Reklama

"Rodzina Savage": OBSADA

"Dobierając członków obsady mających zagrać rodzinę, trzeba kierować się tym samym, co przy obsadzaniu pary kochanków - musi być między nimi chemia. Potrzebowałam aktorów, którzy będą w stanie odegrać zupełnie różne spojrzenia na świat, a jednocześnie łączące ich więzy krwi. Mieliśmy ogromne szczęście - nasi aktorzy dali z siebie wszystko, potraktowali swoje role jako wyzwanie. Z początku nie mogli się w nich odnaleźć, ale jako trio wypadli bardzo wiarygodnie." - opowiada Jenkins.

Rola Wendy Savage umożliwiła Laurze Linney stworzenie kolejnej przejmującej kreacji. Za "Walkę żywiołów" ("The squid and the whale") nominowano ją do Złotego Globu, ma też na koncie dwie nominacje do Oscara. Zagrała w takich filmach, jak "Możesz na mnie liczyć" ("You can count on me"), "Kinsey", czy "To właśnie miłość" ("Love actually"); zapracowała na opinię jednej z najbardziej utalentowanych aktorek.

Reklama

Spodobało jej się to, jak Tamara Jenkins opisała więzy rodzinne. Jak mówi - "Relacje w rodzinie zawsze są skomplikowane. Ten film opowiada o ignorowanym przez kino temacie, a przecież śmierć rodzica to jedno z najtrudniejszych wydarzeń, jakie spotka każdego z nas. Nie można się na nie przygotować, dlatego trzeba korzystać z czasu, który jest nam dany. Nie zawsze jest to łatwe, zwłaszcza jeśli rodzina ma za sobą bolesne doświadczenia."

Linney spodobała się nie tylko rola Wendy, ale i możliwość współ-odegrania dysfunkcyjnej rodziny. "Każdy z nas przygotowywał się do swojej roli, ale dopiero we trójkę tworzyliśmy całość. Cieszę się, że zagrałam z dwoma Philipami - podziwiam ich obu." - wspomina Linney.

Twórcy z zaciekawieniem obserwowali Laurę przy pracy. Jak mówi Jim Taylor - "To stuprocentowa profesjonalistka, często jest obsadzana w silnych rolach. U nas zagrała kobietę, która nie potrafi się odnaleźć; to było coś nowego."

Ted Hope dodaje - "Laura stworzyła niezapomnianą kreację. Tchnęła w postać Wendy życie - ma talent komediowy, jest seksowna, potrafi odegrać każdą emocję. Dała z siebie wszystko, w każdej scenie widać targające Wendy uczucia."

Tamarze najbardziej podobało się to, jak Laura zagrała z nominowanym do Tony Award Peterem Friedmanem, który wcielił się w rolę jej kochanka, Larry'ego. "Ona ma niesamowite wyczucie. Odegrała to, co napisałam lepiej, niż się spodziewałam."

W roli Jona, całkowitego przeciwieństwa Wendy, Tamara od początku widziała Philipa Seymoura Hoffmana - jednego z najciekawszych, współczesnych aktorów. Kilka tygodni przed rozpoczęciem zdjęć do "Rodziny Savage" nagrodzono go Oscarem za rolę Trumana Capote w filmie "Capote".

Ekipa chwali sobie współpracę z Hoffmanem. Ted Hope wspomina - pracowałem już z nim przy filmie "Happiness", to fantastyczny aktor. Każda jego rola jest niepowtarzalna, również Jona zagrał bezbłędnie."

Hoffmana ujęło w scenariuszu to samo, co Laurę Linney. Jak mówi - "Nigdy wcześniej nie opowiedziano takiej historii w ten sposób. Rodzina staje w obliczu nieuchronnej śmierci i po raz pierwszy od lat znów jest razem. Film stawia pytania - jak dobrze się znają i co ich tak naprawdę łączy?"

Wyzwaniem było aktorów było odegranie tych postaci tak, aby mimo swych oczywistych wad wzbudzili w widzach sympatię. Jak tłumaczy Hoffman - "Żeby widzowie współczuli naszych bohaterom, nie musieliśmy przedstawić ich w pozytywnym świetle. Ważne było przekazanie, że ludzie nie są bez wad i popełniają błędy, a mimo to należy im się zrozumienie."

Trzecim z rodziny Savage, od którego zaczyna się cała historia, to nestor rodu -Lenny Savage. W jego rolę wcielił się siedemdziesięciopięcioletni weteran teatralny i filmowy - Philips Bosco. Tamara Jenkins szybko uznała, że zdobywca Tony Award idealnie nadaje się do odegrania tej postaci i będzie potrafił oddać jej złożoność. "Philips Bosco to genialny aktor, choć ludzie nie odwiedzający nowojorskich teatrów mogą go nie kojarzyć. Tym chętniej widziałam Philipa w tej roli." - wspomina Jenkins.

Bosco żartuje, że Lenny to wymarzona postać do odegrania - występuję w połowie filmu i ma niewiele kwestii do wypowiedzenia. Mimo to, rola nie była łatwa. Podobnie jak pozostali aktorzy, Bosco zachwycił się scenariuszem. "Bije z niego prostota i szczerość. Bohaterowie pokazani są w pełnej krasie, ze wszystkimi swoimi wadami. Od widzów zależy, czy ich zaakceptują, czy nie." - wspomina Bosko, który sam jest ojcem siedmiorga dzieci. "To ważny temat, trzeba go poruszać. Jedna z głównych postaci umiera, więc film oczywiście jest wzruszający, ale i pełen nadziei - Jon i Wendy jednoczą się, decydują pomóc ojcu, z którym nie byli zżyci."

Zachwycił go także realizm historii. Jak wspomina - "W starej hollywoodzkiej wersji tego filmu, wszystko układałoby się jak po maśle i skończyło happy endem. Nasz film jest szczery do bólu, ale dzięki temu odzwierciedla prawdziwe życie. Pokazuje, że tylko dzięki komunikacji - choć bywa trudna - można zmienić sytuację."

Bosco po raz pierwszy grał z Laurą Linney i Philipem Seymourem Hoffmanem. "To fantastyczni aktorzy, który bardzo poważnie podchodzą do swojej pracy. Zarówno współpraca między nami, jak aktorami, a reżyserką byłą fenomenalna."

Twórcy byli zachwyceni grą Bosco. Ted Hope wspomina - "Zagranie umiejącego, zwłaszcza kogoś takiego, jak Lenny - to prawdziwe wyzwanie. Philip musiał wykrzesać ze swojego bohatera dobroć, mimo że własne dzieci mają go za potwora."

Między castingiem, a rozpoczęciem zdjęć było mało czasu - Tamara Jenkins zapraszała aktorów do swego nowojorskiego mieszkania na serię prób połączonych z piciem kawy. "To było nietypowe, ale fascynujące doświadczenie. Do dziś pamiętam, jak ta wspaniała trójka siedziała w moim salonie i odgrywała dane sceny. Miałam wrażenie, że to już nie jest moje mieszkanie, a dom należący do Savage'ów" - wspomina reżyserka.

Jim Taylor podsumowuje - "Każdy z naszych aktorów zaangażował się w stu procentach. Role całkowicie ich pochłonęły, a rewelacyjne efekty widać na ekranie."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Rodzina Savage
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy