Reklama

"Ocean przygód 3D": WYWIAD Z BRAĆMI MANTELLO

Jak narodził się pomysł nakręcenia "Oceanu przygód 3D"?

François Mantello: - Od ponad dwudziestu lat wraz z bratem pracujemy w przemyśle filmowym. W 1991 roku nakręciliśmy 4-minutową reklamówkę w 3-D dla firmy Hewlett-Packard, co było osiągnięciem niemal rewolucyjnym. Rok później zainteresowaliśmy się nurkowaniem i wkrótce zrealizowaliśmy trójwymiarową krótkometrażówkę, którą nagrodziła publiczność Międzynarodowego Festiwalu Filmów Podmorskich. Dzięki Albertowi Falco, kapitanowi słynnego statku Calypso, na którym pływał Jean-Jacques Cousteau, zrozumieliśmy, że to medium pozwala maksymalnie przybliżyć widzom miejsca zupełnie dla nich niedostępne. Po realizacji filmów wyświetlanych w parkach rozrywki (dzięki ruchomym siedzeniom widzowie są tam dosłownie wciągnięci w akcję filmu), w 2001 roku rozpoczęliśmy zdjęcia do długometrażowego filmu przyrodniczego dla kin IMAX 3D.

Reklama

Skąd Panów słabość do podmorskich głębin?

Jean-Jacques Mantello: - Nurkowanie od dawna było naszą pasją. Przy pomocy filmu chcieliśmy także przysłużyć się ważnej sprawie - ochronie środowiska, w czym wspiera nas Organizacja Narodów Zjednoczonych oraz Ocean Futures Society Jean-Michela Cousteau.

Na czym polega ich wsparcie?

FM: - Jean-Michel Cousteau jest technicznym doradcą oraz ambasadorem filmu. Jego fundacja jest w całości zaangażowana w ochronę środowiska, a zwłaszcza oceanów. Ekologiczna agenda ONZ zapewnia nam wsparcie w przygotowaniu imprez oraz programów edukacyjnych, które towarzyszą premierze. Razem publikujemy przewodniki dla uczniów i nauczycieli, w których znaleźć można wykaz zagrożonych gatunków oraz informacje o bogactwie morskiej fauny.

JJM: - Świadomie ukazujemy w filmie gatunki zagrożone, aby wywołać u widza poczucie współodpowiedzialności. Niektóre z tych zwierząt wyginęły już w 85%. Tak stało się w przypadku rekinów, które są łakomym kąskiem dla kłusowników ze względu na ich cenne płetwy. Rafie koralowej zagraża również ocieplenie oceanów, a to właśnie tam rozmnaża się blisko jedna czwarta wszystkich ryb na świecie.

Kto wpadł na pomysł, aby uczynić żółwia narratorem filmu?

JJM: - Ten pomysł przyszedł nam do głowy już na etapie kręcenia filmu. Zorientowaliśmy się, że żółwie występują we wszystkich ocenach świata. W ten sposób odnaleźliśmy nić przewodnią całej akcji. Zresztą od dawna zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że lepiej nie powierzać narracji człowiekowi, jak dzieje się to w innych dokumentach. W ten sposób widz przeżywa własną, niepowtarzalną przygodę, prowadzony z offu przez bohatera, który tłumaczy mu, z czym ma do czynienia w morskich głębinach.

Jak przebiegała praca na planie?

JJM: - Zdjęcia trwały siedem lat, z czego pod wodą spędziliśmy blisko 1500 godzin. Nakręciliśmy blisko 200 godzin materiału i doprawdy trudno było skrócić go do końcowych 85 minut. Udaliśmy się na 26 wypraw, a zarejestrowanie wymarzonego materiału zajmowało niekiedy szereg dni. I tak myśleliśmy, że spotkamy rekiny młoty w wodach La Paz w Boliwii, dokąd od lat ściągają nurkowie z całego świata, zainteresowani widokiem rzadkich ryb. Ku naszemu zdziwieniu trafiliśmy na nie o tysiąc morskich mil bliżej, przy małej wysepce u wybrzeży Kolumbii. Praca ze zwierzętami wymagała ogromnej cierpliwości i ostrożności, gdyż, tak jak w przypadku wieloryba, najmniejszy hałas może je wystraszyć. Zastosowaliśmy "recyklery" - aparaty tlenowe, wynalezione przez wojskowych i uzdatniające powietrze wydychane przez nurków. Dzięki temu unikaliśmy uwalniania bąbelków powietrza, które wieloryby interpretują jako zapowiedź ataku.

FM: - Niektóre rekiny młoty potrafi wystraszyć dźwięk kamery, co także utrudnia zbliżenie się podczas zdjęć.

Czy kiedyś sami najedliście się strachu na planie?

FM: - Kiedy byliśmy na samym środku Pacyfiku, pływałem przy statku i nagle poczułem uderzenia dziesięciu rekinów, które zdawały się "sprawdzać mnie" przed ugryzieniem. Plusk wody oznaczał dla nich obecność potencjalnej ofiary. Rekiny są "czyścicielami" wód oceanów, eliminują chore bądź umierające ryby. Porządnie mnie wtedy wystraszyły, ale członkowie ekipy szybko zmusili mnie do ponownego zanurkowania. W innym razie już nigdy nie odważyłbym się wejść do wody z rekinami...

Christophe Jaquelin skomponował muzykę do filmu.

JJM: - Pracował w oparciu o zdjęcia, co nie jest standardowym podejściem. Dzięki niemu wielokrotnie wracaliśmy do montowania filmu, aby osiągnąć pełną symbiozę między obrazem i dźwiękiem. Ilustrację symfoniczną zarejestrowaliśmy w Sofii, a za jej wykonanie odpowiada orkiestra miejscowej filharmonii pod batutą Patricka Souillot. Jeśli chodzi o rejestrację dźwięku, na miejscu nagraliśmy jedynie śpiew wielorybów. Odgłosy innych zwierząt, wydawane w wodzie, są zupełnie inaczej słyszalne dla ludzkiego ucha. Dźwiękowcy rejestrujący je w studiu dołożyli wszelkich starań, aby widz poczuł, że przebywa tuż przy bohaterach filmu.

Czy przesłanie "Oceanu przygód 3D" ma szansę uwrażliwić widzów na problemy środowiska?

JJM: - Po obu stronach Atlantyku, a szczególnie w Niemczech, zauważyliśmy coraz większe zainteresowanie ekologią, szczególnie wśród dzieci. Większość z nich boi się rekinów, ale po obejrzeniu naszego filmu "Rekiny 3D" zupełnie zmieniają zdanie. Gdy usłyszeliśmy 10-latka, który zarzeka się, że należy je chronić, wiedzieliśmy, że udało się coś zmienić, zwłaszcza w świadomości pokolenia, które lada chwila będzie podejmować kluczowe decyzje.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ocean przygód 3D
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy