Reklama

"Miłość po francusku": PIERRE NINEY JAKO BALTHAZAR APFEL

Kim jest grany przez Ciebie Balthazar?

- Balthazar ma 19 lat i studiuje architekturę. Jest młodym człowiekiem, który niedługo wejdzie w dorosłość, ale odbiega od stereotypów swego wieku. Można tu przywołać bohatera kina amerykańskiego - Ferrisa Buellera. Balthazara, tak jak Ferrisa, też nie obchodzą przyjęte normy, żyje po swojemu. Jest też trochę nieudacznikiem, ale w miarę rozwoju filmu coraz bardziej rozczula. Balthazar wyznaje prostą filozofię życia, zresztą właściwą dla swego wieku. Nie stracił jeszcze żadnych złudzeń, ale też nie stawia sobie żadnych pytań. Po prostu żyje daną chwilą z entuzjazmem i pasją... Chociaż gdzieś w głębi nosi pewne lęki. David Moreau chciał, by Balthazar był odjechany, ekscentryczny w ubiorze, w sposobie mówienia, ekspresji. To było ciekawe zadanie do wypracowania - zarówno przed rozpoczęciem zdjęć, jak i na planie. Na przykład Balthazar często nosi duży płaszcz ? la Colombo, kompletnie odjazdowy. Nikt z jego rówieśników takiego by nie włożył. Wymyślaliśmy z Davidem takie właśnie drobiazgi, które formowały postać bohatera, wzmacniając równocześnie komediowy charakter filmu i pogłębiając przepaść między dwoma światami - światem młodego człowieka a światem Alice Lantins.

Reklama

Jaka relacja łączy Balthazara z Alice Lantins?

- Spotkanie z Alice to dla Balthazara miłość od pierwszego wejrzenia, zauroczenie, jakie w życiu zdarza się rzadko. Ona fascynuje go od pierwszej chwili. Alice wpisuje się w marzenia o kobiecie dojrzałej, bardziej doświadczonej, o MILF. Ale przede wszystkim - mimo że pochodzą z dwóch różnych światów - okazuje się, że naprawdę do siebie pasują. Balthazar ma w sobie świeżość młodości, która duszą i ciałem angażuje się w miłość, nie troszcząc się o przyszłość. Alice ma za to wszystko pod kontrolą, boi się jakichkolwiek wyborów. Jednak Balthazarowi udaje się wyzwolić w niej humor i spontaniczność, które od lata skrywała. Chociaż na początku wydaje się, że ich historia nie może się wydarzyć, to jednak każde z nich da drugiemu coś nowego. Balthazar przeżyje pierwsze trudne doświadczenia miłosne i w ten sposób będzie się stawał mężczyzną. A Alice dzięki niemu wyzwoli się, nauczy od nowa żyć pełnią życia i w końcu odnajdzie swoje prawdziwe "ja".

W filmie jesteś zakochany w kobiecie starszej od siebie. Czym jest "MILF"?

- MILF, czyli dosłownie "Mother l'd like to fuck" to określenie używane w stosunku do kobiet w wieku od 30 do 45 lat, które uważa się za godne pożądania. Amerykańskie seriale, takie jak "Jak poznałem waszą matkę" czy "Biuro" sprawiły, że to pojęcie stało się pewnym zjawiskiem społecznym, pochodną "kuguara". Spodobał mi się scenariusz, który wątek komediowy zbudował właśnie na tym bardzo aktualnym temacie, a równocześnie się do niego nie ogranicza. Bo przecież film opowiada prawdziwą historię o miłości silnej, pięknej i wiarygodnej, jaka się zdarzyła między dwojgiem ludzi.

Co Cię urzekło w scenariuszu?

- We Francji rzadko powstają naprawdę dobre komedie romantyczne. Ta historia ujęła mnie od pierwszej lektury scenariusza, a decydujące okazało się spotkanie z Davidem i Virginie. Scenariusz był zabawny, sytuacje - mocne, intryga i postaci - śmiałe. Podobał mi się ambitny charakter tego pomysłu, przypominający komedie angielskie czy amerykańskie, jak na przykład "Sailor and Lula" czy "Notting Hill", które są dla mnie prawdziwą biblią gatunku. W opowiadanej przez siebie historii David drąży temat do końca, tworząc bardzo osobisty film.

Jak wyglądała praca na planie z Davidem Moreau?

- David ma swój własny świat. Jest pasjonatem kina, czerpie inspiracje z różnych źródeł, równocześnie zostawiając nam olbrzymią swobodę w zakresie interpretacji postaci. Bardzo precyzyjnie wyznacza kierunek, ale jest otwarty na propozycje. Zależało mu na tym, abyśmy czuli się swobodnie wypowiadając konkretne kwestie. Tylko w ten sposób można było uwiarygodnić tę nieprawdopodobną idyllę. Siła Davida leży w dbałości o najmniejsze szczegóły i w smaku, który sprawił, że powstała piękna i prawdziwa komedia romantyczna.

A co powiesz o spotkaniu z Virginie Efira?

- Znałem przebieg jej kariery, ale nasze drogi nigdy wcześniej się nie skrzyżowały. Rzadko zdarzały mi się tak piękne spotkania na planie filmowym. Przez cały czas pracy nad produkcją nadawaliśmy na tych samych falach. Śmialiśmy się razem od pierwszego do ostatniego dnia. W grze, podobnie jak w życiu, jest to kobieta inteligentna i pełna życia. Trudno byłoby nie móc się z nią dogadać! Myślę, że tak jak bohaterowie, których graliśmy, my też sporo sobie nawzajem daliśmy. Od tego czasu zresztą, bardzo się przyjaźnimy.

Jaką scenę w filmie najbardziej lubisz?

- Uwielbiam scenę, w której Alice jest naćpana, bo wypaliła skręta, ale stara się prowadzić światową rozmowę podczas wykwintnej kolacji. Wiem, jak trudno jest odgrywać pijanego albo ćpuna i uważam, że Virginie znakomicie sobie z tym poradziła. Po prostu pękałem ze śmiechu. Ona zawsze bardzo precyzyjnie buduje swoje reakcje, nigdy nie robiąc niczego na siłę. Wyczuwa rytm i wnosi odpowiednią dawkę komedii i fantazji do sceny, która potem jest szalenie śmieszna do oglądania na ekranie.

A jaką scenę najtrudniej było nakręcić?

- Dla Davida i dla mnie bardzo ważny był kluczowy moment filmu, kiedy Balthazar odkrywa, że Alice od początku go wykorzystywała i że ich idylla jest wyreżyserowana. Zrobiliśmy wiele ujęć, aby odpowiednio pokazać zawód miłosny, aby mieć pewność, że widz odczuje ogrom rozczarowania, jakie przeżywa Balthazar.

Film opowiada też o złożonej relacji między ojcem a synem.

- Relacja między Balthazarem a jego ojcem jest bardzo trudna, napięta, pełna niedopowiedzeń. Kochają się wzajemnie, ale się nie słuchają albo nie słyszą tego, co mówi drugi. Ojciec Balthazara tak bardzo nie chce się starzeć, że staje się śmieszny i patetyczny równocześnie. W pewnym momencie, przez jakiś delikatny gest czy słowo przebija się czułość i zaczynają się rozumieć. Ale nie ma odwrócenia sytuacji, wszystko odbywa się bardzo finezyjnie. Z Charlesem Berlingiem, moim filmowym ojcem, tak właśnie staraliśmy się tę relację przepracować. Chodziło o to, by taki dualizm z jednej strony budził ciepłe uczucia, a z drugiej wpisywał się w klimat komediowy.

Co powiesz o spotkaniu z Charlesem Berlingiem?

- Charles zagrał mojego ojca po mistrzowsku. Byłem bardzo podekscytowany faktem, że mamy razem grać. Na planie zachowywaliśmy się jak chłopcy, on nawet bardziej niż ja! To wielkie szczęście, gdy się ma obok siebie 50-letniego aktora tak pełnego energii, tak świeżego i spontanicznego. Bardzo się cieszę, że mogłem uczestniczyć w opowiadaniu tej relacji ojciec-syn, równocześnie pękając ze śmiechu!

Znałeś wcześniej świat mody, który w filmie zajmuje ważne miejsce?

- To świat bardzo mi odległy. Tak jak Balthazar, przed rozpoczęciem zdjęć do filmu nigdy nie byłem na pokazie mody i zupełnie nie znałem środowiska. Myślę, że to wyszło na dobre granej przeze mnie postaci. Kiedy Balthazar z miłości do Alice towarzyszy jej w tych wszystkich światowych wieczorach i sesjach zdjęciowych, czuje się zupełnie zagubiony. To uczucie było dla mnie bardzo naturalne i swojskie.

FILMOGRAFIA:

W PRZYGOTOWANIU: YVES SAINT-LAURENT - reż. Jalil Lespert

2012 - MIŁOŚĆ PO FRANCUSKU - reż. David Moreau

COMME DES FRERES - reż. Hugo Gelin

2011 - ŚNIEGI KILIMANDŻARO - reż. Robert Guédiguian

J'AIME REGARDER LES FILLES - reż. Frédéric Louf

2010 - REFRACTAIRE - reż. Nicolas Steil

PRZEPIS NA MIŁOŚĆ - reż. Jean-Pierre Améris

INNY ŚWIAT - reż. Gilles Marchand

2009 - BOJOWNICY Z CZERWONEGO AFISZA- reż. Robert Guédigian

LOL (Laughing out Loud) - reż. Lisa Azuelos

2007 - NASZA OSIEMNASTKA - reż. Frédéric Berthe.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Miłość po francusku
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy