Reklama

"Podróż na sto stóp": KULINARNA PODRÓŻ DO DOMU: POWRÓT DO SMAKÓW, KTÓRE NAS UKSZTAŁTOWAŁY

Gdy Hassan przybywa do Paryża, kulinarnej stolicy świata, nie potrafi się odpowiednio skoncentrować. Potrawy, które przyrządza, są chłodne, nie mają w sobie serca i pasji, po raz pierwszy w życiu chłopak czuje, że gotuje mechanicznie. "Francuzi mają takie wspaniałe słowo, déraciné, które oznacza mniej więcej uchodźcę", opowiada Morais. "W dzisiejszym świecie istnieje wielu ludzi takich jak Hassan czy Papa, którzy pochodzą z jednej kultury, ale wiążą resztę swego życia z inną. Uważam, że w takiej sytuacji należy zadać sobie pytanie: Gdzie jest mój dom?", dodaje Knight. "Paryż to epicentrum najlepszych restauracji świata, ale obecny trend kuchni molekularnej jest bardzo naukowy, brakuje w nim emocji. Nie nawiązuje do dawnych tradycji, nie sięga do korzeni. Hassan trafia więc do dość sterylnego środowiska, w którym czuje się bardzo źle", kontynuuje Knight. "Chłopak trafia na sam szczyt, ale jego kuchnia składa się wyłącznie ze stali nierdzewnej, rurek, próbówek i tego typu rzeczy", podkreśla producentka Blake. "Brak jej jakiejkolwiek duszy. To całkowite przeciwieństwo pełnej ciepła i energii kuchni Maison Mumbai". Chłopak uświadamia sobie, że jedzenie wiąże się ze wspomnieniami i jest dla niego najlepszym sposobem do chwilowych powrotów do małego miasteczka, które zaczął nazywać swoim domem. "Każda podróż na sto stóp jest taka, jak w Czarnoksiężniku z Oz", mówi Winfrey. "Nie ruszasz się ze swojego podwórka, ale przebywasz ogromne przestrzenie". A Helen Mirren radzi: "Idźcie na kolację dopiero po obejrzeniu naszego filmu. Najlepiej do francuskiej albo indyjskiej restauracji!"

Reklama
materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Podróż na sto stóp
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy