kraju to dokumenty mają bardzo dobrą oglądalność rzędu 10 - 12 tysięcy widzów, a jak na słowackie warunki jest to imponujące osiągnięcie. Przyciągają przede wszystkim młodą publiczność, która pokazuje w ten sposób, co jej się podoba. Przy braku fabuł, dokumenty stały się rzeczą, z którą ludzie nauczyli się identyfikować. Ich twórcy podejmują bardzo ważne dla nich tematy, bardzo aktualne.

Czy w takim razie mogę podejrzewać, że wykorzystałeś w filmie jakieś autentyczne wydarzenia?

Wiele wątków fabuły to rzeczywiście zasłyszane opowieści, które połączyłem w całość pisząc scenariusz.

Film był zrealizowany za słowackie pieniądze, ale scenariusz napisał Czech, grał w nim polski aktor - Robert Więckiewicz .

Chciałem współpracować z Jiřím Křižanem głównie z tego względu, że jest scenarzystą, który pisze męskie opowieści (napisał scenariusz "Zabić Sekala" wyreżyserowany przez Vladimira Michalka). Robert Więckiewicz reprezentuje z kolei typ człowieka, jakiego poszukiwałem. Wybrałem jednak współpracowników spośród tych akurat krajów, ponieważ miałem pewność, że wszyscy zrozumiemy się na planie. Uważam, że niemiecki czy angielski aktor nie potrafiłby wcielić się w postaci, o których opowiadam, ponieważ nigdy nie zrozumiałby problemów, jakie przeżywają. Mógłby zagrać, ale nigdy nie żyłby swoją postacią.

Chcesz się skupić na pokazywaniu społeczności środkowoeuropejskiej, czy planujesz jakieś koprodukcje kręcone za granicą?

Mam świadomość tego, że na zachodzie mogę zdobyć dużo większe pieniądze niż na Słowacji i wejście w koprodukcję to dobry sposób, żeby je otrzymać. Jednak po co mam kręcić filmy w Niemczech? A takie są przecież zasady - jeśli wszedłbym we współpracę z Niemcami, musiałbym w głównej roli obsadzić tamtejszego aktora lub robić film za granicą (to gorsze wyjście). Wolę kręcić w Polsce, Czechach lub na Ukrainie - na terytorium, które jest mi bliskie. Przygotowuję teraz film o południowej Słowacji, zamieszkanej przez Węgrów. Chcę skupić się na późnych latach czterdziestych, akcja rozgrywa się w 1947 roku, w którym wymierała już generacja tamtejszej arystokracji, a wraz z nią pewien etos, moralność. W roku 1948 dochodzi do władzy komunistyczna partia na Słowacji, kompletnie zmieniają się czasy.

Chcesz to opowiedzieć z perspektywy indywidualnego człowieka, czy stworzyć raczej fresk historyczny?

Nie, to jest opowieść o miłości. O kobiecie, która kocha dwóch mężczyzn...

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Spokój w duszy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy