Reklama

"Passione": WYWIAD Z REŻYSEREM

- Jaki związek z Passione mają Pana włoskie korzenie?

Moja rodzina pochodzi z Sycylii, a mój ojciec z Pugli. Neapol od zawsze mnie fascynował - ze względu na piękno, niebezpieczeństwo, no i oczywiście muzykę. Passione jest próbą przetransportowania tych uczuć na płaszczyznę filmu.

- Czym jest dla Pana Neapol?

Nie wiem dlaczego, ale zakochałem się w tym miejscu. Neapol mnie fascynuje. Cudowne jest tu niemal wszystko: krajobraz, bieda, ból, morze, wulkan, kawa, niebezpieczeństwo, piękno, brud, ruch uliczny, tajemnica, zmysłowość, jedzenie, szaleństwo, ironia, no i oczywiście sami ludzie - przede wszystkim ludzie. Może trochę przesadzam, ale jestem bezbronny wobec piękna i siły Neapolu. Czuję, że to miasto ma ogromny potencjał i jest jednocześnie przedziwnie piękne i przerażające. To miasto potrafi oprzeć się upływowi czasu, mimo że czas jest tu widoczny niemal wszędzie w murach. Neapol to jednak miejsce niezniszczalne, jakby ponadczasowe. O tym właśnie jest Passione. Starałem się pokazać w nim sedno tajemnicy Neapolu.

Reklama

- Ale mieszka Pan nie w Neapolu, lecz w Nowym Jorku?

Większość mieszkających w Nowym Jorku Włochów pochodzi z Neapolu, Sycylii i Kalabrii, czyli tak naprawdę z południa. Neapol przypomina mi Nowy Jork z lat 70-tych. Ludzie zderzają się tu ze sobą, a poza tym Neapol jest, tak samo jak Nowy Jork, zarazem piękny i niebezpieczny. Ma w sobie wiele brutalności, ale również szczególnego rodzaju poetyckość - tak wielu mieszkających tu pisarzy o tym pisało… Neapolitańczycy mają własny język i - co najważniejsze - są niebywale muzykalni. Relacje pomiędzy muzyką klasyczną i popularną sięgają tu wielu, wielu lat wstecz. Sporo muzyków klasycznych, a nawet kilku wielkich śpiewaków operowych, przez lata śpiewało popularne neapolitańskie piosenki.

- Neapolitańska muzyka to sedno tego filmu. Skąd w Panu tak silna inspiracja?

Muzyka to dusza Neapolu i dlatego chciałem nakręcić film o tym wyjątkowym mieście i jego cudownej muzyce. Światek przestępczy to jedna, ciemna strona neapolitańskiej kultury. A jasną, żywą stroną tego miasta jest muzyka. Współistnieją one ze sobą wzajemnie. Poza podstawowymi rzeczami do życia, takimi jak: dach nad głową, jedzenie i rodzina, muzyka jest również tym, co się tu liczy. Jeśli zaśpiewasz piosenkę na ulicy, inni to podchwycą i też zaczną śpiewać, bez względu na to, czy mają dobry, czy zły głos. A jeśli chcesz, możesz wyjść na ulicę i zaprosić kogoś do tańca. Naprawdę to wcale nie jest takie trudne, jak się wydaje.

- Skąd w Panu tak duże wyczucie tego miasta?

Poznawałem Neapol najpierw poprzez kino. Pracowałem z Francesco Rossim nad adaptacją The Truce Primo Levisa. Dzięki niemu poznałem twórczość dramaturga Eduarda de Filippo i zagrałem w jego Questi Fantasmi (Three Ghosts). W tym przedstawieniu pojawiło się sporo neapolitańskiej muzyki, a przyjazd z tym spektaklem do Neapolu był naprawdę niesamowitym doświadczeniem. Neapol ma bardzo skomplikowaną kulturę, która objawia się właśnie w muzyce. Może być poruszająca, emocjonalna, iście seksualna i zabawna, ale zawsze ma w sobie sporą dawkę ironii. Na przykład jest taka znana piosenka, w której mężczyzna woła do swojej kochanki: "gdzie jesteś, muszę cię odnaleźć. Ale jeśli cię nie znajdę, zajmę się twoją siostrą…". Co ciekawe, ironia się zaciera, jeśli zaczynamy interpretować piosenkę, bo ten fragment odczytuje się jako tęsknotę za miejscem, w którym się nie przebywa.

- Jak w kilku słowach określiłby Pan Passione?

Na początku chcieliśmy nakręcić czysty dokument, ale z czasem zorientowaliśmy się, że robimy coś na kształt musicalu. Jedną z naszych głównych inspiracji był przewodnik Normana Lewisa zatytułowany Neapol '44 przedstawiający wspomnienia z pobytu w Neapolu podczas drugiej wojny światowej. Na tej podstawie miałem zamiar nakręcić film, ale z czasem wydało mi się to bardzo trudne z uwagi na epizodyczność i delikatność tej książki. A poza tym potrzebowałem strasznie dużo pieniędzy. Zdecydowałem się zatem na formułę musicalu, który na ekranie mieli tworzyć ludzie i wulkaniczna przestrzeń, którą zamieszkują. Każda z pieśni, łącząc w sobie starożytne historie i mity o miłości, seksie, zazdrości i społecznych protestach, staje się niejako oddzielną historią, rodzajem kartki pocztowej z Neapolu. Co ciekawe, te dawne, tradycyjne opowieści nada żyją i są dla mieszkańców tego miasta ważne. Ale taki właśnie jest Neapol - jeśli odwiedzisz to miasto choć raz, będziesz chciał do niego kilka razy wracać.

- Jakie były największe problemy podczas kręcenia zdjęć do tego filmu?

Jedną z rzeczy, którą trudno było nam uchwycić w filmie, były religijne rytuały. Kiedy byliśmy w Neapolu, braliśmy udział w jednym z nich i wiedzieliśmy, że tak ulotną rzeczywistość trudno będzie potem przełożyć na język filmu.

- Czy w pracy nad Passione inspirował się Pan innymi filmami?

Naszym celem było nakręcenie filmu podobnego do Buena Vista Social Club. Chodziło o film, w którym muzyka stanowiła rodzaj emocjonalnej płaszczyzny porozumienia - rodzaj pokarmu dla duszy. To jedyna szansa na konkurowanie z filmami o wielkich budżetach, ze spektakularnymi efektami specjalnymi oraz akcją. Obecnie trudno jest robić tzw. filmy środka. Nie ma na nie pieniędzy, a poza tym wiele studiów filmowych po prostu splajtowało. Trzeba znaleźć inny sposób, a Passione jest tego dobrym przykładem.

- Czy za tym filmem stoi jakiś głębszy sens?

Mam nadzieję, że Passione będzie tym dla neapolitańskiej muzyki, czym dla muzyki kubańskiej okazał się Buena Vista Social Club.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Passione
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy