Reklama

"Prawie jak gladiator 3D": GRUNT TO POMYSŁ

Koncept reżysera rzeczywiście zasługuje na uwagę. Bo przecież gladiatorzy pojawiali się do tej pory w widowiskach dla dorosłych. Trudno uznać "Spartakusa" ("Spartacus", 1960) Stanleya Kubricka z Kirkiem Douglasem, słynnego "Gladiatora" ("Gladiator", 2000) Ridleya Scotta, czy - ostatnio - głośny serial HBO o Spartakusie za filmy czysto rozrywkowe albo familijne. Oprócz walorów widowiskowych, zawierały refleksje na temat bezwzględnych mechanizmów władzy. Z kolei tradycja z lat 20. i 30. (na przykład "The Sign of the Cross", reż. Cecil B. DeMille, 1932) kazała łączyć sceny gwałtowne z chrześcijańskim, męczeńskim przesłaniem.

Reklama

Oczywiście kostiumowe widowiska zwane "peplum" dopuszczały lekki, a nawet parodystyczny ton. Filmy takie jak "Demetrius and the Gladiators" (TCM: "Demetriusz i gladiatorzy", 1954, reż Delmer Daves) lata temu budziły fascynację młodej widowni. Mimo wszystko dominował w nich ton - choćby i udawanej - powagi. Inne produkcje, jak "I sette gladiatori" (1962) Pedro Lazagi czy "Solo contro Roma" (1962) Luciano Ricci stawiały po prostu na umiarkowanie krwawą bijatykę. Z czasem zresztą ważnym składnikiem zupełnie już komercyjnych przedsięwzięć stał się seks ("The Arena", 1974, reż. Steve Carver - na owej arenie można było podziwiać skąpo odziane gladiatorki, m.in. Pam Grier). Tak więc pomysł pozbawienia opowieści o gladiatorach grozy na rzecz familijnego klimatu należy uznać za ożywczy, niemal pionierski. Filmy animowane dla widowni familijnej rozgrywały się częściej w Egipcie, lub też stanowiły wariacje na tematy biblijne.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Prawie jak gladiator 3D
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy