Reklama

Robin Williams: Dziób pingwina!

"Happy Feet: Tupot małych stóp 2", kontynuacja nagrodzonej Oscarem jednej z najbardziej dochodowej animacji ostatnich lat, 30 marca zadebiutuje na płytach DVD i Blu-ray w polskiej wersji językowej. W oryginale głosu dwóm postaciom (Ramonowi i Lovelace'owi) użyczył Robin Williams.

Jakie to uczucie wrócić do tych dwóch postaci po pięciu latach?

Robin Williams: - Spokojne. Gładko. Pasuje jak ulał. Ile innych frazesów można użyć? Było świetnie za pierwszym razem i podobnie za drugim.

Czy to duże wyzwanie podkładać głos dla dwóch zupełnie różnych postaci w tym samym filmie?

- Nie, bo one są zupełnie różne i można je łatwo od siebie oddzielić. George (Miller) rozdziela je, gdy nagrywamy razem. Są tak różne pod względem głosu, a także cech fizycznych, że mogę przeskakiwać pomiędzy nimi z dużą łatwością.

Reklama

W tym filmie widzimy, że minęło trochę czasu. Ramon jest nadal otoczony przez panie, jednak myśli tylko o jednej, tej wyjątkowej.

- Nie spotyka jej, aż do swojego powrotu do Delhi Land. Gdy widzi Carmen, to jest to. To kobieta z jego snów. Jest prawie tak, jak nagle powiedział "Jeśli naprawdę czegoś chcesz, tak się stanie". Ale potem pojawia się przekonanie Svena "Jeśli naprawdę czegoś chcesz, tak się stanie". Myśli sobie, "Chcesz tego. Chcesz tego." I oto jest. To tak, jakby nagle wydarzył się cud. Wtedy przejmuje sposób myślenia Svena. I oto jest. Zadziałało.

Czy on na początku patrzy na Svena jako na rywala?

- Zdecydowanie, ponieważ Sven ma dużo kobiet, a Ramon nie ma żadnej. I dlatego mówi mu: "Jesteś niczym więcej, jak tylko dużym dziobem." To jakby widzieć Tony'ego Robertsona: "Jesteś niczym. To kłamstwo." Ponieważ wszystkie kobiety za nim szaleją. Dlatego Sven tak go denerwuje. To trochę wygląda jakby Ramon widząc go, myślał: "Dlaczego on się wszystkim tak podoba? Nie ma w nim nic szczególnego. Umie latać. Wielkie mi co, umie latać, i co z tego".

Wydaje się, że Lovelace ma większą grupę wyznawców.

- To się dzieje nagle, ale ogólnie jego postać stanowi wprowadzenie dla postaci Svena. Spotykamy go w momencie nawrócenia. Jest prawie jak wyznawca baptyzmu, który spotkał na swej drodze mędrca swami. Teraz głosi "Wierzę w moc Svena." Ujrzał pingwina, który umie latać, co dla przeciętnego pingwina zdaje się być cudem.

W tej scenie, gdy Lovelace opowiada historię Svena, jest oryginalna muzyka, prawda?

- Tak, to oryginalna muzyka.

Wiem, że wcześniej nagrywałeś już oryginalne piosenki, ale "Tupot Małych stóp" początkowo opierał się na ponownym nagrywaniu powszechnie znanych piosenek pop.

- To była najtrudniejsza piosenka, ponieważ oprócz tego, że opowiadałem historię, musiałem tez pokazać historię Svena. Więc nie było to takie łatwe jak śpiewanie standardowej piosenki w pierwszej części, np. Gypsy Kings. Tutaj wygłaszasz kazanie, opowiadasz historię i sprzedajesz piosenkę.


- Na początku musieliśmy zmienić skalę, bo początkowo było to rozpisane na bardzo wysoki głos, a tym ja nie mogłem na tyle operować w górę i w dół. Mój głos tak jakby gubił rytm piosenki. Więc ostatecznie jest to mieszanina kazania i śpiewu. To było bardzo trudne. Dla mnie najtrudniejsza z rzeczy.

Wyszło świetnie.

- Cóż, włożono w to dużo pracy i jestem wdzięczny za to co z tym zrobiono. Powstała spójna całość. Na początku powiedziałem tylko "Mam nadzieję, że się uda". Wkładałem w to dużo serca, myśląc: "Błagam, pomocy."

Czy to, że proces nagrywania, gdy podkładasz głos, wygląda zupełnie inaczej i nie pojawiasz się osobiście na ekranie, sprawia, że wkładasz w to więcej serca?

- Tak. Możesz włożyć więcej po prostu dlatego, że ten rodzaj pracy daje taką możliwość. Z samym głosem możesz zrobić rzeczy, które grając jako aktor byłyby zbyt duże. To, co robi Ramon, sprawia, że myślisz "Wow", gdybym zrobiłbym to samo na planie, pomyślałbyś "hmmm...?!"

Umyka Ci, że Lovelace jest większy niż w rzeczywistości. Jest dziwną kombinacją Barry'ego White'a i Dona Kinga. Jest cwaniakiem i kaznodzieją. Więc robisz z nim rzeczy, które są naprawdę dzikie, a głosem możesz stworzyć rzeczy, które być może bałbyś się zagrać osobiście.

Czy odgrywasz to też fizycznie?

- Tak to się kończy. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale pod koniec sesji nagraniowej masz na sobie przepoconą koszulkę. Energia cię rozsadza tak, że zaczynasz się pocić. Pracujesz. Dajesz z siebie wszystko, bo są tam też inni, a Ty budujesz tę energię. George sprawia, że nie poddajemy się i myślę, że gdyby nie on, byłoby naprawdę trudno.

W jaki sposób on pomaga?

- Motywując nas. Mówi "To było świetne" albo "Nie, bardziej!". Czasami możesz się obijać a on mówi "To jest super. Dalej." Zapytałem go raz "Naprawdę?" a on na to "Tak." Kiedyś z kolei jako Lovelace zacząłem jakby mówić w innych językach. On na to "Super, zrób to." To było prawie jak religijna ekstaza. Powiedział "to naprawdę dobre, Robin." Na co ja "Tak George, ale wyczerpujące".

Wydanie Blu-ray 3D, Blu-ray i DVD filmu "Happy Feet: Tupot małych stóp 2" na sklepowych półkach pojawi się już 30 marca. Na płycie obok filmu znajdą się również wyjątkowe dodatki specjalne: "Pomagając pingwinom i przyjaciołom", "Jak narysować pingwina", "Chyba widziałem Kotecka" oraz "Śpiewaj z pingwinami - karaoke po angielsku dla najmłodszych".

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robin Williams | Happy | pingwiny | 'Pingwiny'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy