Reklama

"Nigdy nie mów nigdy": WYWIAD Z ANNĄ DERESZOWSKĄ

Ama jest kobietą sukcesu, a z drugiej strony marzy o dziecku. Czy dwoistość tej postaci stanowiła dla Pani trudność, czy wręcz przeciwnie?

To rzeczywiście wydaje się trudne do pogodzenia, tym bardziej że Ama z założenia jest samotną matką. Chciała adoptować dziecko, a zupełnie niespodziewanie zdarzyło się tak, że zostanie matką. Mieliśmy pewną trudność w tym, żeby te dwie rzeczy pogodzić, ale obecnie nie wydaje to się dziwne i niewiarygodne, że samotna kobieta wychowuje dziecko, więc myślę, że się udało. Mam wrażenie - dosyć wiarygodnie. Na pewno trudno mi było zrozumieć motywy Amy - to, że odrzuca postać graną przez Janka Wieczorkowskiego. Nie daje mu znać, że jest w ciąży. A z drugiej strony jest to postać, która jest uprzedzona do mężczyzn, po dwóch nieudanych małżeństwach. Poza tym, Ama dowiaduje się, że Marek w jakiś sposób układa sobie życie w Stanach. Myślę, że kobiety takie są - nie dają odczuć mężczyźnie, że im na nim zależy, a potem, kiedy się dowiadują, że mężczyzna w jakiś sposób stara się sobie ułożyć życie jest to dla nich cios. Mimo, że dały do zrozumienia mężczyźnie wyraźnie, że go nie chcą, to paradoksalnie czują się bardzo dotknięte, że on już nie stara się o nie walczyć. Kobiety czasem trudno zrozumieć, choć im się wydaje, że mężczyźni czytają w ich myślach. Taka również jest Ama.

Reklama

Czy potrafiła by Pani prywatnie odnaleźć się w takim zawodzie?

Hm? Pewnie tak, ale ja jestem tak zadowolona z mojego zawodu, że nigdy się nie zastanawiałam nad jego zmianą. Myślę, że headhunter to dosyć ciekawy zawód,

w dużej mierze pewnie pokrewny z aktorstwem, bo trzeba tak umiejętnie wykreować przed człowiekiem, którego stara się przeciągnąć na swoją stronę, czyli przed potencjalnym klientem, świat i perspektywę nowej pracy, żeby w ten świat uwierzył i tę perspektywę zaakceptował. A z drugiej strony, jest to praca biurowa - ja nigdy o takiej nie marzyłam i trudno by mi było wyobrazić sobie siebie, siedzącą za biurkiem. Chyba jednak wolę to, co robię, niż pracę headhuntera.

Jest Pani od niedawna mamą. Czy to pomogło Pani w odegraniu roli Amy?

Na pewno. Wcześniej bałam się dzieci, co one oczywiście wyczuwały i płakały w mojej obecności. Moje macierzyństwo na pewno pomogło mi w zrozumieniu tego instynktu, jakim Ama się kieruje i tej potrzeby posiadania własnych dzieci, która kiedyś była mi obca - nie byłam ukierunkowana na macierzyństwo, zanim zostałam mamą. To jest priorytet w działaniu Amy i pewnie trudniej byłoby mi to zrozumieć, gdybym sama nie miała dzieci.

Dla Amy bardzo ważna jest przyjaźń. A dla Pani?

Też, oczywiście. Mam ogromnego przyjaciela w moim partnerze życiowym, Piotrze, ale również w mojej siostrze. Mam koleżanki, z którymi zawsze mogę się podzielić jakimiś moim rozterkami, czy to zawodowymi, czy sercowymi, i trudno mi sobie wyobrazić, żebym ze wszystkim mogła sobie radzić sama. Przyjaźń na pewno odgrywa olbrzymią rolę w moim życiu, tak jak w życiu Amy.

Pracowała Pani już wcześniej z Wojtkiem Pacyną i Jankiem Wieczorkowskim?

Z Jankiem spotkaliśmy się przy "Twierdzy szyfrów", ale nie mieliśmy razem żadnych scen. Ogromnie cieszyłam ze spotkania z Jankiem, bo niezwykle go cenię jako aktora. Uważam, że jest niezwykle zdolnym człowiekiem. Z Wojtkiem nie pracowałam nigdy wcześniej, ale myślę, że ta współpraca przyniosła bardzo dobre rezultaty. Wzajemnie bardzo sobie zaufaliśmy, Wojtek pozostawił nam dużą swobodę, a jednocześnie miał pieczę i nadzór nad tym, co robiliśmy. Kierunkował nasze myślenie, natomiast z chęcią słuchał sugestii, propozycji, również co do języka, którym postaci się posługują, dialogów, rozwiązania pewnych scen, więc ta współpraca była taka bardzo partnerska, z czego ogromnie się cieszę, bo to nieczęsto się zdarza. Dzięki temu w dużej mierze czuję się nie tylko odtwórczynią, ale współtwórczynią postaci Amy.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Nigdy nie mów nigdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy