Reklama

"Skarb narodów. Księga tajemnic": Pójść za ciosem

"Skarb narodów" stał się w roku 2004 wielkim kasowym przebojem. Zarobił w kinach na świecie ponad 347 milionów dolarów. Okazało się, że słynny producent Jerry Bruckheimer miał rację, łącząc pomysły rodem z dawnego kina z nowoczesnością. Zawsze marzyłem o tym, by nakręcić zabawny i zaskakujący film o poszukiwaniu skarbu - mówił przed premierą pierwszej odsłony przygód Benjamina Gatesa. - Pomysł połączenia intrygi pełnej perypetii i zaskoczeń z nawiązaniami do amerykańskiej historii wydał mi się doskonały i bardzo zabawny. Koncept scenariusza o człowieku zmuszonym do kradzieży Deklaracji Niepodległości powstał w głowie Orena Aviva, szefa marketingu Buena Visty oraz jego bliskiego współpracownika, Charlesa Segarsa.

Reklama

Zawsze zadziwia mnie, że tyle razy udało nam się uzyskać tak potężny odzew u publiczności - mówił ostatnio legendarny producent. - Bo, szczerze mówiąc, działamy w pewnej próżni i wcale nie jesteśmy pewni, czy te pomysły, które uznajemy za zabawne, trafią do widzów. Podstawą jest instynkt i otaczanie się utalentowanymi ludźmi. Wtedy jest duża szansa na sukces. Bruckheimer dopatrywał się przyczyny triumfu poprzedniego filmu w upodobaniach publiczności. Publiczność, rzecz jasna, uwielbia być zabawiana, ale przy okazji ludzie lubią się czegoś nauczyć. Dlatego odwołania do amerykańskiej historii były ważną częścią pierwszego filmu. Podobnie jest i w przypadku kontynuacji. Sam uwielbiam czytać o historii, ale jestem przekonany, że nikt na ekranie nie chce widzieć jedynie ilustracji suchych faktów. To może zanudzić na śmierć. Dlatego w naszym filmie nawiązujemy do stosunkowo mało znanych wydarzeń i przedstawiamy je w zaskakującej formie. A bohaterowie muszą zmierzyć się z licznymi sekretami i niebezpieczeństwami. Producent podkreślał, że przed premierą pierwszego filmu wiele osób tłumaczyło mu, iż sukces w USA jest wielce prawdopodobny, lecz poza Stanami szanse tego widowiska są marne, właśnie ze względu na wspomniane odwołania historyczne. Ale jeśli zrobisz zabawny film, ludzie przyjdą do kin. I okazało się, że wyniki poza USA były świetne - stwierdził zadowolony. To zadowolenie pogłębił fakt, że film ten, podobnie jak trylogia "Piraci z Karaibów", stał się, według dostępnych danych na temat struktury publiczności, prawdziwie familijną rozrywką. Oglądały go zgodnie trzy pokolenia i zarówno starsi, jak i bardzo młodzi widzowie oceniali go pozytywnie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Skarb narodów. Księga tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy