Reklama

"Mistyfikacja": KOBIETY WITKACEGO

"Mistyfikacja" to również opowieść o miłości, która uzależnia i zniewala zmysły. I o kobietach, które w życiu artysty są jak narkotyk. W filmie Jacka Koprowicza powrócą więc również muzy Witkacego. Te opętane prawdziwą, szaloną miłością, te chwilowo uwiedzione charyzmą wielkiego twórcy i te, które są uosobieniem perwersji i marzeń wyzwolonego artysty.

"Mistyfikacja" to również opowieść o miłości, która uzależnia i zniewala zmysły. I o kobietach, które w życiu artysty są jak narkotyk. W filmie Jacka Koprowicza powrócą więc również muzy Witkacego. Te opętane prawdziwą, szaloną miłością, te chwilowo uwiedzione charyzmą wielkiego twórcy i te, które są uosobieniem perwersji i marzeń wyzwolonego artysty.

Historia szalonej miłości

Jedną z największych miłości Witkacego była jego kochanka, Czesława Oknińska. To ona miała towarzyszyć wielkiemu twórcy w jego ostatnich chwilach. Rola szalonej, uzależnionej od uczucia do Witkacego Czesławy, stała się niezwykłym powrotem na wielki ekran Ewy Błaszczyk.

"Zdecydowałam się na tę rolę, bo to był po prostu świetny scenariusz, bardzo dobrze napisany, co się rzadko zdarza. Poza tym Czesława była niezwykle ciekawą postacią do zagrania" - mówi aktorka. "Była kolorowym ptakiem! Fantastyczna, barwna, krucha, delikatna" - dodaje.

Reklama

Aktorka wcieliła się w postać kobiety, która dla swojego mistrza poświęciła wszystko. "Zanim go poznała, była osobą niezależną, miała duszę artystyczną. Dla niego odrzuciła męża, który był dobrze ustawionym urzędnikiem, zerwała stosunki z rodziną. Nie mogła bez niego żyć" - opowiada Błaszczyk, która niemal momentalnie stała się filmową Czesławą. Poddała się skomplikowanej charakteryzacji Waldemara Pokromskiego, która upodobniła ją do Oknińskiej. Na życzenie Jacka Koprowicza, bez skrupułów ogoliła głowę na łyso - tak jak zrobiła to Czesława na życzenie Witkacego.

"Świetnie mi się z Jackiem pracowało - to była przygoda" - wspomina aktorka. "Jacek jest osobą szalenie delikatną i czułą. Bardzo bacznie patrzy, widzi, na nic nie naciska. Robił bardzo dużo, żeby każdą wątpliwość trzymać w dłoniach, żeby wyjść na przeciw. Lubię, kiedy w pracy istnieje dialog, pomysły powstają wspólnie. Kiedy kręciliśmy ten film, byłam głodna takiego doświadczenia, to sprawiło, że mogłam wejść w tę iluzję. Praca była dla mnie odpoczynkiem. Byłam wdzięczna losowi, że w ogóle jest to możliwe."

"Ewa Błaszczyk jest wielkim skarbem tego filmu. Kiedy ją zobaczyłem, doznałem iluminacji - to jest Czesława" - powiedział Jacek Koprowicz. "Na planie cała była w tamtej epoce, w tamtym czasie. Jej doświadczenia przeniosły się na jedyny i niepowtarzalny "sposób bycia", który sprawił, że wcieliła się w postać metresy niemal organicznie. Zagrała znakomicie."

Rozbierana sesja w Zakopanem

"Wielką pasją i namiętnością Witkacego były kobiety", zauważa Koprowicz. Był od nich uzależniony, one dawały mu twórczą energię. Nie wierzył w stałość uczuć, poszukiwał raczej gwałtownych namiętności, niż spokoju ducha u boku ukochanej kobiety. Jedną z muz stała się młoda narzeczona zakopiańskiego fryzjera.

W scenariuszu "Mistyfikacji" nosi imię Zuza. Pikantny epizod z Witkacym i rozbierana sesja zdjęciowa w gabinecie fryzjera Pinno wzbudziły zainteresowanie wielu młodych aktorek. Każda z nich, chciała zagrać piękną kochankę Witkacego. Rolę otrzymała Karolina Gruszka.

"Propozycja zagrania w filmie "Mistyfikacja" była bardzo miłym zaskoczeniem" - wspomina aktorka. "Kiedy przeczytałam scenariusz, wiedziałam już, że chcę wziąć w tym udział. Moja sekwencja spodobała mi się od razu, ponieważ jest soczysta i napisana z dużym wdziękiem. Czytając, zaczęłam wyobrażać sobie, jakby to mogło wyglądać. Czasami tak jest, że od razu uruchamia się wyobraźnia i tak było w tym przypadku."

"Na planie pojawiła się całkowicie ubrana młodziutka góralka z lat trzydziestych. Ten widok zaskoczył ekipę, która spodziewała się nagiej sceny erotycznej" - wspomina Jacek Koprowicz. "Ale kruchość, złoty kolor włosów aniołka, bezgrzeszna buzia i sarnie oczy - to tylko pozory. Wielki Uwodziciel i znawca Charakterów Kobiet sprawił, że na oczach widzów dokonał się akt wielkiej przemiany. Cnota stopniała pod wulkanem namiętnego temperamentu. Karolina stała się wymarzonym medium w dłoniach Mistrza. Jestem jej rolą zachwycony "- mówi reżyser.

"Nie chciałabym Zuzi określać precyzyjnie, bo mam nadzieję, że to widać na ekranie" - komentuje Karolina Gruszka. "Jednak pierwsze, co mi się nasunęło po lekturze scenariusza, to że Zuzia jest osobą bardzo sensualnie odbierającą rzeczywistość. Ma w sobie dużo zmysłowości, kobiecości i jednocześnie niewinności. To połączenie jest dosyć perwersyjne" - dodaje aktorka.

Domowa femme fatale

W filmie Jacka Koprowicza zobaczymy również żonę Witkacego. W rolę oziębłej femme fatale, która poznała wszystkie tajemnice artysty, wcieliła się Ewa Dałkowska. Aktorka pracowała już z Koprowiczem przy filmie "Medium". Kiedy po latach dostała propozycję zagrania żony Witkacego - zgodziła się bez wahania. "Koprowicz napisał frapujący i przewrotny scenariusz, jak tu było się nie zgodzić!" - wyjaśnia Dałkowska.

Jadwiga to chłodna arystokratka, w ujęciu Witkacego kobieta demoniczna, która nie potrafiła zaspokoić jego szalonej żądzy, ale sprawiała, że nie mógł od niej odejść.

"Miłość do Witkacego była największym uczuciem w jej życiu" - mówi Dałkowska. "Żądał absolutnej wolności - ona się na to zgodziła, żeby nie zakładać mu łańcucha na szyję. Znała wszystkie jego tajemnice. Była przy tym niezwykłą osobą. Pomagała Witkacemu w kwestiach artystycznych, tłumaczyła jego sztuki, załatwiała jego sprawy. Ciągle żyli w biedzie, niemal skrajnie zagrożeni. Dlaczego ta dumna kobieta z nim była? Bo był fascynujący!" - pointuje aktorka.

Filmową Jadwigę spotykamy w latach sześćdziesiątych. Żona Witkacego przekonana jest, że Staś dawno nie żyje. Wątpliwości pojawiają się, kiedy w jej życiu zjawia się Łazowski. "Po pewnym czasie do niej dociera, że to możliwe, że Witkacy żyje z tą flądrą!" - mówi Dałkowska. "Ta scena była trudna, małe sytuacje, drobne, ale zrealizowane, jak się okazało, ze świetnym operatorem. Mieliśmy mało czasu, zaczynaliśmy film, a przy tym były to pierwsze klapsy" - tłumaczy. Ostatecznie aktorka zdecydowała się na ciepły dystans do swojej postaci: "W filmie musiałam improwizować grę na fortepianie. Było to dla mnie wyzwanie, ponieważ nie grałam na tym instrumencie od dzieciństwa. Prawda jest taka, że wyszłam z założenia, że mogę sobie trochę pozwolić na 'chlusty' jak to nazywał Witkacy".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mistyfikacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy