Reklama

"Naznaczony": WYWIAD

O PRODUKCJI

1. Powiedzcie o swoich inspiracjach i o tym, jak rozwijał się pomysł i praca przy filmie?

O swoich inspiracjach mówi James Wan: "Jestem wielkim fanem opowieści o duchach i nawiedzonych domach. Od zawsze, razem z Leigh (Whannellem, scenarzystą), wymyślaliśmy różne straszne historie, które wypróbowaliśmy, opowiadając je sobie na zmianę. Na bieżąco wprowadzaliśmy poprawki tak, by klimat wciągał w głębiny mrocznych opowieści. Nawiedzone domy przyciągały mnie od zawsze, więc któregoś dnia zaproponowałem mu wspólną pracę nad filmem o tej tematyce. I tak zaczęło się od typowej historii o duchach, którą nieco rozwinęliśmy."

Reklama

Leigh Whannell dodaje: "James i ja mieliśmy poczucie, że nie mieliśmy tak naprawdę nigdy szansy na zrobienie prawdziwego horroru - Piła była bardziej thrillerem (dreszczowcem). A nam od dawna po głowie chodziło zrobienie najbardziej przerażającego filmu wszechczasów! Wiem, że brzmi to górnolotnie ale naprawdę mieliśmy zapał i przekonanie, że jesteśmy w stanie to zrobić. Myślę, że w dzisiejszych czasach dla scenarzysty zostało niewiele nowych historii do opowiedzenia. Trudno było znaleźć coś, co nas zainteresuje i równocześnie będzie jakimś 'novum' w kinie. Pewnego popołudnia siedzieliśmy wspólnie i rzucaliśmy luźno tematy, które uważaliśmy za dobre do rozwinięcia.

I tak przyszły do nas podróże w inne wymiary. Nie widzieliśmy tego w żadnym filmie i poczuliśmy, że podjęcie tego tematu może być właśnie tym, czego szukamy. Przyszło to do nas w momencie, w którym rozpoczynały się rozmowy z producentami. Gdy więc Steven Schneider i Jason Blum spytali nas, czy mamy coś dla nich, nasza odpowiedź była zdecydowana: TAK. Po wprowadzeniu ich w temat, zyskaliśmy sojuszników i mogliśmy zaczynać."

2. Ponieważ nowy projekt odbiega od tego, co dotychczas robiliście, powiedzcie jak przygotowywaliście się do niego?

Wan: "Po zrobieniu Piły nie chciałem wracać do krwawych jatek. Chciałem też udowodnić, że jestem w stanie zaproponować widzowi coś więcej niż wypruwanie wnętrzności. Skoncentrowałem się więc na elementach, które niosły strach i niepokój ale bez rozlewu krwi. Spędziłem mnóstwo czasu na oglądaniu starych, czarno-białych filmów, jak niskobudżetowy Karnawał umarłych (1962 r.) czy Niewinni (1961 r.), po których naprawdę miałem gęsią skórkę na plecach. Oglądałem też bardzo stare, czarno-białe fotografie, żeby wczuć się w lekko zamglony i niepokojący klimat."

Whannell: "Podczas pracy nad scenariuszem dbałem o to, żeby postacie przypominały ludzi z krwi i kości, tak, żeby widzowie mogli się z nimi łatwiej utożsamić. To pozwoli im poczuć, że to, co spotka bohaterów na ekranie, może wydarzyć się w normalnym życiu. W sposobie budowania postaci odwołałem się trochę do świetnie przyjętego przez krytykę i publiczność Egzorcysty. Tam postacie nie były papierowe, ale wyraziste i bardzo dramatyczne a historia rozwijała się stopniowo, przechodząc od codzienności do nadprzyrodzonych zdarzeń. To było jak fundamenty, na których można później budować nastrój."

3. Jak się pracowało przy filmie tak odmiennym jak Piła?

James Wan: "Zdecydowaliśmy się opowiedzieć naszą nadprzyrodzoną historię tak, jakbyśmy mówili komuś o czymś, co właśnie przytrafiło się naszej rodzinie albo znajomym. Technicznie więc, nasz film może być historią opartą na prawdziwych wydarzeniach. Chciałem, żeby NAZNACZONY był dla widzów tym, czym w 1982 roku był dla nich Duch Spielberga. Po pierwszym spotkaniu producenci NAZNACZONY dali ekipie wolną rękę, zawierzając całkowicie reżyserowi I scenarzyście.

Leigh Whannell: "Na planie mieliśmy dużą swobodę twórczą we wprowadzaniu naszych pomysłów w życie. Nikt nie ograniczał naszej kreatywności, jak to się dzieje czasem w różnych studiach filmowych. Nikt nie zaglądał nam przez ramię."

4. Czy macie w tym filmie jakąś ulubioną scenę albo taką, która najbardziej zapadła Wam w pamięć?

James Wan: "Bardzo lubię tę scenę, kiedy mąż i żona (Patrick Wilson i Rose Byrne) rozmawiają wieczorem, leżąc w łóżku i nagle słyszą głośne pukanie do drzwi. Patrick idzie sprawdzić, co się dzieje. Zastaje otwarte drzwi. Włącza alarm i wraca do łóżka. Po chwili alarm zaczyna wyć a drzwi są znowu szeroko otwarte!

Oparłem tę scenę na własnych przeżyciach: kiedyś, w środku nocy tak samo obudził mnie wyjący alarm, a ja leżałem przerażony, wyobrażając sobie bardzo realistycznie nieproszonych gości buszujących po moim domu. Było to bardzo przerażające uczucie. Mając je w pamięci chciałem je wnieść do naszego filmu."

Whannell: "Ja zapamiętałem scenę seansu spirytystycznego, ponieważ w moim scenariuszu był to jedyny moment, który sprawił mi trochę kłopotów. Był trochę dziwaczny, bardzo rozbudowany i mógł okazać się niełatwy w tworzeniu.

Z niecierpliwością czekałem na dzień, w którym mieliśmy się tym zająć. Na szczęście James zrobił to świetnie!"

5. Muzyka jest bardzo istotnym elementem w każdym thrillerze. Jak pracowaliście z nią w Waszym filmie?

James Wan: "Cóż, dobrą stroną świetnej współpracy jest możliwość inspirowania siebie nawzajem. Leigh, pracując nad scenariuszem, słuchał dużo muzyki. Mówił, że prowadziła go podczas pracy. Po skończeniu dał mi swoją płytę i okazało się, że zainspirowała również mnie. Wspólnie z kompozytorem (Joseph Bishara) usiedliśmy nad nią i tak powstała niepokojąca muzyka, z pojedynczymi, atonalnymi dźwiękami pianina i bardzo nerwowo prowadzonym smyczkiem skrzypiec. Bishara inspirował się także muzyką z filmów Lśnienie i Egzorcysta. Wykonał naprawdę dobrą robotę i idealnie uchwycił klimat lat siedemdziesiątych, o jaki mi chodziło."

Whannell: "Kiedy pisałem scenariusz, zrobiłem kompilację różnych utworów, głównie awangardowych twórców, takich jak Krzysztof Penderecki czy Angelo Badalamenti i pokazałem ją Jamesowi. Ta składanka wcale nie była tak oczywista dla kanonu filmów grozy - była bardziej eksperymentalna. Ale chciałem, żeby nasz film był trochę nieprzewidywalny i taka muzyka do tego pasowała."

6. Dlaczego do głównych ról wybraliście Patricka Wilsona i Rose Byrne ?

James Wan: "Oni świetnie osadzili wydarzenia filmowe w realnym świecie. Kiedy ich syn zapada w śpiączkę, wręcz fizycznie czujesz ich cierpienie i ból. Tych dwoje naprawdę weszło w ten projekt. Nie potraktowali tego jak zwykłej, etatowej roboty ale jak pełne pasji przedsięwzięcie."

Whannell: "Wnieśli do filmu powiew świeżości także dlatego, że nie byli nie byli typowymi aktorami filmów grozy. Praca w horrorach czasem zmienia grę aktorską w nieznośną manierę, a dzięki nim uniknęliśmy tego. Poza tym, w 2006 roku Patrick zagrał w jednym z moich ulubionych filmów: Małe dzieci w reżyserii Todda Fielda, i był tam dokładnie taki, jakiego teraz potrzebowaliśmy."

7. Jak pracowało się wam z producentami Paranormal Activity?

James Wan: "Jednym słowem - świetnie! Uwielbiam tych gości. Byli niesamowicie pomocni i ufali mi całkowicie. Wykorzystałem nawet kilka ich pomysłów."

Whannell: "Ci goście na każdym kroku ułatwiali nam życie. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, podczas którego rozmawialiśmy o horrorach. Okazało się, że mamy podobny gust. Poza tym jesteśmy wielkimi fanami Davida Lyncha. Nie pozostało nam więc nic innego, jak po prostu wziąć się do roboty! W trakcie pracy dostawaliśmy od nich ciągłe wsparcie a nasza współpraca była bezproblemowa."

8. Co chcielibyście przekazać swoim fanom?

James Wan: "Chciałbym, żeby podeszli do naszego filmu bez żadnych oczekiwań, czym film ma lub mógłby być. Mam nadzieję, że będą się po prostu bawić oglądając to, co chciałem stworzyć: taki oldskulowy, przyprawiający o gęsią skórkę thriller, którym jest moim hołdem tym wszystkim filmom, na których się wychowałem i które uwielbiałem. Nie były to produkcje wielkich wytwórni ale właśnie dzięki temu stały się unikalne, były pełne świeżych i zaskakujących pomysłów. Nie były też tylko kolejnymi, tandetnymi sequelami czy remake'ami.

Leigh Whannell: "W dzisiejszych czasach prawdziwie przerażający film jest jak rzadki diament - na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które naprawdę mnie przestraszyły. To niewiele. Jeśli nasz film trafi na tę listę - będę szczęśliwy. Chcę, by widzowie poczuli się jak w latach 70-tych, czasach klasyki horrorów."

9. Jaki był wasz ulubiony thriller lub taki, który najbardziej na was wpłynął, kiedy dorastaliście?

James Wan: "Pierwszym nowocześnie zrobionym był Duch i śmiertelnie mnie wystraszył. A kiedy byłem starszy, ogromne wrażenie wywarł na mnie Egzorcysta. Ktoś, kto widział NAZNACZONEGO opisał go jako 'Poltergeist spotyka Egzorcystę'. Spodobało mi się."

Whannell: "Na mnie największy wpływ wywarł film Szczęki. Tak się go bałem, że nie chciałem spać pod kołdrą, bo mógł przypłynąć rekin i mnie zjeść. Kiedy dorosłem, odkryłem Lśnienie, Egzorcystę i Coś. Uwielbiałem też Martwe zło.

W sumie zawsze wolałem horrory, które straszyły klimatem, a nie hektolitrami krwi i wyprutymi wnętrznościami.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Naznaczony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy