Reklama

"Niebo, piekło... ziemia": AKTORZY

Zuzana Kanócz, w roli głównej bohaterki, Kláry

"A Novel for Women" i "Niebo, piekło... ziemia" - w obu filmach oczarowują cię starsi mężczyźni.

Czy twoim zdanie te dwie bohaterki są do ciebie podobne?

- Łączy je jedynie to, że obie odnoszą sukcesy, są dość zamożne i żyją komfortowo. Ale ich życie uczuciowe nie wygląda najlepiej.

Jak pracowało Ci się z reżyserką i innymi aktorami?

- Laura jest autorką scenariusza, więc wiedziała, jaki efekt chce osiągnąć. Zawsze potrafiła odpowiedzieć na moje pytania odnośnie postaci i pokierować moją grą. Laura jest miłą osobą, więc współpraca przebiegała w przyjemnej atmosferze. Spośród aktorów, najbliżej mi do Heleny Polákovej, grającej 12 letnią Júlię, córkę mojego filmowego partnera i Jiříego Korna.

Reklama

Jak udało Ci się pogodzić obowiązki na planie z rolą w serialu telewizyjnym "Surgery at Rose Garden"?

- Ekipa serialu była bardzo wyrozumiała i jestem im za to wdzięczna. Scenarzyści wysłali moją bohaterkę w podróż w interesach.

Czy miałaś jakieś przygody na planie?

- To było dość dawno, więc nie wszystko pamiętam. Na pewno sceny pod wodą były ciekawym doświadczeniem. Mieliśmy prawdziwe łóżko i prześcieradła, wszystko pod wodą, zupełna magia. Ponadto współpracowaliśmy z baletem ze Słowackiego Teatru Narodowego, który podziwiam.

Jiří Korn, hiszpański choreograf - Luigi Rodriguez

Dlaczego zdecydowałeś się przyjąć tę rolę? Co było w niej ciekawego?

- Mógłbym opowiedzieć jak to studiowałem dokładnie scenariusz, rozmawiałem z moimi doradcami, że było to dla mnie aktorskie wyzwanie, ale prawda jest taka, że znałem Richarda Babeka bardzo dobrze, bo wcześniej współpracowaliśmy przy "Pokojówkach" i "Red Magic". To charyzmatyczny, młody człowiek, jeżeli "młodym człowiekiem" można nazwać czterdziestolatka, pełen niezwykłych pomysłów, trochę tajemniczy, ale w przyjemny sposób. Kiedy do mnie zadzwonił, zgodziłem się niemal podświadomie, nie wiedząc nawet dokładnie o czym jest film. Nie wiem skąd reżyserka mnie znała, ale byłem zaszczycony, że zaoferowała mi tę niezwykłą rolę. Trochę obawiałem się grania po angielsku i, jak myślę, słusznie. Jeszcze nie widziałem ukończonego filmu i trochę boję się rezultatu. Potrzeba odwagi, żeby zagrać Hiszpana, człowieka pełnego energii, o niesamowitym temperamencie. Na szczęście nie wymagano ode mnie umiejętności baletowych. Polegałem w zupełności na instynkcie Laury.

Jesteś doskonałym tancerzem. Czy rola wymagała od ciebie specjalnego przygotowania?

- Kocham taniec, uwielbiam to uczucie, gdy muzyka cię niesie i tracisz kontrolę. Rytm ma władzę nad tancerzami i wtedy czujesz, że jest w tym miłość. Kto nigdy nie spróbował, ten nie wie, jakie uczucia wywołuje klasyczny taniec. Wierz mi, ja tego doświadczyłem. Ból, łzy, cierpienie. Tylko miłość do tańca pozwala to wszystko znieść. Na początku jest męka, ale końcowy rezultat to łatwość, szlachetność i czułość. Jak powiedziałem, zagrałem hiszpańskiego choreografa, który mówi po angielsku z akcentem. Musiałem też się tego nauczyć, przygotowując się do roli Luigiego. Ale to wszystko zdarzyło się już jakiś czas temu, więc widzę to jak przez mgłę.

Jak pracowało Ci się z Zuzaną Kanócz w roli Laury i z resztą ekipy?

- Zuzka to delikatna, czarująca kobieta i nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek mógłby nie poddać się jej czarowi. Ma takie niezwykłe oczy, że gdybym nie był nieśmiały, powiedziałbym jej, że może zrobić ze mną, cokolwiek chce. Kobiety mają w sobie siłę czarowników voodoo. Ci, którzy się zakochają, są w ich władzy. Ekipa była wspaniała. Młodzi ludzie, pełni energii, zawsze gotowi do pracy.

Jakieś straszne lub śmieszne wydarzenia na planie?

- Próbuję sobie przypomnieć, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Albo nic takiego się nie wydarzyło, albo po prostu nie pamiętam.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Niebo, piekło... ziemia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy