Reklama

"Somewhere. Między miejscami": O PRODUKCJI

Gwiazdor na zakręcie

Grający Johnny'ego Stephen Dorff twierdził, że ta rola była dla niego niepowtarzalnym przeżyciem. - Wystąpiłem w kilkudziesięciu filmach, ale ten był wyjątkowy. Subtelny, poetycki, pełen słodyczy, choć nie przesłodzony. Rzecz w stylu Sofii. Znaliśmy się od lat, ale nie odzywała się do mnie od dość dawna. Nagle zadzwoniła z pytaniem, czy może przysłać mi scenariusz. Przeczytałem go i natychmiast oddzwoniłem, że chciałbym przylecieć do Paryża i porozmawiać o filmie. Spotkaliśmy się. Ostatniej nocy w Paryżu powiedziała mi, że rola jest moja. Zacząłem się wydzierać z radości, bo była to rola, o jakiej od dawna marzyłem. W dodatku, była to rocznica śmierci mojej mamy. Wiedziałem doskonale, że właśnie w takim filmie i w takiej roli pragnęłaby mnie zobaczyć. Aktor podkreślał, jak doskonale rozumiał swego bohatera. - Sam miałem takie okresy w życiu, że żyłem w wielkim pędzie. Rozumiem Johnny'ego, dobrze znałem ludzi takich jak on - mówił. - Kiedy go poznajemy, Johnny zatraca się w monotonnym rytmie swego dekadenckiego życia. Jest w gruncie rzeczy sympatycznym facetem, ale ostro pije i łyka piguły. Myślę, że nie jest dumny z większości swych filmów, takich jak ten ostatni, "Berlin Agenda". I nagle w jego życiu pojawia się mała dziewczynka. Początkowo myśli: to nie dla mnie, nie dam rady. A potem zaczyna spędzać z nią wiele czasu, więcej niż kiedykolwiek. Dużo rozmawialiśmy z Sofią o tym, kim był Johnny, zanim stał się tym, kim się stał. Kluczową kwestią jest to, że jego córka właśnie zaczyna dojrzewać i to zmienia wiele między nią a ojcem. Dorff wyznał: - Powiem szczerze, że przed początkiem zdjęć do każdego nowego filmu odczuwam tremę. Ale tym razem było inaczej. Dokładnie widziałem, co robić. Mama zawsze pragnęła, bym zagrał postać w stylu Steve'a McQueena, człowieka upadłego, kobieciarza, ale o wielkim sercu. Taki był właśnie Johnny z tekstu Sofii. Ostatecznym testem dla Dorffa miały być zdjęcia próbne z Elle Fanning (ur. 1998, znaną m. in. z filmów "Babel", "Droga do przebaczenia", "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona"), wybraną przez reżyserkę do roli Cleo. Była podczas nich obecna jedynie Sofia, Roman Coppola obsługujący kamerę oraz Brown. Chodziło o to, by sprawdzić, czy Dorff i Fanning będą ze sobą maksymalnie szczerzy i wiarygodni. Test wypadł znakomicie. Brown wspominał: - Chcieliśmy być absolutnie pewni, że Stephen i Elle mogą pracować ze sobą bez napięcia i jakiejkolwiek presji. Fanning oficjalnie zaproponowano rolę jeszcze tego samego dnia, po przejrzeniu nakręconych materiałów. Postanowiono, że - by jeszcze lepiej mogli się poznać - Dorff i Fanning spędzą trochę czasu razem przed rozpoczęciem zdjęć. Elle, siostra słynnej dziecięcej gwiazdy Dakoty Fanning, tak to komentowała: - Okazało się, że mamy ze Stephenem sporo wspólnego. Oboje pochodzimy z Georgii, chodziliśmy nawet do tej samej szkoły. I lubimy podobne jedzenie - bardzo chrupiące! Często rzeczywiście czułam się jak jego córka. Jedenastoletnia Fanning pierwsze aktorskie doświadczenia zdobywała jeszcze zanim zaczęła mówić, ale podobnie jak i jej starszy kolega przyznaje, że odczuwa nerwowość przed rozpoczęciem pracy. Ale nie tym razem. - Nie czułam żadnego nacisku ze strony Sofii, jest jedną z najmilszych osób, jakie znam. Nigdy nas nie popędzała. Słuchała każdego pomysłu mojego czy Stephena, a nieraz chcieliśmy wmontować do filmu nasze prywatne żarty. Często zgadzała się na to. Potrafi osiągnąć to, do czego zmierza, bez podnoszenia głosu. A poza tym, wielkim ułatwieniem było to, że scenariusz jest tak prawdziwy. W filmie było kilka scen o wielkim natężeniu emocji. Elle jednak twierdziła, że nie sprawiły jej wielkiego kłopotu. - Grać to znaczy, moim zdaniem, być jak najbardziej naturalnym. By nakręcić ważną sekwencję na lodowisku z początku filmu, Elle musiała ciężko pracować. Ćwiczyła godzinę dziennie przez sześć tygodni, nauczyła się jeździć tyłem. - To było ekscytujące, w dodatku mogłam się pochwalić przed moimi przyjaciółmi. Lekcji jazdy udzielała jej była mistrzyni jazdy figurowej na lodzie, Renée Rocca. Sofia chciała, by Elle tańcząca na lodzie w rytm piosenki "Cool" wyglądała marzycielsko i elegancko. - By to osiągnąć, musiałyśmy pracować naprawdę ciężko. Wymagało to skomplikowanych obrotów i skoków. Ale Elle okazała się niezwykle pilną, pełną determinacji i wytrwałości uczennicą - mówiła Rocca.

Reklama

Bez przekleństw i palenia

Dorffowi pomogły wspomnienia związane z młodszymi siostrami, z którymi, gdy były w wieku Elle, spędzał wiele czasu. Nadal jest z nimi silnie emocjonalnie związany. - Zauważyłem zmiany w swoim zachowaniu. Normalnie, gdy jeżdżę samochodem sam, palę jak smok i wściekam się na innych gości za kółkiem, bo moim zdaniem kierowcy w Los Angeles są najgorsi na świecie. Nie mam własnych dzieci, więc mi to uchodzi. Ale zauważyłem, że gdy jechałem z Elle, zacząłem zachowywać się inaczej. Zero palenia i nerwów. Zamiast tego natychmiastowa komenda: Zapnij pasy!

Chris Pontius, dawny znajomy Coppoli, dostał od niej propozycję zagrania roli przyjaciela Johnny'ego, Sammy'ego. - Sofia opisała go jako prawdziwego dzikusa, ale nie kogoś, kto jest naprawdę zły - wspominał aktor. - Gdy po tygodniu okazało się, że dostanę rolę - mówię wam, nieomal oszalałem z radości. Pontius znany jest głównie z kontrowersyjnego programu TV "Jackass" i jego mutacji kinowych, prowadzi też własny reality show "Wildboyz". - W tych programach wszystko opiera się przede wszystkim na improwizacji. W przypadku filmu - myślałem - będzie inaczej. Tymczasem miałem dosłownie parę linijek tekstu. Okazało się, że Sofia pozwoliła mi właśnie na improwizację. Musiałem więc sięgnąć pamięcią do wielu anegdot i wspomnień. Mam nadzieję, że mi się udało. Czasami może i trochę zaszokowałem Elle, ale myślę, że wyczułem dobrze, kiedy mogę być wulgarny, a kiedy absolutnie nie. Jestem też przekonany, że udało mi się zaprzyjaźnić ze Stephenem. Nie było dużej różnicy w naszych stosunkach poza planem i na planie.

Posiniaczone od stóp do głów

Dwie modelki "Playboya" - bliźniczki Kristinę i Karissę Shannon, polecił Sofii jeden z jej przyjaciół. - Podczas spotkania Coppola powiedziała nam tylko, że to role dla bliźniaczek, nie zdradzając żadnych szczegółów - wspominała Karissa. Kristina dodawała: - Sofia spytała nas tylko, czy umiemy tańczyć. Obie uwielbiamy taniec, więc świetnie się złożyło. Karissa miała pocałować Stephena, a ja dać mu klapsa. Ale praca wcale nie okazała się lekka. Dziewczyny musiały po kilka godzin dziennie przez okres trzech tygodni ćwiczyć układy taneczne pod okiem choreografa Robina Conrada. - Byłyśmy posiniaczone dosłownie od stóp do głów, ale wynagradzała to praca w tak świetnym zespole - opowiadała Kristina. Karissa cieszyła się: - Poznałyśmy pracę nad filmem od A do Z, od kuchni. To było naprawdę fascynujące.

Ekipa okupuje hotel

Coppoli bardzo zależało, by zdjęcia kręcić w słynnym hollywoodzkim hotelu Chateau Marmont. Nie było to łatwe, bo praktycznie nie filmowano tam nigdy przedtem ze względu na wysokie opłaty. Trzeba było pracować głównie nocą, by nie zakłócać funkcjonowania tego ekskluzywnego hotelu. Menadżer Phil Pavel wyjaśniał: - Powstawały u nas zdjęcia do kilku filmów, ale zgadzaliśmy się tylko na kręcenie krótkich scen. Sofia Coppola przekonała jednak właściciela Andre Balazsa o wyjątkowości swego projektu. To, co szczególnie do nas przemówiło, to osobiste wspomnienia Sofii związane z naszym śpiewającym kelnerem, zatrudnionym u nas od trzydziestu lat Romulo Lakim. Pamiętała, jak śpiewał dla niej piosenkę "Teddy Bear". Myślę, że udało się pokazać poczucie domowej przytulności i bezpieczeństwa, jakie u nas panują. Mamy wielkie apartamenty, nie ustępujące tym w śródmieściu Los Angeles czy Nowego Jorku. Jeśli ktoś przyjeżdża do LA pracować nad filmem czy płytą, to u nas znajdzie odpowiednie warunki. Roman Coppola dodawał: - To piękny budynek i ma, by tak rzec, swą osobowość, jest bardzo europejski. Dorff natomiast wspominał: - Sam mieszkałem tu przez jakieś pięć miesięcy i obchodziłem nawet swoje dwudzieste pierwsze urodziny. To miejsce zawsze było trendy, ale na szczęście nie było jakoś obłędnie popularne. I zawsze też można tu było świetnie zjeść o każdej porze dnia i nocy. Coppola poprosiła Dorffa, by zamieszkał w hotelu na czas zdjęć. - Nie wracałem więc do domu i było to trochę jak podróż w przeszłość. Ludzie poznawali mnie, a ja sam miałem często dziwne wrażenie. Nie schodzę do pracy, po prostu pogram sobie na pianinie i zamówię coś do pokoju.

Perfekcja i poezja

Anne Ross, choreografka, bardzo sobie chwaliła pracę z Coppolą. - Zawsze, zanim jeszcze rozpoczną się zdjęcia, ma przygotowany album z projektami graficznymi, o których dyskutujemy. Ma bardzo szczegółową wizję, jak film powinien wyglądać pod względem wizualnym. Część pomysłów oczywiście odpada, ale większość z nich zostaje twórczo rozwinięta. Sofia chciała wydobyć niejako esencję charakteru tego hotelu. W tym celu niektóre rzeczy zmieniliśmy, ale było to działanie bardzo przemyślane. Chodziło o to, by te korekty służyły naszej opowieści i zawartym w niej emocjom. Zmiany były subtelne, lecz istotne. W pokojach są wielkie ekrany telewizyjne. Musieliśmy je pomniejszyć, by ułatwić kadrowanie. Ważne były zmiany kolorystyki w hallu i pokojach. Ross ściśle współpracowała z autorką kostiumów Stacey Battat. Tak mówiła o tym scenografka: - Dobrym przykładem jest Cleo i jej suknie. Założenie było takie, że gdy ona pojawia się w swych sukienkach, świat dosłownie nabiera barw. Dokładnie dopasowaliśmy do jej kreacji wygląd wnętrz. Battat opowiadała: - Pokazywałyśmy sobie wzajemnie nasze projekty. To jak budowanie domu dla lalek. Ja ubierałam lalki, Anne budowała dom.

Jeśli chodzi o kostiumy Johnny'ego, reżyserka zasugerowała, by Battat zapoznała się z fotografiami Bruce'a Webera i "Moim prywatnym Idaho" Gusa Van Santa. - Postanowiłyśmy ubrać Johnny'ego w klasycznym stylu - mówiła Battat. - Ma na sobie levisy, buty red wings model z lat 40. i podkoszulki w stylu Marlona Brando. Jego stroje nawiązują więc do "złotych lat" Hollywood. W przypadku Cleo zdecydowano, że ma ona więcej dorosłego stylu i wyrafinowania niż dziewczynki w jej wieku. Nic dziwnego, przecież pod wieloma względami zachowuje się dorośle. Tak opowiadała o tym Battat: - Chcieliśmy, by wyglądała sexy, ale nie tandetnie. Znaleźliśmy na przykład buty tenisowe na obcasie. Moją ulubioną sekwencją jest ta z wręczenia Telegatto Awards. Cleo ubrana w stylu glamour wygląda świeżo i naturalnie, natomiast otaczający ją ludzie swym ubiorem wyrażają brak gustu i skłonność do niesmacznych ekscesów. Ross była także pod wielkim wrażeniem pracy operatora Harrisa Savidesa ("Słoń", "Zodiac", "Amerykański gangster"): - On sprawia, że wszystko wygląda lepiej niż w rzeczywistości, jednak bez fałszowania jej. Wie wszystko o świetle. Jest po prostu wielkim operatorem.

Ekipa wynajęła na trzy tygodnie cała piąte piętro hotelu, co okazało się bardzo dobrym posunięciem, ponieważ pozwoliło na szczegółowe zaplanowanie zdjęć we wnętrzach hotelu, bez skomplikowanej logistyki. Chociaż hotel znajduje się bardzo blisko ruchliwej Sunset Strip, pokoje okazały się tak dobrze wyciszone, że dźwiękowcy nie napotykali na wiele trudności. Zresztą większość ekipy zna się doskonale od lat, więc problemy były bardzo szybko rozwiązywane. Kręcono także w Las Vegas oraz we Włoszech. Wizyta w Mediolanie ekscytowała zwłaszcza Fanning: - Nigdy przedtem nie byłam we Włoszech, a Mediolan to przecież światowa stolica mody, w dodatku dają tam świetną pizzę - mówiła zachwycona. Roman Coppola komentował: - Chaos jest częścią włoskiej kultury, także częścią Mediolanu. Brown dodawał: - Tu wszystko zaczyna się od okrzyku: To niemożliwe!, potem pojawia się "może", a w końcu wszystko udaje się jakoś załatwić. Brown zwracał uwagę na sceny rzadkie w dzisiejszym kinie: - Mamy na przykład ważną sekwencję, gdy Johnny pali camela, nakręconą w jednym długim ujęciu. To moment, w którym znamy już dobrze bohatera i uczestniczymy w jego osobistej podróży. Harris, Sofia i montażystka Flack zdają sobie doskonale sprawę, że to, w którym miejscu krzyknie się: Cięcie! jest bardzo ważne, bo dotyczy emocji widza. Pozwolili więc scenom rozwijać się w swoim rytmie, aż do naturalnej kulminacji. Dorff z kolei komentował: - Założeniem Sofii było to, że niektóre sceny rozegrają się w czasie rzeczywistym. Szczerze mówiąc, nigdy nie paliłem papierosa na planie w taki sposób. I jeszcze jedno. Nie pamiętam też, bym był na planie, gdzie by nie było mnóstwa monitorów. A Sofia nie patrzyła na monitory. Patrzyła na nas.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Somewhere. Między miejscami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy