Reklama

"Miś Yogi": YOGI i BOO BOO

Miś Yogi i Boo Boo zadebiutowali na małym ekranie w 1958 r. jako bohaterowie serialu animowanego Pies Huckleberry wyprodukowanego przez studio Hanna-Barbera - pierwszej kreskówki, która została wyróżniona nagrodą Emmy w kategorii Programy Dziecięce i Młodzieżowe. Para niedźwiedzi otrzymała tak dobre recenzje, że w 1961 r. poświęcono im osobny program, komiks oraz, w 1964 r., pełnometrażową produkcję. W kolejnych latach beztroski włóczęga i jego uroczy kumpel gościli w licznych serialach, odcinkach specjalnych oraz wydaniach na płytach DVD.

Reklama

Na przestrzeni lat, jednakże, jedno pozostało niezmienne - przyjaźń. Niezależnie od kłopotów, w jakie pakował ich Yogi, każdy odcinek serialu pokazywał wzajemną zależność bohaterów i uczył, czym jest koleżeństwo. Najnowsza przygoda misiów również nie będzie inna.

"Liczy się lojalność. Koniec końców, przyjaciele zawsze pozostaną przyjaciółmi, za którymi będziemy gotowi stanąć murem" - mówi Aykroyd.

"Nie ma nic przyjemniejszego, niż popatrzeć na chemię między tymi postaciami. Yogi przekonuje Boo Boo, że jego najnowszy plan się powiedzie, i mimo tego, że w rzeczywistości zawsze jest na odwrót, Boo Boo nigdy nie zostawia przyjaciela. Jego próby wybrania rozsądnego wyjścia zdają się na nic, i co gorsza, to jemu się za wszystko obrywa. Ale taka jest ich przyjaźń" - dodaje Brevig.

Jak wielu sprytnych widzów zauważyło, to Boo Boo powinien nosić miano "mądrzejszego niż przeciętny miś", ale nigdy tego nie wykorzysta przeciwko Yogiemu.

"Boo Boo pełni rolę sumienia Yogiego" - zauważa Timberlake. "Jest aniołem unoszącym się na jego ramieniu, zawsze gotowym uświadomić mu, co jest ważne. Ale nawet będąc głosem rozsądku, nie przestaje być słodkim misiem, mówiącym przez nos".

"To entuzjazm, z jakim Yogi podchodzi do wszystkiego, sprawia, że każdy szalony pomysł wydaje się bardzo interesujący. Boo Boo nigdy nie zostawia przyjaciela w potrzebie i towarzyszy mu niezależnie od tego, jak niebezpieczne i nierozważne może być ich postępowanie" - mówi Aykroyd, ilustrując sytuację przykładem: "Jedną z moich ulubionych scen jest ta, kiedy stojący nad urwiskiem Yogi przypina się do kolejki tyrolskiej. Jest święcie przekonany, że idealnie obliczył odległość od kosza piknikowego i sami wiecie, czym to się kończy..."

Ale braki w inżynieryjnej przenikliwości Yogi nadrabia charyzmą. Może i jest odrobinę próżny, impulsywny i ma lepkie łapy, ale kochamy go też za to, że jest przyzwoity, dobroduszny i dysponuje niekończącymi się pokładami optymizmu.

"Urok Yogiego bierze się z uprzejmości. Jest złodziejem, ale nie brak mu manier, i właśnie dlatego nawet strażnik Smith jest mu przychylny. Jego pozytywne nastawienie i wiara, że nie ma rzeczy niemożliwych, są zaraźliwe" - zaznacza Jeffrey Ventimilia, który wspólnie z Joshuą Sterninem pracował nad scenariuszem filmu.

"Yogi ma naturę wywrotowca, która imponuje dorosłym" - dodaje Sternin. "Podczas gdy my musimy żyć według ustalonych reguł, on może sobie pozwolić na odrobinę wolności. Żyje spontanicznie, kierując się własnymi zasadami".

Dan Aykroyd, który żartuje, że z Yogim łączy go "niedźwiedzi apetyt", zdolność odzwierciedlenia natury postaci argumentuje wielokrotnym oglądaniem przygód misia i jego kompana.

"Stara się zachować klasyczny wydźwięk z odrobiną przemyconego Dana Aykroyda, więc całość jest wszystkim dobrze znaną wersją Yogiego z pewną dozą świeżości" - mówi De Line.

Wspominając spotkanie z aktorem, Brevig dodaje: "Nie mogę powiedzieć, że znaleźliśmy naszego Yogiego. To on znalazł nas. Kiedy widzisz go, czytającego kwestię, myślisz że to Dan, ale jeśli tylko się odwrócisz, przed oczyma staje Yogi".

Filmowcy byli też zachwyceni próbką możliwości Justina Timberlake'a. "Umówiliśmy się z nim wspólnie z Karen i Donaldem" - opisuje Brevig. "Wszyscy wiedzą, że jest wszechstronnie uzdolnionym aktorem o świetnym głosie, ale czy da radę zagrać Boo Boo? Ludzie myślą, że to łatwizna, ale nie ma nic bardziej mylnego. W trakcie rozmowy po prostu zaczął mówić głosem postaci. Popatrzyliśmy na siebie i stwierdziliśmy, że jest genialny".

Timberlake, który podkładał głos pod postać Artiego ze Shreka trzeciego, dodaje: "Od zawsze udaję głosy postaci z kreskówek w domowym zaciszu. Staram się naśladować je w pełni, więc bardzo się ucieszyłem, kiedy pojawiła się okazja spróbować z Boo Boo".

"Zupełnie jak Dan, Justin ma dar do komedii. Już na pierwszym spotkaniu, bawiąc się dialogiem, wpadli w odpowiedni rytm".

Na szczęście obydwaj panowie znaleźli czas, żeby nagrywać film w tym samym czasie, co w świecie animacji, gdzie króluje praca w pojedynkę, jest rzadkością. Owocem takiej współpracy były nie tylko dobre relacje między aktorami, ale również duża dawka improwizacji.

"Wydaje mi się, że taka współpraca była naprawdę ważna. Yogi i Boo Boo są jak prawa i lewa ręka. Klasyczna drużyna jak Abott i Costello lub Flip i Flap. Dan ma świetną aurę, a wspólna obecność na nagraniach pozwoliła na odrobinę improwizacji" - opisuje Timberlake.

Aykroyd zgadza się, dodając: "Za każdym razem, gdy współpraca między aktorami się układa, odchodzi się nieco od scenariusza, uzyskując odrobinę improwizacji. Było wiele momentów, w których po prostu szyliśmy tekst na miejscu. Cudownie jest móc pozwolić sobie na takie odbijanie piłeczki i móc pośmiać się z tego, jak zabawnie jest grać postaci, które tak uwielbialiśmy, będąc dziećmi".

Wstępne nagrania głosów wykonano przed rozpoczęciem pracy z żywą obsadą. W tym samym czasie, na nowozelandzkim planie parku Jellystone, aktorzy zajęli się odgrywaniem kwestii przed wyimaginowanymi postaciami Yogiego i Boo Boo.

"Udana interakcja między aktorami a animowaną postacią wymaga dużej ilości planowania i elastyczności. Trzeba umieć reagować na potrzeby" - mówi Joe Ksander (znany z filmu Noc w muzeum) z firmy Rhythm & Hues, która zajęła się animacją. Podczas pracy nad filmem Ksander odpowiedzialny był za zgranie ze sobą linii wzroku aktorów i postaci oraz odpowiednią współpracę z dublerami. Wspólnie z kierownikiem ds. animacji Alexem Orrellem (Iniemamocni) pracowali w tandemie z Brevigiem i kierownikiem ds. efektów wizualnych z Rhythm & Hues, Betsy Paterson (Incredible Hulk). Zespół, który nadzorowali, liczył 450 osób. Obie części zespołu dzielnie dotrzymywały tempa jedna drugiej, a komunikacja między nimi odbywała się za pośrednictwem Cinesynca i Skype'a.

Nagrania próbne pozwoliły aktorom na wizualizację pracy z animowanymi kolegami, a Brevigowi i ekipie animacyjnej dały możliwość wypróbowania nowych pomysłów i sprawdzenia reakcji. Orelle opisuje: "Wszyscy ze sobą współpracowali. Nigdy nie było wiadomo, skąd weźmie się kolejny świetny pomysł, a Eric był naprawdę elastyczny".

Podczas nagrania proste rysunkowe wersje Yogiego i Boo Boo zostały naniesione na materiał, aby ułatwić pracę animatorom, a wskazówki reżysera miały pomóc w odzwierciedleniu zachowania i uczuć obydwu postaci.

Zmontowany materiał przedstawiono Aykroydowi i Timberlake'owi. "Na tamtym etapie postaci wyglądały jak wyciągnięte z gier wideo, ale chodziło o to, żeby pokazać aktorom, czy ich bohaterowie stoją, biegną na pociąg, czy wiszą nad krawędzią urwiska. Powiedziałem im, że tak to wygląda, a od nich zależy, w jaki sposób zmienimy animację" - wyjaśnia Brevig.

Postaci Yogiego i Boo Boo ożyły dopiero po nagraniu kwestii obydwu aktorów. Dopracowano tempo, niuanse fonetyczne oraz fizyczne zachowanie bohaterów - zdziwienie w scenach, gdzie postaci były zdziwione, i entuzjazm w chwili entuzjazmu.

Z każdą chwilą Yogi i Boo Boo stawali się coraz bardziej dopracowani i zintegrowani z żywą obsadą filmu, w efekcie łącząc emocje z teksturami, kolorami i naturalnym poruszaniem po ekranie.

Ksander przyznaje, że filmowanie w 3D oznacza, że w grę nie wchodzą oszustwa. "Musieliśmy czuwać nad tym, gdzie dokładnie znajdują się misie. Jeśli miały być właściwej wielkości, oznaczało to, że operatorzy i aktorzy muszą się tak ustawić, żeby misie, których nikt nie widzi, były na swoim miejscu" - dodaje.

Produkcję, żartobliwie nazywaną przez reżysera "układaniem torów przed jadącym pociągiem", zaplanowano w taki sposób, aby Brevig mógł nadzorować montaż i edycję efektów specjalnych w fazie ich post-produkcji, jednocześnie kręcąc sceny z żywą obsadą w Nowej Zelandii.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Miś Yogi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy