Reklama

"Misiaczek": WYWIAD Z REŻYSEREM

Powiedz nam coś o sobie. Jakie masz korzenie? Dlaczego zacząłeś robić filmy?

Mads Matthiesen: - Urodziłem się w 1976 w Kopenhadze i przez całe życie mieszkałem w Danii. Moje zainteresowanie kręceniem filmów datuje się od 1999 roku. Wtedy po raz pierwszy zrealizowałem mój własny film i pokochałem to. Przez ostatnie dziesięć lat nakręciłem sporo krótkich filmów, które zostały bardzo dobrze przyjęte przez publiczność na różnych festiwalach filmowych. Razem z tymi filmami wypracowałem mój własny sposób kręcenia i wypróbowałem różne rzeczy.

Reklama

Robię filmy pewnie dlatego, że mam w sobie potrzebę opowiadania historii (wiem, że to brzmi jak banał, ale to prawda). Dzieląc się moim myśleniem o życiu, można powiedzieć, próbuję zrozumieć świat, w którym żyję i nawiązać z nim kontakt. Dla mnie film jest najdoskonalszym medium do opowiadania historii. Łączy w sobie obrazy, dźwięki, muzykę, aktorstwo i ma niewyczerpane możliwości. Wychowywałem się oglądając filmy i choć chętnie sięgam po dobrą książkę, to zauważyłem, że żadna inna forma sztuki nie wciąga mnie tak jak interesujący film.

Obok pracy z filmem studiowałem literaturę porównawczą i retorykę na uniwersytecie w Kopenhadze oraz kulturę nowoczesną. To wielka frajda robić coś, co uzupełnia filmowanie, i co pozwala czerpać inspirację z różnych źródeł.

Co było największym wyzwaniem w pracy nad filmem lub przy jego produkcji?

- Bardzo trudno dokładnie wskazać, co było najtrudniejsze. Ale jednym z wyzwań na pewno było moje założenie, żeby pracować na planie z normalnymi ludźmi, a nie profesjonalnymi aktorami. Większość postaci pojawiających się w filmie to ludzie, których znaleźliśmy w miejscach, gdzie kręciliśmy. (…)

Czy masz jakieś oczekiwania odnośnie reakcji widzów na twój film?

- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że z niecierpliwością czekam na to, żeby sprawdzić, jakie reakcje wywoła 'Misiaczek' Uwielbiam portretować outsiderów, ludzi, którzy usiłują radzić sobie z własnym społecznym nieprzystosowaniem. Ludzi, dla których socjalizacja jest ciężkim doświadczeniem.

Główny bohater 'Misiaczka' jest zamkniętym w sobie, nieśmiałym facetem, który nie zawsze robi to, co w danej sytuacji byłoby najmądrzejsze. Na pewno nie jest to typowy, oczywisty filmowy bohater. Bardzo mnie ciekawi, jak widzowie zareagują na niego i jego poszukiwania. Czy go polubią? Czy zrozumieją jego sytuację i jak się do niej odniosą? Oczywiście, jestem też ogromnie ciekaw, jak ludzie odbiorą film, nad czym przejdą obojętnie, a co ich wzruszy.

Czy jakieś filmy zainspirowały cię podczas kręcenia "Misiaczka"?

- Inspiracją dla 'Misiaczka' stał się przede wszystkim krótkometrażowy film, który nakręciłem cztery lata temu. 'Dennis', bo o nim mowa, brał udział w konkursie na festiwalu w Sundance w 2008 roku. Szukając ludzi do tamtego filmu, poznałem kulturystę Kima Kolda, który zagrał Dennisa. Kim nie jest zawodowym aktorem i spotkałem go, robiąc castingi wśród duńskich kulturystów. Pamiętam jego pierwsze próby z kamerą. Wszedł do pokoju i zaczął swoją kwestię. Od razu wiedziałem, że ten facet to ktoś szczególny. Umiał grać i wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem. Później, kiedy robiłem dyplom, pokazałem 'Dennisa' legendzie Actors Studio, Frankowi Corsaro, który obejrzał go i powiedział: 'Dlaczego nie zrobisz z tego długiego metrażu?'. To dało mi do myślenia. Potem spotkałem się ze scenarzystą Martinem Zandvlietem i powoli zaczęliśmy pracować nad pomysłem. Kim Kold był gotowy stawić czoło temu wyzwaniu, więc zabraliśmy się do roboty. 2-3 lata później skończyłem film. I mimo że "Misiaczek" bardzo się różni od mojego krótkiego filmu, oglądając 'Dennisa' ma się przedsmak tego, o co chodzi w 'Misiaczku'.

Co z następnymi projektami? Powiesz nam coś o nich?

- Obecnie pracuję nad kilkoma projektami, ale żaden z nich nie jest jeszcze na tyle zaawansowany, żeby powiedzieć coś więcej. Ale zamierzam przygotować w Danii pełnometrażowy film i zacząć go kręcić w przyszłym roku. Chciałbym też zrobić coś międzynarodowego. Praca nad moim debiutem fabularnym była wspaniałym doświadczeniem i już nie mogę się doczekać następnego filmu. Fajnie było przez kilka lat zajmować się krótkimi filmami, ale teraz mam już apetyt na dłuższy metraż. Z pełnometrażowym filmem można dotrzeć do większej widowni i to właśnie mnie pociąga.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Misiaczek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy