Reklama

"Parnassus": ŚMIERĆ LEDGERA

22 stycznia 2008 roku, podczas pobytu w Nowym Jorku, gdy plan filmu przenosił się z Londynu do Vancouver, Heath Ledger zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania leków. Wstrząśnięty Terry Gilliam postanowił porzucić prace nad filmem. "Powiedziałem, że nie wiem, jak to dalej pociągnąć. Byłem zrozpaczony i nie potrafiłem się skupić na szukaniu rozwiązań. Jednak wszyscy powtarzali: 'Nie, nie, musisz dokończyć film, nie poddawaj się.' Wszyscy zachęcali mnie do działania, podsuwali pomysły. Rozwiązanie z magicznym lustrem było oczywiste. Nakręciliśmy większość scen z Heathem w świecie realnym, ale pozostawało pytanie, czy znajdziemy kogoś, kto przejmie jego rolę. Czułem, że nie może to być jedna osoba, byłoby to zbyt wielkie brzemię. Pomyśleliśmy więc o kilku aktorach. Dość szybko napisałem nową wersję scenariusza. Mieliśmy tylko kilka dni na stworzenie przekonującej koncepcji i na szczęście nie zabrakło nam pomysłów, choć tylko niektóre były dobre".

Reklama

"Scenariusz nie wymagał dużych zmian, trzeba było raczej przearanżować sceny, w których miał wystąpić Heath, żeby zobaczyć, czy możemy je nagrać z dublerem lub użyć jakiegoś triku filmowego. Brak Heatha wymógł na nas stworzenie pomysłowych rozwiązań. Powstało wiele scen, których nie było w początkowym zamyśle. Na przykład zmieniliśmy rolę pijaka Martina z pierwszej sekwencji filmu: w nowej wersji zagrało go dwóch aktorów. W ten sposób stworzyliśmy zasadę, według której ludzie mogą się zmieniać po drugiej stronie lustra. A potem obdzwoniłem przyjaciół i ludzi, których łączyła z Heathem bliska więź.

" I tak trzech bohaterów - Johnny Depp, Colin Farrell i Jude Law - przybyło do Vancouver, by zagrać różne oblicza Tony'ego, postaci Heatha Ledgera. Ich gotowość do przyjścia na ratunek filmowi i ostatniej roli Heatha była aktem szczodrości i miłości. To piękny i rzadki przypadek w naszej branży. Dzięki ich udziałowi film stał się jeszcze bardziej wyjątkowy: jest bardziej zaskakujący i zabawny. Ogólnie rzecz biorąc, ma więcej magii".

"Musieliśmy wykonać wielki skok, aby rozwiązać problemy, które wynikły z przedwczesnej śmierci Heatha. Jednak dzięki Parnassusowi i jego Imaginarium mamy magiczne lustro, które przenosi nas w inny, niezwykły, ciekawszy i cudowniejszy świat. Zdecydowaliśmy się na ten skok. Za każdym razem, gdy Tony przechodzi przez lustro, staje się innym aspektem swojej osobowości, które grają różni aktorzy. Z wielką przyjemnością obserwowałem wkład Colina, Johnny'ego i Jude'a w tę rolę. Tony stał się jeszcze bardziej złożonym bohaterem, dzięki czemu widzowie podczas seansu przeżyją jeszcze bardziej szaloną podróż".

"Nasz grafik zupełnie stracił aktualność. Zdjęcia zamieniły się w cyrkową żonglerkę terminami, ciąg akrobacji. Wiele scen kręciliśmy ad hoc, organizując plan zdjęciowy od nowa, starając się wszystkich w nim uwzględnić. Dodatkowy stres wiązał się z tym, że Bill Vince ciężko chorował na raka. Mimo wszystko, jakoś się udało. Wszyscy dzielnie i z niezachwianym optymizmem ratowali desperacką sytuację czystą determinacją. I nagle było po wszystkim. Nie wiem, jak to się stało. Powstał film różniący się od pierwotnego zamysłu. Co najdziwniejsze: niewykluczone, że wymuszone rozwiązania zaprowadziły nas do stworzenia lepszego filmu. Czuliśmy, że spoczywa na nas obowiązek stworzenia dzieła godnego ostatniej roli Heatha".

Gdy zapadła decyzja o dokończeniu filmu, Amy Gilliam podjęła gorączkową walkę o dzieło ojca: "Gdy Terry pracował w Londynie nad scenariuszem, ja przez trzy tygodnie biegałam po Los Angeles. Wszyscy chcieli ukończenia filmu z wielu powodów: dla Heatha, dla Terry'ego i wszystkich, którzy nad nim pracowali. Ekipa nie chciała porzucić tego projektu. Nie poddawali się, bo uwielbiali pracę przy 'Parnassusie' i byli bardzo, bardzo dumni ze swego udziału w tym filmie. Jestem bardzo, bardzo, bardzo dumna z filmu i wszystkich jego twórców, bo bez ich zgodnego entuzjazmu i ogromnej motywacji nigdy by nie powstał".

Współproducent Samuel Hadida podziela dumę Amy z poświęcenia osób pracujących przy powstaniu filmu: "Ten film był dla wszystkich bardzo ważny. Od wspaniałych aktorów, którzy dołączyli do obsady, po niezwykle zaangażowaną ekipę i zespół produkcyjny. Dla każdego był czymś więcej, niż kolejnym zwykłym filmem i każdy dał z siebie wszystko, by go zrealizować. Podjęliśmy słuszną decyzję postanawiając ukończyć 'Parnassusa'. Terry stworzył unikalne dzieło, które będzie powodem do dumy dla każdej osoby, która przy nim pracowała".

"Heath wydawał się być z nami obecny duchem," zauważa Gilliam. "Jego energia, błyskotliwość, pomysły... jego tragiczna śmierć sprawiła, że podjęliśmy śmiałe decyzje artystyczne... i dlatego ten film jest dziełem Heatha Ledgera i jego przyjaciół".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Parnassus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy