Reklama

"Rysiek Lwie Serce": O ORYGINALE

Ścieżki studia KANDOR Graphics i Ryśka biegły od dłuższego czasu obok siebie. Obie historie rozpoczęły się w dość analogiczny sposób - od postawienia sobie dość nieprawdopodobnego celu, który został osiągnięty z pomocą dużych pokładów determinacji oraz odrobiny autentycznej brawury. Z jednej strony mamy Ryśka, chudego chłopaczka pochodzącego z bogatej rodziny, który, napędzany własnym idealizmem oraz przemożną chęcią sprzeciwienia się życzeniu ojca, pragnie zostać rycerzem w świecie, w którym nie ma już miejsca na tego typu bohaterów. Z drugiej natomiast, my, jako KANDOR Graphics, postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, by osiągnąć coś, co łatwe nie było - "Rysiek Lwie Serce" wymagał wielu poświęceń i wysiłku.

Reklama

Niemalże dwadzieścia lat temu trzech ojców założycieli KANDOR zadecydowało: "chcemy tworzyć filmy animowane, które będą oglądane przez widzów na całym świecie". Gdyby cofnąć się w czasie i wyjaśnić naszym przeszłym wersjom to, co wiemy teraz, bardzo prawdopodobne, że musielibyśmy zrezygnować z tego pomysłu. Na szczęście nie wiedzieliśmy zbyt wiele i byliśmy równie uparci jak Rysiek... Od kogoś musiał przejąć tę cechę! Cel, który przed sobą postawiliśmy, był trudny sam w sobie, ale fakt, iż nasza siedziba była położona w mieście oddalonym od większości ośrodków hiszpańskiej branży audiowizualnej, i jeszcze dalej od kilku miejsc na świecie, w których powstaje najwięcej filmów animowanych, jak Londyn czy Los Angeles, sprawił, że zadanie to było jeszcze trudniejsze do wykonania. Jednakże mieliśmy w nadmiarze entuzjazmu, idealizmu oraz życiowej brawury, aby spróbować naszych sił i zobaczyć, co z tego wyniknie.

Musieliśmy nauczyć się niezliczonych aspektów związanych z narracją filmową, poziomem artystycznym produkcji, technicznymi wymogami pełnometrażowych projektów animowanych oraz finansowymi zasadami produkcji o takim profilu. Musieliśmy dopiero wykształcić nasze własne metody pracy oraz nawiązać sieć kontaktów na całym świecie. Zaczęliśmy od najprostszych zadań związanych z samą animacją, aby móc robić cokolwiek i zacząć powoli i mozolnie przyswajać potrzebną nam wiedzę. Na szczęście los nam sprzyjał, pojawiały się nowe rzeczy, o których mieliśmy pojęcie i które potrafiliśmy wykonywać bez dodatkowej nauki. Wtedy właśnie po raz pierwszy prawdziwie uśmiechnęło się do nas szczęście, które przez cały ten czas nie opuszczało siedziby KANDOR Graphics. Dołączyło do nas kilku niezwykle utalentowanych twórców, którzy zostali z firmą po dzień dzisiejszy, co napawa nas wielką dumą. Bez nich, a także bez pomocy wszystkich tych, którzy użyczyli nam swojego doświadczenia i wiedzy, KANDOR Graphics nie byłby w stanie wrócić z tej przygody z tarczą.

Zaczęliśmy więc, krok po kroku, cegiełka po cegiełce, budować KANDOR Graphics od nowa - już nie jako organizację bazującą na outsourcingu, lecz firmę produkcyjną z prawdziwego zdarzenia, która byłaby w stanie ogarniać samodzielnie wszystkie aspekty tworzenia własnych filmów. I już na samym początku powstał "nasz Goleor", który na potrzeby rynków międzynarodowych stał się "naszym Justinem", a w Polsce "naszym Ryśkiem" - główny bohater, który miał zostać symbolem wszystkich przemian zachodzących w KANDOR Graphics. Był to projekt wyjątkowy ambitny, który przerastał nasze ówczesne możliwości, więc schowaliśmy go do szuflady, wyczekując dnia, w którym będziemy w stanie sami wyprodukować tę opowieść.

W międzyczasie pracowaliśmy nad wieloma interesującymi projektami dla wielu niesamowitych klientów, wliczając w to NASA, FBI oraz... Johna Malkovicha. Nasza firma była wynajmowana do tworzenia różnego rodzaju wizualnych symulacji na potrzeby firm medycznych, naukowych oraz instytucji związanych ze światem sztuki. Pracowaliśmy nad kreacjami środowisk wirtualnych, braliśmy udział w kręceniu materiałów korporacyjnych oraz wszelakich dokumentów, tworzyliśmy również efekty cyfrowe na potrzeby projektów kinowych (i pewnego dnia wrócimy do tego tematu, już na poważnie). Nie zapomnieliśmy przy tym ani przez sekundę, że naszym prawdziwym marzeniem, które napędza nasze myśli, jest kręcenie własnych filmów animowanych.

Nawiązaliśmy kontakt z Raulem Garcią, obecnie naszym partnerem i bliskim przyjacielem, który był pierwszym Hiszpanem pracującym dla studia Disneya. Podejrzewaliśmy, że "to człowiek, który wie, jak to wszystko działa, który nas poprowadzi". Nie myliliśmy się! Z jego nieocenioną pomocą KANDOR Graphics przybliżył się znacznie do osiągnięcia celu. W tym samym okresie mieliśmy okazję rozwijać projekt animowanej serii, który poskutkował stworzeniem naszego pierwszego animowanego filmu pełnometrażowego - "Ryś i spółka". I wtedy właśnie szczęście uśmiechnęło się do nas prawdziwie po raz drugi - Raul pokazał nasze prace Antonio Banderasowi, który niemal natychmiastowo stwierdził, że chciałby być częścią tego, co będziemy robić w przyszłości.

"Ryś i spółka" to była niewielka produkcja, przy okazji której nauczyliśmy się, mniej więcej, w jaki sposób tworzy się kino animowane. Był to dla nas niesamowicie użyteczny poligon doświadczalny, ale wraz z tą produkcją pojawiło się również sporo frustracji. Obiecaliśmy wtedy ekipie pracującej przy tym filmie, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ażeby znaleźć odpowiedni projekt, który pozwoliłby nam pracować w o wiele bardziej komfortowych warunkach.

Tym projektem stał się "Rysiek Lwie Serce", natomiast patrząc z perspektywy czasu na "Rysia i spółkę", jesteśmy dumni z tego filmu, mimo wszelkich ograniczeń, z którymi musieliśmy walczyć przy jego kreacji. "Ryś i spółka" zdobył wiele ważnych nagród i wygrał kilka prestiżowych festiwali filmowych. Najważniejszym wyróżnieniem była dla nas nagroda Goya w kategorii "Najlepszy Film Animowany", zdobyta w 2009 roku. Ciągle jednak żywiliśmy w sobie przekonanie, że stać nas na więcej... zdecydowaliśmy się więc zrobić przy udziale tej samej ekipy film krótkometrażowy, przy którym moglibyśmy nauczyć się omijać wszelkie ograniczenia produkcyjne oraz poprawić umiejętności techniczne i zwiększyć artystyczny poziom produkcji sygnowanej logiem naszego studia. Chcieliśmy przygotować się na przyszłość.

Zdecydowaliśmy się całkowicie zaufać naszej ekipie, nie wynajmując nikogo z zewnątrz, co zawsze było częścią pomysłu na firmę KANDOR Graphics. Poprosiliśmy każdego, żeby zaproponował własne pomysły na scenariusz. Wszyscy przyjęli tę propozycję z wielkim entuzjazmem. Okres, w którym każdy z ekipy pracowników przedstawiał swoje pomysły, był wspaniałą zabawą. Prezentacje były bardzo różnorodne, niektórzy stawiali na podejście humorystyczne, pojawiło się przy okazji kilka naprawdę dziwacznych koncepcji, ale najbardziej zainteresowały nas pomysły Javiera Recio. Zademonstrował linię fabularną opowieści, która dała podstawę naszemu krótkiemu metrażowi. Wszystko było na swoim miejscu, pasowało od początku do końca.

I nawet jeśli Javier zaczął pracować w naszej firmie jako stażysta i nie był z nami tak długo jak inni, poprosiliśmy go, by podjął się reżyserii filmu. Daliśmy mu również odpowiednio duży budżet, dzięki któremu nie musiał obawiać się o żadne problemy związane z produkcją. Zaczęliśmy pracować nad projektem i byliśmy w efekcie w stanie spełnić obietnicę daną członkom naszej ekipy - mogli tworzyć bez żadnych ograniczeń. Przed nami pojawiła się nowa faza nauki i doświadczeń. Poprawianie technicznego poziomu produkcji, lepsze zarządzanie środkami finansowymi, pełniejsze renderowanie poszczególnych klatek, tworzenie płynniejszej animacji, w tym lepiej wyglądających fryzur oraz kostiumów, stworzenie odpowiedniego systemu do stereoskopii, ażeby film zyskał dodatkową przestrzeń itd.

Ostatecznie udało nam się osiągnąć sukces, nie tylko z artystycznego i technicznego punktu widzenia, lecz także pod kątem narracyjnym i fabularnym, czyli pod względem samej techniki opowiadania. Wszystko to dzięki wytężonej pracy Javiera i wszystkich departamentów. W taki właśnie sposób pokonaliśmy nasze drugie filmowe wyzwanie, przechodząc z pozytywnym wynikiem ten poligon doświadczalny, który dodatkowo doprowadził nas do czegoś o wiele ważniejszego w kontekście naszej przyszłości - film został nominowany w 2010 roku do Oscara w kategorii "Najlepszy Krótkometrażowy Film Animowany". Wszystko, co opisałem, miało miejsce w Granadzie, w firmie, która zaczynała od zera i nie miała żadnej większej pomocy z zewnątrz.

Ten krótkometrażowy film zapewnił nam wiele kolejnych szczęśliwych chwil: kolejną nagrodę Goya (w 2010 roku) oraz inne ważne wyróżnienia. Jego sukces oznaczał dla nas również to, że byliśmy gotowi zastosować nowo nabytą wiedzę w produkcji pełnometrażowego filmu animowanego. Nadszedł czas, żeby Rysiek wyszedł z szuflady, gdzie drzemał sobie od dłuższego czasu. Właśnie tak doszło do rozpoczęcia produkcji "Ryśka Lwie Serce". Opowieść o Ryśku musi więc być - jak pokazuje ta historia - równocześnie opowieścią o KANDOR Graphics. Również dlatego, że postać ta ma uświadamiać, że największą przygodą jest zawsze bycie sobą, a także robienie tego, o czym się marzy. I o tym jest ta opowieść. Dwie opowieści.

W "Ryśku Lwie Serce" znajduje się mnóstwo odniesień do ulubionych filmów reżysera, wliczając w to serię "Indiana Jones", "Supermana", "Nieśmiertelnego", "Krokodyla Dundee" oraz "Top Secret!"

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Rysiek Lwie Serce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy