Reklama

"Pewnego razu w Anatolii": MEDIA O FILMIE

Media o filmie:

"Pewnego razu w Anatolii to jeden z piękniejszych filmów tegorocznego konkursu canneńskiego. Od pierwszej chwili uwiódł widzów mimo braku fabularnego rozstrzygnięcia i powolnego rytmu. Co właściwie zdarzyło się w Anatolii? Jak do tego doszło, że wesoła rozmowa trzech podpitych mężczyzn, których obserwujemy z daleka, skończyła się zbrodnią? (...)"

Film Ceylana, prosty i wyrafinowany zarazem, jest świadectwem wielkiej kultury tego autora. Spojrzenie kamery raz po raz odbiega za czymś nieważnym. Reżyser zwraca się do widza z porozumiewawczą ironią jak w pewnym zabawnym ujęciu, które łatwo przeoczyć: nocą podczas postoju policjant podchodzi do drzewa obwieszonego kolorowymi jabłkami jak w raju. Potrząsa gałęziami. Jabłka spadają. Kamera biegnie za jednym, które toczy się, wpada do strumienia i płynie. Zostawiamy ludzi, gonimy za jabłkiem, jakby to ono właśnie miało nas doprowadzić do miejsca zbrodni. Zgodnie z logiką kina to powinno czemuś służyć, naprowadzać na jakiś ślad. Ale nie. Po długiej wędrówce jabłko z drzewa wiadomości zatrzymuje się, i tyle. Słychać szum drzew jak w "Powiększeniu". Tropy prowadzą w różne strony. Rzeczywistość jest nieogarniona, niepoznawalna, ale za to czujemy ją wokół siebie namacalnie jak rzadko kiedy we współczesnym kinie. Coś ważnego i dobrego, choć trudnego do wypowiedzenia, tworzy się między uczestnikami tej nocnej jazdy, w którą zabiera nas Ceylan." (Tadeusz Sobolewski, Gazeta Wyborcza, 22.07.2011)

Reklama

"Ceylan w Pewnego razu w Anatolii (Grand Prix Jury w Cannes) buduje mroczny antykryminał. Wychodzi od zbrodni, ale prowadzone nocą poszukiwania ciała zamordowanego mężczyzny są zaprzeczeniem kina akcji - toczą się wolno, monotonnie i odsłaniają podwójność tureckiej rzeczywistości zawieszonej między tym, co oficjalne, i tym, co ukryte." (Paweł T. Felis, Gazeta Wyborcza, 21.07.2011)

"Bohaterowie próbują odkryć, jak w czasie przyjacielskiej eskapady alkoholowej doszło do zbrodni. Ale Ceylan w inteligentny sposób odwraca problem. W rozmowach prokuratora, policjanta i zbrodniarza, w delikatny, ale wyrazisty sposób, odtwarza społeczny krajobraz tureckiej prowincji. Zamkniętej, pogrążonej w biurokracji i urzędniczej mentalności. Jednocześnie Ceylan nikogo nie ocenia. Sportretowani przez niego ludzie nie są źli, lecz przejmująco zagubieni." (Krzysztof Kwiatkowski, Newsweek, 22.07.2011)

"Znakomity film, z pewnością jeden z najlepszych z tegorocznych Nowych Horyzontów. (...) Pewnego razu w Anatolii jest powolną historią rozciągniętą na blisko trzy godziny - ale Ceylan doprowadził do perfekcji przekazywanie ważnych prawd między wierszami. Grupa policjantów, prokurator i lekarz sądowy wraz z dwójką podejrzanych udaje się nocą na wizje lokalną, której celem ma być odnalezień zwłok zamordowanego podczas pijackiej kłótni i pochowanego gdzieś w polu mężczyzny. Każdy, kto oczekuje zagadki kryminalnej będzie raczej zawiedziony - choć pewne fakty na temat dokonanego morderstwa są systematycznie przed widzem odkrywane. Dużo ważniejsze są jednak z pozoru zwyczajne dialogi, rozmowy między policjantami, prokuratorem i lekarzem, ekipą i sołtysem z pobliskiego miasteczka - dialogi, odkrywające nie tylko skomplikowane osobowości bohaterów, ich złożone losy, ale przekazujące niezbyt wesoły wizerunek współczesnej Turcji. Do tego realizacja - klimat ciepłej letniej nocy aż przenika widza, a scena podawania herbaty przez córkę sołtysa jest prawdziwie magiczna. Wiele tropów, wiele niuansów, z pewnością film na więcej niż jeden seans." (Konrad Wągrowski, Esensja)

"Historia rozpoczyna się nocą i mrok rozciąga się na sporą część filmu. Wieczorny zmierzch, nocna wizyta w pobliskiej wsi na herbacie u tamtejszego muktara, blady świt i trochę zmięty kolejny dzień.

Jesteśmy w Anatolii, a Anatolia jest piękna. Serpentyny dróg, wzgórza i przestrzeń, magiczne wręcz refleksy świateł. Piękna jest także Cemile, córka muktara (wójta?), podająca herbatę wędrowcom, niczym postać z baśni. Ale piękno Anatolii nie jest wcale przesłodzone, bo to i szarość pól, ubóstwo wiejskich chałup czy nagość korytarzy. Ostatnie sekwencje rozgrywają się w szpitalu i rejestrują sekcję zwłok. Bardziej ją słychać niż widać, ale nastrój chłodu i brutalności nie podtrzymuje czaru. Jesteśmy w świecie Ceylana, gdzie sporo pustki i samotności, trywialności, w której rozgrywa się to, co zwykłe i to, co ma wymiar tragedii." (tamaryszkowe pre-teksty, 2.08.2011)

Forum NH o filmie:

"(...) fantastyczna końcówka pokazująca, jak łatwo można dać się uwikłać. W trakcie seansu miałem wrażenie, że jednak niepotrzebnie rozciągnięty, ale zakończenie świetnie uzasadnia potrzebę tak długiego czekania." (Mrozikos667)

"Świetny film. Pozornie przydługi, ale tylko pozornie, bo wszystko rzeczywiście okazuje się mieć sens. Podobało mi się to, jak śledczy męczyli się przez noc (i widz z nimi), a potem nadszedł dzień i nowe siły. (...) schowany nieco moralitet (o zbrodni i karze, o odpowiedzialności, o prawdzie i tym, czy zawsze jest sens jej szukać), a zarazem piękny portret Anatolii." (doktor pueblo)

"Najlepszy film Ceylana jak dla mnie." (Jarosz)

"(...) film ukryty pod powierzchnią filmu, nie o tym, co na ekranie, o czymś innym, o niewidzialnym." (aszeffel)

"Wspaniały film, a scena z jabłkiem bardzo wzruszająca." (chinaski)

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Pewnego razu w Anatolii
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy